Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-05-2008, 02:57   #5
Leonidas
 
Leonidas's Avatar
 
Reputacja: 1 Leonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znany
Kylie siedziała przy stole na którym rozłożone było kilka dziwacznych przedmiotów – kobieta-diabelstwo zawsze miała słabość do magicznych zabawek, jak je określała i to pewnie były jej nowe nabytki. Sam pokój nie wyróżniał się za bardzo: komoda, prosty stół, kilka krzeseł. Jedynym charakterystycznym akcentem było łoże z baldachimem. Grawerowane drewno, pościel z najlepszych materiałów – zdecydowanie był to luksusowy rekwizyt. Nie pasował do tego miejsca, ale wiele mówił o właścicielce. Na widok Pera Kylie uśmiechnęła się kącikiem ust. Wstała i odezwała się niemal jak zawsze beznamiętnym tonem głosu:
-A oto i mój najdzielniejszy sługa – na słowo ‘sługa’ Kai podniósł brew w geście zdziwienia, diabelstwo najwyraźniej chciało osiągnąć taki efekt gdyż uśmiechnęła się ponownie po czym kontynuowała
– A może powinnam mówić do ciebie inaczej… na przykład Strażniku Portali? – starała się wymówić ta nazwę z przesadną dokładnością. Patrzyła uważnie na Pera pilnie doszukując się jakiejś reakcji, gestu, czegokolwiek. Kai stał niewzruszenie ciągle z podniesiona brwią, po chwili odezwał się:
-Wezwałaś mnie tylko po to by mi to zakomunikować?
Kylie zrezygnowana odwróciła od niego wzrok, wzięła do ręki jedno z dziwnych urządzeń ze stolika i oglądając je odezwała się ponownie.
-Nie, dowiedziałam się troszkę o tobie i chciałam ci to powiedzieć. Gdyby nie to, że jesteśmy w Sigil to może powinnam była być zdziwiona, że wartownik opuścił miejsce które nakazano mu strzec, ale tu na styku wszystkich parszywych sfer dzieją się rzeczy daleko bardziej dziwniejsze. Ale nie po to cię wezwałam. Chcę byś kogoś zabił. Nazywa się…
-Wiesz, że nie jestem zabójcą – przerwał jej spokojnym głosem Per.
-Zamilcz! – Kylie rzuciła trzymany przedmiot o ziemię tak, że odbił się od niej parokrotnie, przerzuciła też na niego gniewny wzrok – Ty pieprzony trepie, od momentu gdy dla mnie pracujesz zabiłeś już wystarczająco wiele osób by spokojnie zasłużyć na miano zabójcy. Dlatego zrobisz to co ci każe.
-Moje zadanie polega na ochronie ciebie – mówił pełen spokoju Kai – nie będę zabiał kogoś kto mnie nie atakuje, powtarzam to po raz kolejny, nie jestem zabójcą.
-A tamta bitwa w zaułku? – kobieta-diabelstwo zmieniła ton, teraz już mówiła pełna spokoju z lekką nutką ironii w głosie.
-Wystawiłaś mnie, zostawiłaś mnie otoczonego z tamtą zgrają, robiłem tylko to co niezbędne by przeżyć. Byłbym ci wdzięczny gdybyś nie robiła mi tego ponownie.
Kylie zamyśliła się trochę, po czym uśmiechnęła się lecz tym razem inaczej niż zwykle… uwodzicielsko. Położyła swoje smukłe dłonie na odsłoniętych biodrach i powolnym krokiem podeszła do Pera.
-A może ty chcesz czegoś innego – stanęła niemal na nim, napierała piersiami na niego, a jej stojące włosy delikatnie łaskotały go w podbródek.
-Powiedz, czego chcesz – mówiąc to zaczęła rękami przesuwać się po jego pancerzu. Kai, czuł się, lekko mówiąc zdezorientowany, poczuł, że jest mu coraz goręcej, a serce zaczyna mu bić wyraźnie szybciej.
-Chodź – diabelstwo zaczęło go ciągnąć w stronę łoża. Per chciał się zatrzymać ale nie potrafił, w głowie wirowało mu setki obrazów. Powoli zaczął tracić poczucie rzeczywistości, na przemian przepełniała go euforia, żądza i pragnienie.
