Propozycja zrobienia niedużej przerwy w podróży spotkała się z nader przychylnym spotkaniem. Sam inicjator jako ostatni dotarł do drzwi karczmy, jako że wcześniej napoił wierzchowca i sprawdził, czy coś się rumakowi nie stało podczas tej dość krótkiej, niejako próbnej, jazdy.
- Witaj, karczmarzu! - powiedział po przekroczeniu progu. - I ty, bardzie - dodał, dostrzegając, i słysząc równocześnie, siedzącego w rogu śpiewaka.
- Dla mnie sok - zdecydowanym gestem zrezygnował z darmowej porcji trunku - a potem coś do jedzenia. Jakaś kasza, mięso... nie za dużo sosu.
Nie lubił babrać się w tłuszczu, z którego zwykle składały się sosy w takich miejscach...
Rozejrzał się jeszcze raz dookoła. Gospoda była pusta, co zdecydowanie sprzyjało rozmowom. A karczmarz, jako ze nie miał gości od rana, powinien być rozmowny...
- Podążamy na północ. W zasadzie spacerek, bo chcemy tam kogoś odwiedzić. - Na razie nie miał zamiaru wdawać się w szczegóły. - Jak nazywa się najbliższa wioska? I jak do niej daleko? Zdążymy przed wieczorem, czy też czeka nas nocleg w polu?
Na pytania bardziej szczegółowe był jeszcze czas... |