Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2008, 21:13   #9
Asmorinne
 
Asmorinne's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemu
- Witaj Jenny! Niespodzianka! – krzyknęła matka całując ją w policzek.
- Witajcie! -Wymusiła uśmiech i ucałował obojgu. Matka weszła do domu rozglądając się zacisnęła usta.
- Dziewczyno ty kompletnie sobie nie radzisz! Taki nieporządek! Jak to tak można...a myślałam , ze jesteś samodzielna... – Powiedziała kręcąc głową, ruszyła w dalszą cześć domu
- A co tu tak zimno? Spytała z drugiego pokoju! Byś chociaż te naczynia uprzątnęła...

Ojciec uśmiechnął się i jeszcze raz przytulił się z córką
- Chciałem dać znać wcześniej...
- Rozumiem...wejdź...
Jennifer uprzątnęła wszystko z grubsza, nie zwracając na komentarze matki, zrobiła herbatę i zasiadła z rodzina do stołu.
-Przepraszam, ale musze wyjść z psem i zrobię zakupy... – powiedziała przerywając niezręczną ciszę. Bruno, tak nazywał się jej pies, natychmiast poderwał się widząc, że pani sięga po smycz. Kobieta prawie wybiegła z domu, po drodze mijając kilka sąsiadek, które mierzyły ją podejrzliwym spojrzeniem.
Sklep był niedaleko, otwarty 24 godziny na dobę nawet w święta, ze specjalną ławką i rozłożystym kolorowym parasolem dla miejscowych pijaczków.
Spostrzegła zgromadzenie niedaleko, powolnym krokiem ruszyła w tamtą stronę, przyglądając się uważnie.
Poczuła niepokój...

Nieszczęście, chłód i śmierć...

Tak mówiły karty, a myliły się rzadko. Jenny przyśpieszyła kroku, tłum stał i wpatrywał się w rozbity samochód. Jakaś kobieta próbowała, ratować nieruchome ciała. Bruno stał obok niej i machał wesoło ogonem.
Jenny stała widok krwi, nie wzbudzał w niej pozytywnych emocji. Bez zastanowienia chwyciła za telefon i zadzwoniła po karetkę.

Usłyszała nieokreślony bełkot.
- Oni jeszcze żyją! Dzięki Bogu! – krzyknęła i przebiła się nieco przed tłum. Nagle jeden z niedoszłych umarłych chwycił mocno „ratowniczkę” za ramię. Jenny stanęła jak zamurowana, Bruno zaczął szczekać groźnie.
 
__________________
Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia...
Asmorinne jest offline