-Chodź – powtarzała Kylie
–Zabijesz dla mnie kogoś.
Kai, uważaj, tu działa magia! Kai, opamiętaj się! – odezwał się mentalnie miecz wojownika.
-Nie… nie – myśl zaczęła pojawiać się w głowie Pera
-…Nie! – wreszcie zdołał odezwać się na głos Kai.
-Nie zabije dla ciebie, nie jestem zabójcą. – na twarzy Kylie na moment pojawiło się zdziwienie, lecz po chwili pojawił się na nim ten sam szelmowski uśmieszek co zwykle. Odsunęła się od niego i zachichotała.
-No, no, musze powiedzieć, że jestem pod wrażeniem, mało komu udaje się nie poddać działaniu tej magicznej mikstury połączonej z moja magią. No cóż, w każdym razie próbowałam. Na razie nie mam dla ciebie rozkazów, przyjdź do mnie godzinę po szczycie w nocy, muszę gdzieś się udać, na razie możesz iść – kończąc zajęła się na powrót swoimi zabawkami na stole podnosząc najpierw tę którą wyrzuciła.
Kai wyszedł z komnaty Kylie.
-Dawniej nic takiego nie miało by miejsca… Jak mogłem dopuścić by ktokolwiek zdołał na moment zachwiać mą wolę.
-Prawda, na moment straciłeś kontrole – w umyśle Pera znów pojawił się głos miecza
- Musimy się jak najszybciej stąd wydostać. Stajesz się cieniem tego kim byłeś, kim byliśmy. Uważaj na siebie.
Miecz Kai’a odkąd wylądowali w Klatce odzywał się mniej niż zawsze. On też musiał się czuć nieswojo, nic z resztą dziwnego. Zostali związani ze sobą na zawsze, a teraz byli w sytuacji która nie powinna mieć miejsca. Oboje pragnęli wyrwać się stąd, wrócić na posterunek, byle dalej od tego miejsca.
Wychodząc kątem oka Per dostrzegł goblina wpatrującego się tępym wzrokiem w jakiś słój. Wreszcie wyszedł na świeże powietrze, chodź określenie świeże było grubą przesadą. Ruszył przed siebie. Nie obchodziło go gdzie. Po paru krokach zorientował się, że jest śledzony. To z pewnością byli ludzie Kylie która lubiła sprawdzać swojego wojownika. Dziś jednak Kai nie chciał jej ułatwiać zadanie. Zaczął kluczyć między wąskimi i śmierdzącymi uliczkami Ula. Gdy tylko upewnił się, że obserwatorzy ruszyli za fałszywym tropem udał się w kierunku bezpieczniejszych części Sigil. Po paru chwilach minął trzyosobową grupkę jakiś człekokształtnych istot. Czekali na jakiś łatwy cel więc jedno spojrzenie wystarczyło by upewnić ich, że atak na mierzącego prawie dwa metry wzrostu wojownika odzianego w dziwną zbroje i budzący grozę samym tylko wyglądem miecz będzie ostatnią rzeczą jaką zrobią.
Po dłuższym marszu otoczenie się zmieniło, nie było już tak wiele gruzu, przechodnie pojawiali się coraz częściej. Kai znalazł się w tłumie. Obok niego szedł jakiś postawny jegomość pod rękę z dwoma niezwykłej urody sukkubami, biedak sam sobie zaciska pętle na szyi, obok jakiś humanoid o fizjonomii trolla wcisnął jakiś kit jakiemuś innemu trepowi i prowadził go w stronę zakamarka, na szubienicy przedstawiciel Łaskobójców właśnie zaciskał pętle jakiemuś osobnikowi o mordzie jaszczurki – przed nią samą zebrał się spory tłumek by zobaczyć egzekucję – Kai wypatrzył tam paru złodziei okradających niczego nieświadomych trepów. Obok niego przeszło stado uzbrojonych w włócznie i dziwaczne halabardy Bariuarów. Per zaciągnął głęboki oddech – nie chciał tu przebywać, ale nie miał innego wyjścia – po paru sekundach zniknął w tłumie.
 
Leonidas jest offline