Wchodzę na wierzchołek i w siadzie skrzyżnym jakbym miał medytować. Układam charakterystyczny znak równowagi dłońmi i zamykam oczy. Tworzę wiele chmur, bardzo wiele. Skupiam je na tyle, by były one gęste ale jednocześnie nie zaczęły się opady. Po całym procederze wstaje wyczerpany i idę do jakiegoś pokoju, potem odświeżam się a następnie udaje się do sali głównej, gdzie siadam na kanapie i odpoczywam. |