Pierwszy z was zareagował Caelrashar. Łowca najpierw drgnął przepełniając się dziwną energią. Jego ruchy były teraz... zręczniejsze.
W międzyczasie Izer wyłamał sobie palce i wyskandował zaklęcie.
Klątwę bólu, sztuk trzy.
Troje zbrojnych, dwóch z toporami i jeden z morgersternem nieco zwolniło zostając za tymi z mieczami. Jednak się nie zatrzymali. Nie byli nowicjuszami i znali znaczenie słowa ból.
Wtem dwie rzeczy stały się jednocześnie - Quain, pozostając w idealnym spokoju, zaszarżował na jednego ze zbrojnych który nie został z tyłu - jednego z dwóch dzierżących miecze, a Caelrashar wypuścił dwie strzały. Obie przesiąknięte magią, pierwsza zielonego koloru a druga niebieskiego. Obie skierowane w różnych przeciwników.
Jednak obaj mieli miecze.
I wtedy stało się coś zupełnie niespodziewanego - ten z najemników, w którego leciała zielona strzała, po prostu ją odbił w locie!
Pocisk zmienił kierunek prawie trafiając Quaina. Prawie. Strzała uderzyła jednak w drzewo tuż za wojownikiem.
Na szczęście niebieska strzała ugodziła drugiego zbrojnego - prosto w mostek. Wbiła się głęboko prawie przebijając ofiarę na wylot. Człowiek jak biegł z uniesionym mieczem, tak nagle krzyknął i upadł na twarz pokonując jeszcze kilka metrów już leżąc.
Uderzenie serca później Quain zetknął się z drugim miecznikiem - tym który odbił strzałę. Wojownik miał jednak więcej szczęścia w ataku niż łowca.
Najemnik planował od razu z szarży zaatakować Quaina mieczem w prawe ramię. Na jego nieszczęście uderzenie barkiem w pierś było znacznie szybsze - i bardziej zgubne dla zbrojnego, ponieważ poleciał metr w tył lądując na plecach, a miecz wyleciał mu z rąk.
Odległość między nimi Quain pokonał w jednym skoku i wyprowadził pionowe cięcie, z góry do dołu - nieco inaczej niż zaplanował. Jednak efekt był ten sam. Najemnik miał głęboką ranę od klatki piersiowej do pachwiny.
W porannym powietrzu dało się czuć krew - pierwszą tego dnia. Kiedy tylko Quain uniósł głowę, ujrzał kolejnych trzech przeciwników - wyglądali na nieco zmęczonych samą szarżą. Jednak wszyscy dobrze wiedzieli że wywołane to było magią czarnoksiężnika. Najemnicy byli już bardzo blisko - niecałe pięć metrów od wojownika. Trzeba było działać szybko.
Przez cały ten czas Vedin, Ringold Dientai i Olsen Destrag przyglądali się walce gotowi zareagować w razie komplikacji. |