Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-04-2008, 12:58   #10
traveller
 
traveller's Avatar
 
Reputacja: 1 traveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputację
Leon

Włączyli wycieraczki, śnieg padał już coraz gęściej a szumy w radiu nasilały się tak, że nie można było złapać nawet niczego z lokalnej rozgłośni. Leon zaklął cicho pod nosem, ściągnął czapkę i przejechał ręką po gęstych włosach.

-Nudzisz się co młody?

Widać było, że oboje nie darzą się zbyt dużą sympatią. Co prawda mogło być gorzej tak jak Josh Simons który wylądował z w łóżku z byłą żoną Franka przez co ten rozkwasił mu nos i skończył długoletnią przyjaźń ze swoim partnerem. Teraz dali mu żółtodzioba, do przyuczenia, rok max dwa. Akurat wtedy Frank będzie mógł ubiegać się o wcześniejszą emeryturę i wyjedzie z tej zapyziałej dziury. Ta myśl zawsze działała na niego kojąco.

-Wiesz Frank czasem zastanawiam się jak mogłeś spędzić całe życie w takiej dziurze i co najwyżej wypisać kilka mandatów w tygodniu.

-Aleś wyszczekany jesteś synku. Przykro mi ale nie jestem w nastroju żeby przerabiać znów tej samej śpiewki.

Ale Frank wiedział, że ten gówniarz który mógłby być jego synem ma rację. Powinien już dawno stąd wyjechać ale jakoś nie miał na to wszystko jaj. Całe świat zawsze kręcił się wokół Dark Mountain, ale niedługo zamieni to na słoneczną plażę gdzieś na Haiti. Tak, to by było coś.. Może jeszcze uda się poznać jakąś kobietę w średnim wieku.

Skręcili na sygnale z Boston Street z której można było wyjechać z miasta i dostać się wprost do autostrady i wjechali w Lincolna. Co dziwne prawie nikt ze sporego tłumu gapiów nie zareagował na głośne przybycie stróżów prawa.

-Co jest do chole..

Zatrzymali się najbliżej jak mogli przed tą dość dziwną sceną i wyszli z radiowozu. W tym momencie ktoś podbiegł do Leona łapiąc go za mundur i krzyknął.

-Pomóżcie jej na miłość Boską!
-Proszę się odsunąć i dać nam..


I właśnie w tym momencie poczuli, że coś tu jest nie tak. Bardziej usłyszeli to niż zobaczyli. Frank odsuwał ludzi na bok z poleceniem żeby stanęli z boku. Leon nie odstępował go ani na krok. Przed nimi był wrak samochodu, dalej szczekał jakiś pies ale nikt inny nic innego nie wydawało żadnych odgłosów. To właśnie szczekanie psa upewniło ich, że ta surrealistyczna scena dzieje się naprawdę. Dwóch poszkodowanych i jedna kobieta która jakoś nie przypominała ofiary wypadku. Frank podbiegł do szamoczącej się dziewczyny złapał za ramię i z trudem wyszarpnął ją z uścisku napastnika. Oboje ciężko zwalili się na śnieg po czym drżąc ciężko dziewczyna odczołgała się dalej, nie patrząc w stronę wraku i tego "czegoś".

Leon nie stał już tak twardo na śniegu. Jego kolana zrobiły się dziwnie miękkie w ciągu kilka sekund od chwili kiedy stanęli z Frankiem przed czymś co stanowczo wykraczało poza normalną sytuację. Spoglądał w martwe oczy kogoś kto na pierwszy i na drugi rzut oka powinien już umrzeć. To dla czego do jasnej ciasnej jeszcze żyje? Frank wstał ze śniegu otrzepując płaszcza patrząc z mieszaniną odrazy i przerażenia na dosłownie pół mężczyzny, który wciąż machał rękoma usiłując ich dosięgnąć.

-Chyba jest w szoku.. Leon zawiadom centralę żeby przysłali ambulans i strażaków.. trzeba go stad wyciągnąć. No co się tak gapisz ruchy!

Jeden pojedynczy huk zagłuszył jego słowa. Frank ze zdziwieniem spoglądał na swojego partnera który wydawało się z jeszcze większym zdziwieniem obserwuje lufę swojego pistoletu z której jeszcze przez chwilę unosił się biały smużek dymu.

Kula trafiła w sam środek głowy kładąc kres żałosnym wysiłkom jej właściciela. Reszta ciała bezwładnie opadła na maskę i już nigdy więcej nie miała się poruszyć. Tłum wstrzymał oddech. Starszy z policjantów szybciej doszedł do siebie, podszedł do Leona wytrącając mu broń z ręki i powalił na ziemię celnym sierpowym.

-Ty idioto! Wiesz co zrobiłeś? Ja umywam od tego ręce! Umywam, słyszysz !?

-Frank, on już nie żył, widziałeś to coś, jego oczy..

-Zamknij mordę i nie pogarszaj swojej sytuacji.

Podszedł do zmasakrowanych zwłok i sprawdził puls. Teraz to faktycznie już nie żył. Pomyślał z goryczą nad tym jak jego partner zmarnował sobie życie. Przeklęty osioł. Na szczęście są świadkowie i nikt nie wrobi go w takie bagno 2 lata przed emeryturą. Otworzył drzwi od strony kierowcy i nachylił się nad zwłokami kobiety, wyglądającymi znacznie lepiej od tych tkwiących na masce. Kobieta krwawiła z kilku ran i wyglądało na to, że jej nogi są zmiażdżone ale mogła jeszcze żyć. Szukał pulsu choćby słabego, ledwo wyczuwalnego ale wyglądało na to że ten pasażer także nie miał szczęścia. Miał już dać sobie spokój kiedy kobieta zamrugała powiekami. Był pewien że to widział.
A więc żyje, pewnie i tak stanie przed sądem za spowodowanie wypadku ale żyje. Musi zawiadomić pogotowie. Odczepił pasy i wyjął kobietę z samochodu i szedł z nią wolno na rękach do radiowozu czując na sobie spojrzenie całej masy ludzi. W między czasie Leon powoli podniósł się z ziemi ale Frank zignorował go całkowicie. Zdawało mu się że usłyszał słaby głos kobiety, wyglądało na to że majaczyła przychylił ucho żeby usłyszeć słowa brzmiące jak niezrozumiały pomruk. W ciągu następnej sekundy poczuł eksplozję bólu z którą nigdy wcześniej nie miał do czynienia.

Zęby kobiety wgryzły mu się w ucho odrywając spory kawałek. Za nim dotarło do niego co się stało zaczął krzyczeć, słyszał własny krzyk nie zdając sobie sprawy że to on jest tym który krzyczy, próbował odtrącić kobietę ale jej chude sine ręce stawiały niespotykanie silny opór. W końcu upadł na kolana wciąż trzymając kobietę w swoich ramionach, która wgryzała się coraz bardziej w jego szyję, bezwładnie zwiesił w dół głowę. Frank Marconi był jednym z pierwszych którzy tej nocy spojrzeli śmierci w oczy. I wrócili żeby o tym opowiedzieć.
 
__________________
"Tak, zabiłem Rzepę." - Col Frost 26.11.2021
Even a stoped clock is right twice a day

Ostatnio edytowane przez traveller : 17-04-2008 o 08:20.
traveller jest offline