Kane po obudzeniu się usiadł na ziemi i rozejrzał się. Zobaczył to co wczoraj, czyli nic ciekawego. Cztery ściany i drzwi. Nudy...
Dzień zaczynał się znowu od szybkiej gimnastyki. Kane praktycznie zapomniał dlaczego tu jest i po co. Stracił rachubę czasu, dlatego zapytał się Nathaniela: - Ile my tu już jesteśmy? Tak dużo czasu minęło od śmierci Zera i Wacka, szkoda że tak szybko odeszli i nie mogliśmy ich lepiej poznać...Jego słowa zostały przerwane ponieważ wtedy klawisze wnieśli jedzenie przez drzwi i towarzysze wzieli się do szamania jadła. Była to jak zwykle ciapka, ale była trochę lepszą ciapką niż zawsze. Smak długo pozostawał w ustach. Potem akcja przybrała tempa i do celi wszedł nie kto inny jak drogi McKnight. Strażnicy szybko wzięli Kane'a i Oko pod ramienia i postawili ich w pionie, a potem naczelnik zaczął mówić. Kane wysłuchał go i przypomniał sobie cel jego pobytu w więzieniu. Ale przecież nie powie tego przy Nathanielu.
- Oko, wiesz...- zwrócił się do towarzysza - mam pewną sprawę do pana naczelnika, ale nie mogę o tym mówić przy tobie. Wybacz...
- panie McKnight, czy możemy porozmawiać na osobności? Tutaj czy w innym miejscu?
Jeśli Oko został wyprowadzony to Kane zaczął mówićL:
- A więc tak...[ukryj=Lio]panie naczelniku, nazywam się Kane i jestem Sędzią zwalczającym gang "Purpury" na Bronxie. Kiedyś byłem żołnierzem gangu "Zielonych", lecz po zlikwidowaniu mojego domu przez "Fiolet" przystąpiłem do samotnej walki z przestępczością zorganizowaną. Mam nadzieję że słyszałeś trochę o mnie. Proponuję współpracę polegającą na dostarczaniu informacji od więźniów, ale wy pozwolicie mi wykańczać osobników mających coś wspólnego z "fioletowymi" bez żadnych konsekwencji, mam nadzieję że to będzie owocna pomoc - Kane uśmiechnął sie nieznacznie[/ukryj] |