Kranoslud lekko zdenerwowany słowami starca, chciał jeszcze zwrócić jego uwagę i zdobyć SWÓJ ekwipunek. Niestety w trakcie wypowiadanych słów, starzec wszedł do innego pokoju i zatrzasnął drzwi..
Razem z innymi Thrulir wyszedł z holu..szli w kierunku stajni. Na miejscu okropnie śmierdziało, jak to w stajni, i krzątali się bez opamiętania, i bez celu, stajenni. Było ich bardzo dużo, z pewnością ich liczba przewyższała znacznie liczbę koni. W momencie gdy jeden z nich przechodził koło krasnoluda, Thrulir rozpoczął 'rozmowę': -Przeprszam..przeprszam..- lecz stajenny nawet nie drgnął, poszedł dalej. Zbliżał się kolejny...tym razem już bez słów, kapłan mocno chwycił go za przegłub i przyciągnął przed siebie: - Witam..doszły mnie słuchy, że jesteście w stanie zapewnić wszystko o co poproszę...
Sługa lekko potaknął. - Dobrze...bardzo dobrze...Proszę dokładnie zapamiętać..drugi raz nie zamierzam powtarzać. Mianowicie, proszę dostarczyć : Koszulkę kolczą, najlepiej miedzianą, do tego cały, stalowy zestaw ochronny:zbroja, hełm, rękawice, ochraniacze. Wytrzymałe metalowe buty podbite skórą. Tutaj proszę uważać- modlitewnik. Dwuręczny młot bojowy, naprawdę solidny. Oczywistym jest...zapas jedzenia i picia na kilka dni, hubka, krzesiwo, śpiwór, plecak, pochodnie.-ciągnął kapłan- Rozumiem, że może to zająć panu bardzo wiele czasu, dlatego proszę udać się do miasteczka, tam odnaleźć mój dom..mieści się on przy północnym trakcie..dom z czerwonej cegły. Znajdziesz tam wszystko co masz dostarczyć
Stajenny stał bez jakichkolwiek ruchów, pewnie starał się zapamiętać do krasnolud wymienił. -... no to spinaj konia, jazda!.
Stajenny jak na komendę, z miejsca ruszył do najbliższego osidłanego konia i wyjechał z terenów zamku.
Thrulir uśmiechnął się: "Starzec miał racje..głupi, a pracowici..biedni głupcy zniewoleni przez magie.. i począł szukać jakiejś kupki siana, na której mogł odpocząć do powrotu sługi.
Ostatnio edytowane przez Maciekafc : 19-04-2008 o 13:35.
|