W pierwszej chwili, gdy zdał sobie sprawę, że o parę kroków od niego znajduje się August poczuł przypływ gniewu tak wielki, że mało brakowało ... bardzo mało brakowało, by rzucił się na mężczyznę z gołym rapierem chcąc bez ostrzeżenia przeszyć jego czarne serce.
Jednak zimna stal rękojeści, którą ujął w dłoń przywróciła mu rozsądek. Pogładził niemal czule broń prostując palce. To byłoby zbyt pochopne i nierozsądne, by mścić się w tak gwałtowny sposób. Wszak zemsta, o czym dobrze wiedział, najlepiej smakowała na zimno.
Gdzieś to słyszał, czy wpadł na to sam ? To nie było ważne. Ważne było właściwe dobranie słów.
Podszedł niespiesznie do trzech mężczyzn i skłonił się lekko wysokiemu arystokracie nie spuszczając wzroku. Zawdzięczał mu to spotkanie i Diego chciał mu pokazać, że to docenia. - Senior pozwól, że złożę Ci swoje uszanowanie.
Podobny ukłon złożył drugiemu nieznajomemu. - Pozdrawiam również Ciebie Senior. Pozwól, że się przedstawię. Jestem
Diego Manuel Barosso.
Wyprostował się dumnie spoglądając z góry na de Baries, by sprawdzić jakie wrażenie wywarło na nim wypowiedziane nazwisko. Estalijczykowi zdało się, że szlachcic zbladł. Choć może to była jedynie gra świateł. - A zatem Tyś hombre jest August de Baries ? – spytał głosem tak bezbarwnym jak to było możliwe. - Byłem strasznie ciekaw jak wyglądasz, bo słyszałem żeś podobny do zająca. Muszę jednak przyznać, że z wyglądu go nie przypominasz. Może więc charakter masz podobny ? To by nie dziwiło, bo wszyscy de Baries jakich spotkałem, byli nadzwyczaj lękliwi. Aż dziw, że jesteście szlachtą. Powiedz mi hombre, czy to prawda, że kupiliście szlachectwo ? Słyszałem, że Wasze żony i córki, były bardzo miłe dla innych muchachos. I choć nie byli oni zbyt hojni, to było ich tak wielu, że uskładaliście spory majątek. Dalej zarabiacie w ten sposób ? – spytał ze zwodniczą uprzejmością. - Milczysz ? Odpowiesz mi, czy odkicasz zajączku ?
Diego wyciągnął rękę tuż przed nos Augusta, jakby chciał go nakarmić niewidzialnym liściem sałaty i pocierając kciukiem o palec wskazujący powiedział niezbyt głośno. - Truś, truś. – próbował się uśmiechnąć, jednak tłumiony gniew wykrzywił mu twarz w parodii uśmiechu.
Stał ciężar ciała rozkładając tak, by szybko móc zrobić krok do tyłu. Potrzebował dystansu, by wyciągnąć broń.
Sądził, że już wystarczająco obraził i ośmieszył Augusta.
Jeśli zaś nie obmyślał już kolejną rundę obelg. Pomimo prób uśmiechu i spokojnych ruchów, w jego oczach czaiła się dzika furia, która tylko czekała by się wyzwolić. Diego nie miał zamiaru bawić się w pojedynek do rozbrojenia, czy pierwszej krwi. To nie miało nic wspólnego z profesjonalnym starciem. Jedynie śmierć Augusta mogła ugasić jego gniew. Przynajmniej w to wierzył w tej chwili.
Ostatnio edytowane przez Tom Atos : 01-04-2008 o 14:51.
|