John
Za plecami mieli Detroit a przed sobą ostatnie większe miasto nie wliczając Montrealu w północno-wschodnich Stanach - Ottawę. jechali spokojnie jak na Detroiczyków choć dla przedstawicieli innych miast jazda ta mogła wydać się zabójczą. "Po co my tam jedziemy?" - myślał John dociskając pedał gazu...
***
I jest Ottawa - powiedział spokojnie kierowca do reszty kompanów wjeżdżając powoli w obręb miasta.
Czy nie uważacie, że powinniśmy zrobić dobre wrażenie na miejscowych? - kontynuował z uśmiechem na ustach. Rzucił spojrzenie na CJ i Malcolma po czym powiedział:
Let's Rock - i wrzucił do odtwarzacza starą, lekko porysowaną płytkę z napisem "Na specjalne okazje". Zaraz po tym rozbrzmiała muzyka:
[MEDIA]http://pl.youtube.com/watch?v=Z0cInwUfdp8[/MEDIA]
Mężczyzna jakby pobudzony muzyką zaczął wciskać gaz. Samochód powoli nabierał prędkości by po chwili osiągnąć ok. 100 km/h (przynajmniej tyle wskazywał licznik). Obroty były zbyt niskie by przechodzić na czwarty bieg. Po prostu samochód osiągnął swą maksymalną prędkość. Fieldstone kiwał głową w rytm muzyki, cały czas starając się osiągnąć większą prędkość. Malcolm z tyłu krzyknął:
-
Więcej nie pociągnie!
No, to dopiero była motywacja! Romeo mocniej zacisnął ręce na kierownicy, skupił się jak to zwykł robić i… zaczął przyśpieszać!
Ołłłłł jeeeee! – krzyczał mijając starą zardzewiałą tabliczkę z trudnym do odczytania napisem: Ottawa -
dawaj słonko, jeszcze trochę, o tak! Nadszedł moment by wbić upragnioną czwórkę. Tak też zrobił. Auto po chwili pędziło z prędkością 123 km/h. Wszystko drżało jak by się miało zaraz rozpaść.
"Ups…" - pomyślał, gdy na głowę spadło mu lusterko –
"chyba pasuje troszkę zwolnić." Delikatnie naciskając hamulec sprowadził pojazd do 60 po czym zaciągnął ręczny. Z wymanewrowaniem były tylko małe problemy. Mianowicie zatrzymali się lekko uderzając w tyłek jakiegoś starego Pickup’a. Kurz i śnieg ciągnące się za jeepem zaczęły opadać. Doprawdy było to muśnięcie, ale John poczuł się jak by wjechał w niego pełną parą.
-
Nie mogę się do niego przyzwyczaić – mówił z grymasem na twarzy-
Naszym GTX to robiło się większe rzeczy, ale… lepszy rydz nisz nic. Troszkę go podrasujemy i będzie dobrze. Ach, ładnie wyglądasz – rzekł tym razem do samochodu klepiąc go w dach.
-
O patrzcie – tu wskazał na jakiś budynek -
jakaś knajpa. Chodźcie, ogrzejemy się bo trochę zimno. Po zamknięciu samochodu i krótkiej sprzeczce Fieldstona z Backerem, kto ma wejść pierwszy wszyscy znaleźli się w barze. Dopiero teraz, gdy nie siedział już w jeepie można się było przyjrzeć kierowcy. Miał krótkie przyklaśnięte z braku żelu włosy i krótki zarost na brodzie. Ubrany był w jeans’owe specjalnie podarte spodnie, białą koszulę na którą założył zamszową ciemnozieloną marynarkę. Buty również miał zamszowe, eleganckie w jasnobrązowym kolorze. Omiótł wzrokiem całą knajpę. Jego uwagę przykuł wyróżniający się swym eleganckim ubiorem gość siedzący w rogu.
"A jednak są jeszcze ludzie którzy potrafią się dobrze ubrać. Koleś chyba z federacji jest…" - myślał. Po chwili znalazł się przy barze zamówił sok pomarańczowy, za który zapłacił nabojami kaliber 9mm i zwrócił się w stronę stołu przy którym była reszta kompani. Spojrzał na CJ a potem na jej kałacha.
"Taka ładna dziewczyna, a taka nieprzystępna. Ciekawe czy mnie tak naprawdę lubi?" – myślał uśmiechając się szczerze do kobiety.
-
Co tam wyczytałeś bracie? Jest robótka? Zrobimy to szybko i jedziemy dalej…
Dokąd udadzą się potem nie wiedział.
"Coś się wymyśli…" - rzekł w duchu.