Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2008, 15:42   #7
Pan Łukasz
 
Reputacja: 1 Pan Łukasz jest po prostu świetnyPan Łukasz jest po prostu świetnyPan Łukasz jest po prostu świetnyPan Łukasz jest po prostu świetnyPan Łukasz jest po prostu świetnyPan Łukasz jest po prostu świetnyPan Łukasz jest po prostu świetnyPan Łukasz jest po prostu świetnyPan Łukasz jest po prostu świetnyPan Łukasz jest po prostu świetnyPan Łukasz jest po prostu świetny
Pappo Pian

Lando sunęło gładko po briońskim bruku zgrabnie amortyzując wszelkie nierówności. Halfilng siedzący na koźle wyraźnie łowił w powietrzu zapachy miasta. Rumiana twarz promieniała, gdy do szeroko rozwartych nozdrzy docierały zapachy pyszot i marszczyła, gdy z południowego wschodu docierał zapach rybackiego portu zmieszany z dusznym zapachem bagien.

Na rufie wozu załadowano trzy dopasowane wielkością kufry. Ułożono je jeden na drugim i sprawiały wrażenie zamocowanych na stałe. Nic nie trzymało ich w żaden widoczny sposób. Na dachu zamocowano zapasowe koło i dwie zapasowe ośki. Cały wóz pokryty był równą, grubą na palec warstwą kurzu, a na wysokich burtach i ożebrowanej podłodze widać było niezliczone plamy po przejechanych kiedyś kałużach.

Niziołek zatrzymał wóz przed bramą z ciekawością zerkając na ukrytą w podwórzu karczmę. Sięgnął po niedokończonego precla i starannie zawinął go w płótno. Po chwili schował ciastko pod ławeczkę wozu, oblizał palce i zszedł po drabince na bruk. Dłońmi zaczesał ognistorude, niesforne włosy, poprawił długie bokobrody i podszedł do burty wozu.

- Proszę dziewczyny – jesteśmy prawie na miejscu. – powiedział otwierając drzwi do kabiny. Pierwsza pojawiła się wielka stupięćdziesięciofuntowa czarno-szara kudłata bestia. Pies, bo to chyba był pies, zeskoczył zwinnie i minął niziołka wyraźnie dokądś zmierzając. Mierzący nieco ponad cztery stopy Pappo górował nad psim łbem tylko dzięki wyjątkowo obfitej czuprynie.

PEWNE


Niziołek zignorował kislevskiego owczarka wciąż wpatrując się we wnętrze kabiny. Stanął szeroko na nogach, lekko pochylił się do przodu. Wtedy z głębi wozu wystrzelił pocisk. Drugi pies był niski i mocno zbudowany. Bezpośrednio z wozu wyskoczył na hallinga, który z najwyższym trudem zdołał go utrzymać na rękach. Pies przez chwilę wił się z radości liżąc właściciela po twarzy, po czym wyrwał się i runął za swym większym kompanem.

GORLIWE


Oba psy zmierzały w kierunku ławeczki, przy której trwała kuriozalna awantura. Kudłaty owczarek zaraz po dotarciu na miejsce wkroczył między babcię i okładanego mężczyznę. Ogon miał spuszczony, uszy położone po sobie, a w paszczy, pomiędzy dwucalowymi kłami, energicznie pracował, różowy jak szynka, język. Pies lizał powietrze, wiercił się i kulił zerkając na starowinkę. Po chwili dobiegł do niego mniejszy z psów i dołączył do tego dziwnego tańca. Przemykał pod nogami większego towarzysza również usiłując polizać staruszkę.

- Na chudą dupę czwartej córki hrabiego Schlissenberga, co to ma znaczyć? – Pappo szeroko otworzył zielone oczy i podparł się rękoma pod boki – Tego jeszcze nie było. Uważaj na nie, mogą kogoś zabić, rozszarpać, pogryźć, zjeść, tak mówił. A te co? Na widok awantury zabierają się do lizania. Muszę zacząć je karmić surowym mięsem. Z krwią. – gadał sam do siebie. Odwrócił się do wozu, zdjął z kozła wiaderko i duży skórzany bukłak. Powąchał zawartość naczynia, po czym przelał ją do wiadra, które zostawił obok wozu.

- Pewne! Gorliwe! Do mnie! – zawołał w kierunku suk i odwrócił się w stronę bramy. – Blin! Racuch! Zaczekajcie tu śliczne koniki, to nie potrwa długo.

Pewien posłuszeństwa swoich podopiecznych Pappo ruszył bramą w kierunku „Misia Kudłacza” i nie widział jak starowinka kończy incydent z psami. Gdzieś pomiędzy kwiatuszkami, złapaniem za cycek, a wyrwaniem jej z rąk drąga wyszeptała do zwierząt:
– Idźcie do swego piana. - a te posłusznie odwróciły się i potruchtały za przewodnikiem.

- Dzieciaki! Chcecie zarobić srebrnika? Napójcie mi koniki, a nie poskąpię. Wiaderko stoi przy wozie, tylko poczekajcie, aż się suka napije - Pappo usadowił się przy stoliku, z którego wyraźnie widział wóz i nadbiegającą już Pewne. Gorliwe została jeszcze pijąc łapczywie wodę.
- Aaa. I nie dotykajcie niczego z wozu, bo suki się wtedy denerwują – ponownie zwrócił się do trójki bawiących się dzieci – dwóch chłopców i dziewczynki. Najstarsze z dzieci miało może 11 lat. Najmłodszy chłopiec nie miał ręki.
- Wiaderko można wziąć śmiało, wszak stoi obok wozu. – uśmiechnął się wręczając jednorękiemu chłopcu pusty bukłak - Proszę też o napełnienie bukłaka. Poza tym, że zapłacę będę też niezmiernie wdzięczny. Jestem Pappo Pian.

- Poproszę dzbanek czerwonego domowego z wodą, naleśnik ze szpinakiem i serem, pstrąga w sosie z trawą cytrynową, krem z dyni i lody malinowe. Na cycki Esmeraldy! Skąd macie lody w taką pogodę? – Pappo dopiero teraz uniósł wzrok znad menu spoglądając na obsługującą go dziewczynę – Aaa i prosiłbym o pośpiech, bo od rana nie wyprzęgałem Blina i Racucha i pewnie są już solidnie wkurzeni.
 
__________________
wchodzimy pierwsi, wychodzimy ostatni

Ostatnio edytowane przez Pan Łukasz : 30-03-2008 o 21:12.
Pan Łukasz jest offline