Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-04-2008, 18:40   #4
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację


Drewniana chatka i wcale niekoniecznie ciepła. Niby chałupka, a jednak wcale nie taka mała. Trzy piętrowy dom w małej mieścinie był miejscem, w którym aktualnie znajdowała się Cornelia. Zbliżały się Święta Bożego Narodzenia. Dziewczyna nienawidziła Świąt. Były one sztuczną oznaką ludzkiej życzliwości, pustą, rodzinną miłością, której w rzeczywistości nie było.

- Kolejne zasrane Święta... - mruknęła pod nosem zapalając papierosa. Ciemny, toksyczny dym wyleciał z jej ust mącąc biel białych płatków śniegu. Niespecjalnie ją to obchodziła. Nienawidziła całej tej farsy, nie rozumiała po co ona jest.

- I tak wszyscy umrzemy... - dodała smutno patrząc jak papieros pomału sam się spala. Oparła się plecami o drewniany dom. Wewnątrz byli jej rodzice, młodsza siostra i starszy brat jak również babcia i dwie ciocie. Dziadka nigdy nie miała, znaczy nie pamięta by go miała.

- Palenie zabija powoli! - krzyknął w jej stronę jakiś starszy człowiek po czym życzył jej wesołych świąt. Czy on myślał, że kogoś obchodzą jego posrane życzenia?!

- Nigdzie mi się nie spieszy. - burknęła Cornelia bardziej do siebie. Rzuciła niedopalonego papierosa w górkę śniegu i weszła z powrotem do domu. Powiesiła swoją kurtkę obok reszty kurtek. Wszyscy mieli jakieś wesołe rzeczy ze światecznym akcentem. Bluzę z reniferkiem, do spodni przyszyty święty mikołaj z materiału, albo nawet jakąś głupią choinkę! Dziewczyna chciała ominąć wszystkich tak by jej niezauwazyli jednak nie udało jej się. Mama, która próbowała poprawić wygląd choinki zorientowała się iż jej córka idzie do swojego pokoju na górze, zamiast spędzić czas z rodziną.

- Cornelio, posiedź trochę z nami - powiedziała miło kobieta. Jej głos przesycony był życzliwością, co tylko potęgowało gniew jej córki.
- Nie. - odburknęła Cornelia.
- Czy Ty paliłaś?! - spytała, jednak dziewczyna przemilczała to - Kochanie, martwie się o Ciebie. Co się dzieje? - spytała podchodząc do niej i położyła swą dłoń na jej zimnym, rumianym policzku.
- Nic. - odpowiedziała naburmuszona strącając dłoń matki.
- Cornelia, jak Ty się zachowujesz?! Zwracaj się do mnie jak należy, nie jestem Twoją koleżanką!!
- Pierdol się! - syknęła i wbiegła na schody kierując się do swojego pokoju.
- Corni, ja tylko chciałam byś spędziła z nami trochę czasu! - nalegała matka.
- Nie mam zamiaru brać udziału w tej paradzie równości! - krzyknęła i zaraz po tym dało się słyszeć trzask drzwi.

Dziewczyna wskoczyła na swoje dużo łóżko i wyjęła telefon komórkowy. Ciągle myślami była przy tej sztucznej dobroci swojej matki.

- Nagle zrobiła się taka miła, ta jasne... - szepnęła sama do siebie po czym skupiła się na treści SMS'a.

Ty jedyna wiesz, że miłość to ból
i tylko ty znasz ludzkie cierpienie.
I nie ma nikogo, kto tak jak my
potrafi pojąć bezmyslne istnienie.
Bo to wszystko jest bez znaczenia
I tylko jeden błysk, ma tu sens
To nasza cicha, miłosna gwiazda,
lśniąca wspólnym, poświęconym życiem,
W imię miłości, wiecznej, walecznej
Tej krwawej i Å‚zawej, naszej odwiecznej.

KC., Cornelia.


Wysłała wiadomość i spojrzała na okno. Śnieg przypomniał jej dni nostalgii i zadumy. Pamięta, że pierwsze cięcie wykonała właśnie w zimę. Były to te same Święta, te najgorsze.

- Nienawidze ich. - syknęła i gwałtownie wstała z łóżka. Założyła ciężkie buty i narzuciła na siebie pomarańczową bluzę. Założyła rękawiczki bez palców i wsunęła na spodnie żółte getry-nakostniki. Ostatecznie założyła średniej długości, fioletowy płaszcz w czarną kratkę i po cichu zeszła na dół. Rozejrzała się uważnie czy nikogo nie ma w salonie i gdy była już pewna pędem ruszyła w kierunku wyjściowych drzwi.

- Jeśli gdzieś wychodzisz to może kupisz rodzynki?! - usłyszała wołanie swojej matki, zaś jej ton był irytująco miły.

- Kurwa... - przeklęła pod nosem zaciskając dłoń na klamce. - Dobrze! - odpowiedziała i pospiesznie wyszła z domu. Gdy tylko zamknęła za sobą drzwi wyjęła z torby paczkę papierosów.

- A ja powiem mamie, że paaaa-liiiisz. - usłyszała dziecinny głosik swojej głupiej siostrzyczki, która właśnie siedziała przy oknie w swoim pokoju na drugim piętrze. Dziewczyna spojrzała w górę i skrzywiła się niesmacznie.

- Spierdalaj gówniaro. Co Ty możesz o tym wiedzieć... - burknęła i wyjęła papierosa. Niespiesznie zatrzasnęła go w miękkich wargach swoich ust.
- Bo to zabija! - odpowiedziała mała.
- I tak prędzej czy później umrzemy. Nie ma nadziei na tym świecie...tutaj nie istnieją Happy End'y. - powiedziała melancholijnie Cornelia zupełnie jakby się zamyśliła.
- Ale Ty jesteś EMO... - rzekła jej młodsza siostrzyczka przewracając oczami.
- C-co?! Idź sobie pograć w pokemony! - syknęła Cornelia i schowała z powrotem papierosa do paczki, zaś paczkę, do torby. Cindy pokazała jej język i zamykając okno zniknęła z pola widzenia zirytowanej już mocno dziewczyny. Miała iść do sklepu, po jakieś tam "rodzynki". Nie odpowiadało jej to, ale cóż lepszego miała do roboty?
Sunąć z wielkim trudem przez ciężki śnieg usłyszała nagle pisk hamulców po którym nastąpił niewyobrażalny huk.

- Hmm...rodzynki, wypadek? Wypadek czy rodzyny? Idę, też chce to zobaczyć zanim tłum zasłoni mi widok. - mruknęła sama do siebie i zmieniając kierunek ruszyła w kierunku huku. A przecież mówiłam, że nie ma dla nas nadziei...wszyscy umrzemy, prędzej, czy później...
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline