Miniony weekend zdecydowanie można było zaliczyć do udanych. Dlaczego? Przytulny pokoik w nadmorskim hotelu, towarzystwo przystojnego faceta, szczypta perwersji i szaleństwa – w zupełności wystarcza, aby uznać te kilka dni za udane.
Niestety wszystko ma swoje granice; weekend się skończył i nadszedł czas na powrót do rutyny życia codziennego w zatęchłej Warszawie.
Perspektywa marnowania cennych godzin mojego życia, wśród tych intelektualnie ubogich licealistów, napawała mnie jakże przeogromną radością – aż chciało się żyć.
„
Ładne pośladki, całkiem kształtne… Znając życie w głowie kompletna pustka, ale pośladki całkiem ładne.” Czasami miałem wątpliwości co do mojej orientacji seksualnej, które rozwiewał fakt, iż lubiłem po prostu wkurzać Darka.
Taaak, Dariusz Lewandowski – jedyny facet, który tak namieszał mi we łbie, że jestem z nim od dwóch lat i jakoś nie korciło mnie, aby przerywać to, co trwało już od tych dwóch pieprzonych lat.
-
Chyba najwyższy czas na poprawę kondycji, tygrysie – szepnąłem do lekko dyszącego Darka. Uszczypnąwszy (złapawszy/chwyciwszy) go za pośladek, ruszyłem długim korytarzem, uśmiechając się kącikami ust niczym jakiś Casanova. Torbę zarzuciłem na ramię i korzystając z okazji, przejrzałem się w szybie. „
Nie jest tak źle, choć zawsze mogło być lepiej…” Poprawiwszy fryzurę, ruszyłem dalej.
-
Nie, nie sądzę – mruknąłem w odpowiedzi do Lewandowskiego, przy okazji puszczając oczko do młodej kobiety, siedzącej w tym samym przedziale. –
Ale warto poszukać – dodałem, mając zamiar zaciągnąć Darka w jakiś pusty korytarz… Po prostu spragniony byłem jego namiętnych ust, jego dotyku na moim ciele…