Ostatnio przeczytałem że USArmy zainwestowało w technologie ochronne zabezpieczające ich sprzęt elektroniczny przed skutkami ataku nuklearnego.
Jeśliby więc jakaś baza wojskowa z takim sprzętem znalazła się odpowiednio daleko od epicentrum wybuchu, „nowa”, postapokaliptyczna\postapokaliptystyczna (niepoprawna skreślić) ludzkość mogłaby otrzymać w spadku kilka sprawnych, nowoczesnych samolotów.
(PS.: Informacje o tych zabezpieczeniach antynuklearnych są niepotwierdzone.)
Jest jeszcze jedna możliwość na latanie po zagładzie. Skoro ludzie będą potrafili zbudować lotnie, czy sterowce, to dlaczego mają nie umieć skonstruować jakiegoś samolotu, czy helikoptera? W końcu to też wymyślili ludzie, tacy sami jak inni. Wystarczy powtórzyć ich sukces. Co prawda prace nad taką maszyną będą utrudnione z powodu panujących warunków, ale będą również ułatwienia. Historyczni wynalazcy musieli tworzyć wszystko od podstaw, natomiast po zagładzie na pewno zostaną jakieś plany, wraki samolotów, czy pozostawione na pastwę losu silniki, które będą wzorem dla wynalazców nowego świata. Zostanie tylko odtworzyć dobrodziejstwo cywilizacji.
Jest tylko jeden problem. No, właściwie to więcej niż jeden
... Odtworzenie produkcji maszyn zajmie bardzo dużo czasu, a zakłady produkujące je będą priorytetowym celem Molocha\mutantów\gangów\czy-jeszcze-innego-zła. Jedynym sposobem na sprawną produkcję jest obrona tych zakładów. Tylko że to wymaga dobrego zorganizowania się, czyli inaczej mówiąc będzie możliwe dopiero wtedy, gdy podzielona ludzkość zacznie się jednoczyć odtwarzając „stary” swiat, a to już zupełnie inna historia.... chyba.