Yerald patrzył na dopalające się, piękne, nieomal białe włosy Nil. -Wypadałoby już ruszać-westchnął wiedźmin, przytakując dziewczynie. -Tylko błagam Cię, nie rób więcej takich numerów. Jeżeli chcesz, to opowiem Ci wszystkie historie, jakie znam. Może Ci to pomoże, no i trochę uświadomi. Oczywiście jak będziemy mieli wolną chwilę...-rzekł spokojnie.
Zszedł ze swojej klaczy i pomógł Nil spakować wszystko do juków. Co do pogody wiedźmin miał rację. Zaczęło padać, słychać było też grzmoty, coraz donioślejsze. Poczekał, aż dziewczyna usadowi się wygodnie na klaczy i sam szybko zajął miejsce. Spojrzał na Nil, zdjął swoją skórzaną kurtkę i podał ją Nil. -Masz, bo jeszcze przemokniesz-powiedział Yerald, siląc się na obojętny ton.
Mimo wszystko zależało mu na tej dziewczynie. Tu nie chodziło tylko o to, że miała go doprowadzić do Sophie. Przywiązał się już do tej małej czarodziejki. Czuł się też za nią odpowiedzialny, no i było mu trochę wstyd za jego wybuch. -To którędy jedziemy?-zapytał się Nil, biorąc lejce do ręki.
Ostatnio edytowane przez Geralt z Rivii : 23-03-2008 o 22:50.
|