Krasnolud popatrzył po tym co dostali jego wcześniejsi towarzysze. Bał się o stan jego jedzenia, bał się o stan jego piwa i co ważniejsze bał się, że jeśli nie dostanie tego, że nie przetrwa podróży.
-„Bez płaszcza i muła dałbym sobie radę, ale to muszę dostać!” – myślał gorączkowo.
Przypatrywał się kolejno młodziakowi, któremu słudzy dali niektóre zniszczone elementy ekwipunku i przedstawicielowi jego rasy, który nie otrzymał zbroi. Napięcie było coraz większe. W końcu przyszedł sługa i krasnal z ulgą stwierdził, że jego ekwipunek jest w najlepszym stanie jak dotąd. Dostał sporo piwa i wyborne jedzenie. Dostał muła i płaszcz podróżny i wszystkie inne rzeczy.
-Wszystko gra, ruszajmy! – rzekł, dziarskim tonem.
Jednak po chwili na czole krasnala zarysowały się ledwo widoczne zmarszczki.
-Ale czy ktoś wie, gdzie my wyruszamy?! – rzekł, przyglądając się towarzyszom.
__________________ Idzie basista przez ulicę, patrzy a tam mur przed nim. Stoi przed nim i stoi, a wkrótce mur się rozwala... Jaki z tego morał? "Albo basista jest głupi albo niedorozwinięty." |