Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2008, 19:09   #36
maciek.bz
 
maciek.bz's Avatar
 
Reputacja: 1 maciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skał
Coyote

Całkiem mili ludzie z tych gangerów. To kolejny przykład, że nie należy oceniać ludzi według stereotypów. Sprzedali oponę w dobrej cenie, ba! jeszcze nawet podowieźli. Ich filozofia też jest niczego sobie. "Po co ludziom truć dupy, skoro można im się przysłużyć i mieć z tego więcej?". To zdanie bardzo się Indianinowi podobało - myślał jadąc starym pickupem z Michelle. Rozłożył się trochę wyciągając fajkę. Nabił ją jakimś ususzonym zielskiem, do tego dodał kilka czarnych ziarenek, które znalazł w obozie gangerów. Był ciekawy, jak one działają... Wyciągnął swoje zapałki. Na pudełku był namalowany czerowny samochód, a obok data wyrobu - 2012. Pustynia skrywa w sobie różne skarby. Wyciągnął zapałkę, odpalił od draski i prawie zaciągnął się wspaniałym dymem, gdyby.. Daj no troszkę ziółka. Spojrzał zdziwiony na Michelle. Ona chyba nie mówi poważnie...
- Wiesz, zazwyczaj nie dzielę się tym z nikim. - Indianin opierał się.
- Daj. Tylko troszeczkę.
Właściwie to... już mi się kończy... - Coyote był gotowy nawet od tego, żeby wciągnąć wszystko naraz.
Ostatecznie przeważył argument, że latynoska kupiła wóz i benzynę do niego. Chcąc nie chcąc Coyote przystawił jej fajkę do ust.
-Tylko szybko.
Tak, jak się spodziewał Latynoska nie umiała tego robić zbyt dobrze i po chwili zakrztusiła się. Na nią dym podziałał jednak inaczej i złapała ją straszna śmiechawa.
Amatorzy. - Coyote zaciągnął się. Wszystko stawało się coraz mniej wyraźne, aż w końcu Indianin odleciał.

Obudził się wśród mnóstwa ludzi. Był zamknięty w jakimś wagonie, czy czymś podobnym. Spojrzał na siebie. Ubrany był w... garnitur! Rozejrzał się po ludziach. O kurwa ! Przeniósł się w przeszłość! Dotychczas miewał tylko cos w rodzaju wizji, a teraz! Oglądnął się w szybie. Czarne, krótkie, starannie przystrzyżone włosy. W kieszeni miał portfel. Alan Greenwood. Kto to jest do cholery Alan Greenwood. Spojrzał dalej. Czterysta dolarów ! Dziesięć minut później siedział na łąwce i zajadał się marchwią i sałatą. Jakie to czyste! Jakie to świeże! Jaki to ma smak! Obserwował ludzi. Wszyscy się gdzieś śpieszyli, nikt nie miał czasu zatrzymać się i po prostu porozmawiać. Jedynie grupa dzieciaków, które beztrosko bawiły się w jakąś grę, która polega na skakaniu przez napięty sznurek była uśmiechnięta. Indianin spojrzał w górę i uśmieich momentalnie zszedł z jego twarzy. Zobaczył kilka czarnych kropek na niebie. Te czarne kropki stawały się coraz większe, w miarę, jak się zbliżały. Po prostu czekał. Wiedział co zaraz nastąpi. Opowiadała mu o tym mama, gdy był jeszcze mały. Gdzieś w tle rozległ się czyjś krzyk, płacz. Po chwili wszystko ucichło...

Coyote zaczerpnął powietrza. Obudził się w samochodzie Michelle. Ta jechała z przodu, a obok niej ten cały naukowiec, Sid. Shlazzar na szczęście był na swoim miejscu.
Co, co się stało ? Gdzie jesteśmy ?
 
maciek.bz jest offline