Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-04-2008, 21:35   #196
mataichi
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Książe Bolko

Czas mijał nieubłaganie a po krzyżaku nie było ani śladu i zarówno Anzulewicz jak i Vasques, który przecież wskazał tą szopę, zaczęli się niecierpliwić. Żołnierze początkowo ostrożnie a z czasem coraz śmielej przerzucali kolejne graty z marnym skutkiem.

Książe... może moja prośba jest niezbyt przyzwoita... -Gabriel zbliżył się do Bolka, tak by tylko on słyszał te słowa - ale może twoja - zamilkł na chwilę szukając odpowiedniego słowa - ... charyzmatyczna małżonka... pomogła by nam w tej kwestii? Wszak ma ona wiele ukrytych talentów... a moje umiejętności tutaj się kończą. Bez niczyjej pomocy nie wykurzymy zwierza z nory... czyli mówiąc po chłopsku... jesteśmy w dupie.

-Nie ma takiej potrzeby, zaraz się tu zjawi ktoś, kogo zdolności wystarczą w zupełności. –powiedział pewnym siebie głosem Książę, choć sam nie do końca ufał swoim słowom, ale nie dał tego po sobie poznać. – „W końcu ten stary cap nie raz mnie zawiódł.

Ledwie dokończył zdanie a do szopy wparował nie kto inny jak sam mistrz Emanuel, jednak tym razem jego oblicze nie przypominało jak zazwyczaj miny poczciwego starca. Był niesamowicie skupiony, o czym świadczyły liczne bruzdy, jakie pojawiły się na jego starczym czole. Bez słowa rozglądnął się po starej szopie i dopiero teraz Książe z trudem dostrzegł jego prawie bezdźwięcznie poruszające się wargi wypowiadające słowa zaklęcia. Starzec wolnym krokiem stanął pośrodku budynku zaledwie o krok od Bolka.
- Pokaż się! – zachrypiał kończąc czar a w pomieszczeniu przez chwilę zrobiło się niezwykle duszno, po czym nastała cisza.

Wszyscy zaczęli się rozglądać wokoło, lecz ku niezadowoleniu zebranych nic się nie wydarzyło. Mistrz Emanuel jednak nie wydawał się tym zmieszany i odrzekł po cichu – Jeśli to nie zadziałało to najwyraźniej go tu nie….

-KSIĄŻE TUTAJ! – krzyknął jeden ze strażników a następnie wskazał ręką na dziwny naciek na ścianie. W oka mgnieniu wyostrzył się i nikt nie miał już wątpliwości co a w zasadzie kto to był.

Wtopił się w ścianę budynku, kim on do licha jest?!

-Niesamowite. – stwierdził strażnik znajdujący się najbliżej formułującego się cienia i swoją fascynacje przypłacił życiem. Błyskawicznie von Truttcheweitz wystrzelił ze ściany tnąc biedaka przez piersi i nie zatrzymując się ani na krok naparł na kolejnego żołnierza, który równie zaskoczony co poprzednik zdołał jedynie sparować pierwsze uderzenie Marszałka…drugie pozbawiło go głowy.

Potrzeba było dwóch trupów, żeby wojowie wzięli się w garść i na czele z Bolkiem zaczęli atakować jednocześnie na przeciwnika, który mimo to zbijał i parował kolejne ciosy. Był w istocie niesamowitym szermierzem.

Krzyżak bez wahania wykorzystał lukę w formacji i pozornie samobójczo rzucił się e między żołnierzy i krew kolejnego obrońcy grodu przyozdobiła wnętrze szopy. Zbliżył się tym samym niebezpiecznie do Księcia, który stał się jego głównym celem. Piast z trudnością oganiał się od precyzyjnych ataków Marszałka i ku własnemu przerażeniu potknął się o stare wiadro przewrócone wcześniej przez jednego z jego żołnierzy. W blasku pochodni ledwo dostrzegł klingę spadającą na jego skroń.

To koniec” –pomyślał, ale pan Anzulewicz w ostatnim momencie przyszedł mu z pomocą, zmieniając tor lotu miecza. Teraz nawet Gabriel dołączył się do walki, który wraz z wybawcą Księcia obskoczył nieśmiertelnego.
-Ściąć mu głowę!- krzyknął szaleńczym głosem Sokolnik, wiedział, bowiem, że wzięcie tego przeciwnika do niewoli będzie graniczyło z cudem a jego marzenie o staniu się nieśmiertelnym uleciało.

Książe poderwał się z ziemi ciskając w Burkaharda wiaderkiem, które stary wojownik roztrzaskał w locie mieczem, nie przewidział jednak, że Bolko będzie na tyle głupi a może niesamowicie odważny, że skoczy wraz za rupieciem wprost na wyciągnięty miecz.

Zimna stal zatopiła się w lewym ramieniu Sokolnika, który nie bacząc na rany złapał krzyżaka za ręce unieruchamiając go….zanim Wielki Marszałek Zakonu Krzyżackiego zdołał zrozumieć, na czym polegało zuchwałe zagranie władcy w powietrzu prawie jednocześnie świsnęły dwie klingi i głowa nieśmiertelnego potoczyła się między pozostałymi przy życiu żołnierzami.

Krwawiący obficie Bolko osunął się na kolana….

***

Tymczasem przed szopą profesor Paprocki mógł dostrzec jak z szopy pośpiesznie ucieka starzec, o którym już wiele słyszał i jak plotka głosiła parał się czarną magią. Mistrz Emanuel jak tylko Marszałek zaczął wyłaniać się ze ściany nie myśląc długo nagle zapragnął zaczerpnąć świeżego powietrza najlepiej jak najdalej od szopy. Mimo odgłosów walki, jakie za sobą usłyszał nie obrócił nawet głowy, los jego Księcia nie był mu obojętny, ale zajęcze serce podpowiadało mu, ze nie przeszkadzanie to najlepsza pomoc, jaką może ofiarować swemu władcy.

Dźwięki walki równie szybko jak się rozległy tak ucichły a jeden z żołnierzy stojących przy drzwiach odwrócił się słysząc pytanie profesora Paprockiego. Twarz żołdaka była cała biała a nad jego ramieniem mag mógł dostrzec niedawne pobojowisko po stoczonej walce.
 
mataichi jest offline