Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2008, 14:58   #15
Lukadepailuka
 
Lukadepailuka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znany
Powoli krew spływała z ust i palców Vincenta, na szczęście nie była to jego posoka. Oblizał palce i obtarł usta powolnymi ruchami. Delektował się zapachem i smakiem.

Spojrzał tylko raz na Arnolda, gdy ten zjawił się w pokoju. Wyglądał na zmęczonego, trzeba będzie mu dać porządny wypoczynek jak to wszystko się skończy. Chyba, że Vincent zapomni o tym.

Sługa rzucił kilka słów, potwierdzających gotowość do podróży. A więc, jedźmy.

***
Deszcz zacinał w szyby i chmury przysłaniały niebo, było tak ciemno, że Vincent musiał użyć lampy do oświetlenia wnętrza karety, aby móc w niej czytać.

Wertował ten sam podręcznik co jeszcze niedawno, Alchemia i Ludzie, ludzie nigdy nie będą mieli dobrych stosunków do nauki i magii, bowiem zawsze będą się bali, bali rzeczy, których nie rozumieją.

- Arnoldzie, nie boisz się omnipotencji mojej i innych alchemików? Wyglądasz jak impracjanolista wobec sporu między ludźmi, a Tymi „złymi”.

***
Vincent wyszedł z wozu, którym przyjechali nieopodal karczmy. Deszcz dalej padał jednak Meiss nawet nie zwrócił na to uwagi, chociaż woda moczyła mu głowę i wsiąkała w ubranie. Spokojnym krokiem ruszył ku gospodzie, kątem oka widział idącego przy nim Arnolda.

W środku było ciepło i gwarno. Vincent usiadł przy jednym z wolnych stołów przy kominku, a obok zaraz przysiadł się jego sługa, nic nikt nie mówił, nic się nie działo. Mijały minuty, aż zauważyła ich wreszcie kelnerka i podbiegła różowa na twarzy.

- P-przepraszam, coś podać?- Wyjąkała lekko speszona.

- Piwo, może być jakieś słabe, a Ty Arnold?- Odpowiedział Vincent obojętnie przeglądając jakąś małą książkę, którą znalazł w kieszeni.- Można by dorzucić do ognia w kominie?

Kelnerka przytaknęła i spojrzała pytająco na drugiego mężczyznę, ten tylko pokręcił głową uśmiechając się do niej. Służka wycofała się w kierunku baru, aby przynieść zamówienie.

Vincent odłożył książkę na stół i sięgnął po miecz sprawdzając czy wychodzi luźno z pochwy. Zauważył jak jego sługa unosi brwi, więc uśmiechnął się groźnie.

- Dzisiaj już chyba nie poczytam. Mieliśmy znaleźć powód do wizyty u naszego kolegi, prawda? W takim razie idę ten powód znaleźć.- Wstał od stołu starając się jak najbardziej zamaskować miecz i uwidocznić sakiewkę ze złotem.

Ruszył w kierunku tylnego wyjścia pobrzękując złotem. Zachęcał, no chodźcie, chodźcie! Otworzył drzwi i wyszedł na zewnątrz, dalej padał deszcz, dobra sytuacja do napadu. Czekał, oparł się o ścianę i założył ręce na klatce piersiowej. Chodźcie.
 
Lukadepailuka jest offline