Wątły imp aż podskoczył, gdy usłyszał od dziada o korytarzach wentylacyjnych. Z ekscytacji zaczął oddychać coraz szybciej. Powietrze świszczało przelatując przez zarośnięte grubymi włosami nozdrza impa.
- (...) kto chce niech idzie ze mną - padło ze strony dziwnego stworzenia, które mówiło na siebie Kilu. Imp od razu odwrócił się w jego stronę w obrocie jednocześnie odrywając się na wysokość łokcia od ziemi. Machając słabo rozwiniętymi skrzydłami powoli przemieścił się kilka metrów, by w końcu we właściwym sobie stylu wylądować w miejscu docelowym. Możnaby się spierać, czy było to lądowanie, czy też imp po prostu spadł na podłogę.
Sapiąc jeszcze głośniej patrzył z błyszczącymi oczami na Kilu. |