- Pan Hakuru nigdy nie zdradza nam swoich planów. W ogóle rzadko tu bywa, a jeśli już, to zaszywa się na górze i nie wpuszcza do siebie nikogo - hobbit zmarszczył czoło. Najwyraźniej sam nie znał do końca odpowiedzi na te pytania. Po chwili przerwy mówił jednak dalej:
- Zauważyłem, że często wpuszcza tu ludzi akurat bardzo potrzebujących schronienia.
Następnie, z lekkim zniecierpliwieniem i poirytowaniem w głosie, zwrócił się bezpośrednio do Konfora:
- Jaki tam piec! Elgard jest demonem, ale nie ma strachu! Jest dobrym demonem - ostatnie słowa dodał jakby wyprzedzając wasze wątpliwości - to dzięki niemu, no i odrobinie magii pana Hakuru, "Okręt" jest tym, czym jest. To on steruje wszelkimi zaklętymi mechanizmami i przenosi wyjście.
Oczywistym było, że gdy tylko Lysander skończył mówić, spojrzeliście ponownie na piec. Tym razem rzeczywiście coś, albo raczej ktoś, się w nim znajdował. Wśród płomieni dostrzegliście parę oczu i zarys dłoni z długimi palcami. Wyglądało na to, że Elgard jest po prostu ogniem trzaskającym w kominku, z tym że miał twarz i ręce. Demon spojrzał na was swoimi ślepiami, które natychmiast przybrały przyjaznego wyrazu.
- Jestem Vghad Huassan Gervogh Da Elgard, duch ognia - przedstawił się. Jego głos był niski i chrapliwy, jednak ton jak najbardziej wesoły. Skłonił się nieznacznie i skinął na hobbita. Ten podszedł do pieca, chwycił leżący obok kawał drewna i dołożył do ognia. Kiedy świeża drew zajęła się płomieniami, wyglądało to jakby Elgard zaczął ją pożerać. |