„Sukinsuny zajebane, ja wam pokażę jak stąd wyjdę klawisze pierdolone…” pomyślał Oko i wstał powoli starając się nie okazywać bólu, który tak naprawdę był dość upierdliwy. Wstał powoli i splunął na ścianę wpatrując się wściekle w odchodzących klawiszy. Chciał ich zabić, pragnął ich bólu i strasznych cierpień. Strzelił kośćmi palców.
-Nic mi nie jest… Kiedyś tego pożałują – odwarknął nieco ściszonym głosem. Kane zaczął coś mu gadać od rzeczy. Nathaniel jednak nie słuchał go, był zajęty czymś innym. A tym „czymś” było przypominanie sobie wszystkich informacji, nawet niezwiązane z jego obecną sytuacją. Marzył o dawnej robocie i samotności, o samotnej jeździe motocyklem poprzez zniszczone pustkowia stanów, poprzez piach, mutanty i molocha.
Legł się na materac. Zamknął oczy i zacisnął pięści. Zasnął. Spał do wczesnego ranka. Wstał dość wcześnie, Kane jeszcze spał.
Oko poszedł się odlać i usiadł na krzesłach. Patrzył w ścianę. Nie miał po prostu, co robić. Ni ćwiczyć, ni czytać, ni walczyć, ni rozmawiać. Miał wszystkiego dość. Idiotyzm skierował go do tego pierdla. Idiotyzm i niewiedza. I kij z tym… fuck’n’shit! Miał ochotę komuś ostro najebać, skopać dupę i przylać w mordę. Ale nie miał, komu!!! Na wolności przynajmniej mógł pójść do baru i zrobić rozpierduchę, a tu co?! Gówno, dokładnie. Gówno i inny syf.
__________________ Kiedy rodzisz się, nawet góry toną we krwi...
I nastał czas że wylał Hades!!! |