Robin "Dziadek" Carver
Carver spojrzał przez ramię Richa na widok roztaczający się przed nimi. Nie był to zbyt ciekawy krajobraz - pomijając nawet to, że byli w końcu na pustyni. -No, pięknie... Trupy walają się dzisiaj po prostu wszędzie. - powiedział bardziej do siebie, niż do pozostałych. Spojrzał po twarzach reszty towarzystwa. Chyba nie tylko Carver miał trochę dosyć tego wszystkiego. Podróżują już od jakiegoś czasu, a żadnych porządnych zysków, jak do tej pory nie widać. Co krok za to natrafiają na kłopoty. Dziadek chciał westchnąć, ale powstrzymał się. W końcu, jakby na to nie patrzeć, jest teraz w pracy! A w pracy trzeba... pracować! I to solidnie!
- Mamy więc trupa. Martwi mnie, że nie wiadomo gdzie może być ten co go załatwił. Nie chciałbym skończyć tak samo jak ten koleś... - spojrzał na truchło leżące w krzakach - A zawsze to parę gambli więcej. Ale czy warto ryzykować... - zastanawiał się chwilę na głos, po czym powiedział - Idziemy? Jak będziemy ostrożni, to może nikt nas nie powystrzela. Killian? Panie Haze?
Spojrzał na wymienionych. Na Killiana, bo już go widział w akcji, we Fresno i okazało się, że nie jest kompletnym idiotą. A na Haze'a, bo w końcu podobno był wojskowym, jak Carver. A nie ma potrzeby, żeby reszta niepotrzebnie ryzykowała. |