Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-04-2008, 16:48   #7
SG
 
SG's Avatar
 
Reputacja: 1 SG nie jest za bardzo znanySG nie jest za bardzo znanySG nie jest za bardzo znanySG nie jest za bardzo znany
Gdy pojawił się niezapowiedziany gość, Lele miała właśnie zamiar uciąć sobie jeszcze krótką drzemkę, nim zabierze się do swych zwykłych obowiązków. Po głowie jeszcze plątał się jej ostatni sen o radosnych, rozćwierkanych maślanych ciasteczkach w kształcie ptasich główek. Już czule włożyła Oko do wyściełanego pudełka, by zaciemnić sobie obraz, już siadała na łóżku, i kiedy wzięła lekki zamach, by rzucić się na poduszkę, jej przygotowania zniweczyło wtargnięcie niezapowiedzianego jegomościa.

Lele zamrugała. Jednym okiem. Gdy staruch gramolił się na stołek, ona wyjęła Oko z pudełka i posłała je na zwiady. Idealnie okrągła kulka podleciała do intruza i przyjrzała mu się z bliska, kilkakrotnie go okrążając. W nim samym nie znalazła nic nadzwyczajnego – no może poza ilością woskowiny wydobywającej się z jego pokaźnych, żółtawych uszu. Myśli chochlicy zaczęły pędzić przez wesoło hasające tabuny znanych jej słodkich przepisów.

„Miodu to z tego nie będzie” – pomyślała. – „Ale kolor… kolor ma piękny” – zachwycała się, próbując dopasować barwę wosku do jakiegoś ciastka.

Lele zajrzała też gościowi przez ramię do opasłej księgi, ale natychmiast zmarkotniała. W tomiszczu nie było żadnych obrazków, a chochlica nigdy nie miała ani tyle zapału, ani rozumu, by rozszyfrować te wszystkie ślimaczkowate kształty. Nawet jej Rodzinna Księga Wypieków składała się wyłącznie z rysunków.

Chochlicze dziewczę wyjęło spod poduchy paczuszkę słodkich czekoladek z bóg wie jakim nadzieniem i zaczęło zajadać, słuchając mowy osobliwego jegomościa jak dobrej opowiastki. Gdy staruch zaczął opowiadać o zmasakrowanych snotlingach, Oko jej błysnęło (i oko też). Zbliżyła je na odległość zaledwie kilku centymetrów od twarzy przybysza, ten jednak zdawał się nie zauważać przypatrującej mu się kuli.

„Z krwi snotlinga dałoby się zrobić przepyszny lukier!” – ucieszyła się.

Propozycja związana z torturami była równie kusząca – tam krwi mogło być jeszcze więcej. Lele stwierdziła jednak, że za długo musiałaby czekać, więc gdy tylko człowiek się oddalił, z fiolkami w kieszeniach fartucha poczłapała za gnomką Kilu i uczepionym jej impem Słodziakiem w stronę korytarzy wentylacyjnych.

„Salę tortur odwiedzę najwyżej później…” – postanowiła, wychodząc.

Zatrzymał ją jeszcze gnom Buba. Lele pomyślała chwilę nad jego pytaniem, po czym odparła:
- Później.
 
__________________
Do zobaczenia w maju!

Ostatnio edytowane przez SG : 17-04-2008 o 16:52.
SG jest offline