| Folken Legara -Dobra, Kierda. Zgodnie z umową, zabiję skurwysyna i przyniosę Ci jego głowę. A Ty przygotuj moje 600 denarów - spokojnie odezwał się siedzący na przeciw Kierdy mężczyzna, obserwując grubasa. Spokojnie bawił się swoim ząbkowanym nożem, podrzucając go i zręcznie łapiąc. Nagle zaprzestał zabawy, wstał i wbił nóż na dwa cale, w dębowy stół, tuż koło grubej dłoni sołtysa i warknął -Jeżeli mnie spróbujesz oszukać, to osobiście tym nożem jajca Ci utnę. A uwierz mi, będę ciął długo. - po czym zostawił osłupiałego z przerażenia sołtysa. Kiedy wychodził, do jego nozdrzy doszedł smród moczu i kału.
~Grubas narobił w portki~pomyślał i uśmiechnął się mściwie. Ludzki strach go radował, zwłaszcza takich jak on.
***
Zaczajony za krzakami spokojnie obserwował mężczyznę. Kucał, oddychał cicho, miarowo przez nozdrza. Powoli, powoluteńku jego dłoń przesuwała się do jednego z przypiętych do pasa noży. Spokojnie, nie spiesząc się, wydobył nóż z paskudnymi zadziorami ze skórzanej pochwy, praktycznie bez najmniejszego szelestu. W tym samym czasie druga dłoń zacisnęła się na rękojeści miecza jednoręcznego. Policzył jeszcze w myślach do piętnastu, po czym gwałtownie wyskoczył z krzaków i ciął zaskoczonego mężczyznę w ramię. Ten, zdziwiony, iż ktoś go wytropił i śmiał zaatakować, zareagował z opóźnieniem, dlatego też paskudny sztylet Folkena rozciął jego ramię, zostawiając długą, poszarpaną ranę. Pimko odskoczył w bok, i natychmiastowo dobył krótkiego miecza, w tym samym czasie co Legara swej jedynki. Morderca zaatakował błyskawicznie, tnąc od dołu, w brzuch, zaś gdy nóż kierował się do zblokowania ciosu, łokieć rzezimieszka błyskawicznie wystrzelił w przód i uderzył dokładnie w środek twarzy Folkena, otumaniając go na chwilę i łamiąc nos. Słychać było chrzęst łamanej chrząstki i potok krwii, zalewający oblicze łowcy nagród.
-O rzesz, kurwa! - sapnął mężczyzna i ledwo udało mu się zblokować kolejny cios krótkim mieczem. Teraz znał taktykę Pimka. Teraz był jego. Kolano Folkena błyskawicznie wystrzeliło do góry i uderzyło dokładnie w krocze mężczyzny, powodując u niego głuchy jęk bólu i łzy w oczach. Nie czekał dłużej, tnąc mieczem w odsłonięty kark..co też jednak się nie stało. Pimko w jakimś akcie desperacji wyrzucił nieuzbrojoną ręką do góry i miecz łowcy trafił w nadgarstek. Klinga zachrzęściła o kości i wyszła z drugiej strony. Zdumiony i oszołomiony bólem mężczyzna tempo wpatrywał się w kikut swojej ręki. Wydawać by się mogło, że to koniec. Jednak nie. Pimko pchnął mieczem, trafiając ku zdumieniu Folkena w jego bark. Wrzasnął z bólu, stare rany się odezwały i nóż zabrzęczał po zderzeniu z kamieni. Cofnął się o kilka kroków, przechodząc do obrony pozostałą ręką, bowiem mężczyzna, choć umierający nadal chciał zabrać swego oprawcę ze sobą. Atakował to coraz zjadliwszymi cięciami i pchnięciami, jednakże słabł z każdą chwilą. Folken zaciskając zęby z bólu bronił się dzielnie, aż wypatrzył swą okazję. Zamarkował cios z góry, na lewe ramię, a gdy tamten chciał je sparować - kolano Folkena pomknęło do przodu, po raz kolejny trafiając w krocze mordercy. Pimko wytrzeszczył oczy i osunął się na kolana, a tą sytuację wykorzystał Legara, jednym solidnym cięciem odrąbując głowę Pimka. Zalała go fontanna krwi, wydobywająca się z opadającego na ziemię, bezgłowego trupa. Głowa upadła tuż koło nogi łowcy, a ten chcąc dać upust swej frustracji kopnął ją, jednakże nie na tyle daleko by nie mógł jej znaleźć. Potem wbił miecz w ziemię i usiał na zalanej posoką glebie by choć powierzchownie opatrzyć swój bark. Z ulgą stwierdził, że rana była dość płytka i nie zagrażała życiu. Niemniej, wziął on butelkę temerskiej wódki jaką zawsze miał przy sobie i polał ramię. Syknął z bólu, a by nie krzyknąć zdezynfekował się również wewnętrznie. Potem opatrzył rany i nastawił nos. Oczyścił swą broń i zabrał krótki miecz Pimka. Wrzucił głowę ofiary do lnianego worka i po oględzinach czy niczego nie zapomniał - wyruszył wpierw nad strumień, obmyć się z krwi, a potem do wioski, odebrać uczciwie zarobione pieniądze.
***
Folken wszedł do wioski z uśmiechem na twarzy i ku swej radości odnalazł burmajstera dość szybko, mianowicie na rynku.
-KIERDA - ryknął do zaskoczonego grubasa i wyrzucił przedmiot z worka. Okrwawiona głowa z wytrzeszczonymi oczami i wyrazem śmiertelnego przerażenia i zaskoczenia na twarzy wypadła na gościniec idący przez środek wioski - SAM OCEŃ AUTENTYCZNOŚĆ - krzyknąwszy kopnął sprawnie i celnie głowę tuż pod nogi burmistrza.
Ostatnio edytowane przez Zaelis : 02-04-2008 o 19:45.
|