Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-04-2008, 20:29   #7
Latilen
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Ambu oparł się o ścianę. Jej zimno koiło ciało ciągle wstrząsane cierpieniem. Ale nie koiło duszy. Myśli nie rozproszyły się, a powoli zapadający mrok tylko je spotęgował. Ciało zaatakowało zimno. I strach. Jeśli to nie fatamorgana i Formidiel chciał go ochronić? Co się z nim stało? "Okrutny, Okrutny, Okrutny jesteś Panie, jeśli pozostawiasz mi tylko niepewność..." Człowieczyna miotał się, starał się rozumem objąć wszystko i nic zarazem. Ambu uśmiechnął się pod nosem sarkastycznie. "Jakżeż oni podobni do nas... Chociaż my zdajemy się jeszcze bardziej bezradni. Na nieswojej ziemi, wśród obcych..." Ambu przeniósł wzrok z miotającego się policjanta na śmietnik po drugiej strony uliczki. Coś się w niego wpatrywało. Zielona świecąca się żaróweczka przeszywała go na wskroś. Zupełnie jak oczy Form... Coś złapało Ambu za gardło. Tuż obok jego dłoni leżał rulonik wypchany ziołami. Zgnieciony, ale jeszcze się żarzył. Papieros? Upaść jak najniżej się da i odbić się od dna. Metafora zdała się świetnie odzwierciedlać obecną sytuację, aż nazbyt realnie. Cóż gorszego może się stać? Śmierć będzie wyzwoleniem od myśli. A po niej wieczna nicość. Jeśli będzie miał szczęście. Zaciągnął się papierosem i jednym uchem słuchał, jak policjant się jąka i stara zapanować nad sytuacją. Gryzący, duszny dym dostał się do jego płuc i wrzynał się w niego od wewnątrz. Ręka opadła bezwładnie. Starał się całym sobą poznać ten ohydny ludzki wymysł, co otumaniło na moment jego zmysły. Spojrzał ponownie na człowieka. Pot spływał mu po twarzy, chaos wnikał do duszy. Z chwili na chwilę. Z chwili na chwilę starzał się. Nie zewnętrznie, gdyż na to zapewne potrzeba było więcej czasu, ale wewnętrznie. Jakby ktoś dał mu zbyt ciężki krzyż i patrzył jak ten pod nim upada... "Zmącimy jego umysł na bardzo długo. Może się nawróci?" Ambu prychnął i zaciągnął się jeszcze raz. Odszukał malutkie zwierciadełko zieleni pod koszem na śmieci. Kot wychynął spod kontenera. Poturbowany przez życie, bez jednego oka, poszarpane uszy. Lekko kulał. Powoli, niepewnie, w napięciu podszedł do stopy Ambu i powąchał ją. Po czym otarł się o najmniejszy palec i wydał z siebie bolesne, urwane miau. Niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniają. Oczy zupełnie jak u Formidiela. Naiwne, ufne, jednocześnie płoche i uważne. Ambu westchnął. Powoli pamięć zacierała mu dokładny obraz twarzy Formidiela. Ile mogło minąć od chwili buntu? Gdzie po buncie by go umieszczono? Gdzie? Resztkę papierosa włożył między wargi i wziął delikatnie kota na ręce. Ten pozwolił się pogłaskać i nawet wydawał z siebie ciche pomruki, które zapewne miały być mruczeniem. Ambu powoli wstał, cały czas trzymając plecy oparte o ścianę obdrapanego budynku. Spojrzał w stronę policjanta. Ten z jakąś niemą prośbą wpatrywał się w niego.
- Może być do szpitala. - matowy, obojętny głos znów przebił, jakimś cudem, powietrze. Upadły wzruszył ramionami. Spojrzał na pozostałych. Każdy zanurzony we własnych emocjach, własnej przegranej, własnym cierpieniu. Kot polizał poranione palce Ambu.
- Ty możesz być jednak najszczęśliwszy z nas, wiesz mały? - Pogłaskał kota po głowie pełnej strupów i dodał głośnej.
- Jeśli będą mieć tam wodę... - mówienie bardzo męczyło, gardło zdawało się być suchą pustynią.
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline