Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-05-2008, 20:44   #6
Qumi
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Zabawy z Tricią nie stanowiły rzadkości i sporadycznych spotkać… Od kiedy dziewczyna została przyjęta do pracy i od kiedy do części jej obowiązków należało odwiedzanie pokoju Onyxa, zdarzało się to wyjątkowo często, czasem z nudy, czasem z zaciekawieniem, lecz nigdy nie było to coś ważnego dla Onyxa, zaledwie gra dla zabicia nudy. Poza tym rozkoszował się myślą, że tylko on potrafi wywołać u niej orgazm, to jak ją owijał wokół swojego palca, to jaką miał nad nią władzę. Władza, sex i przemoc… bardzo ciekawa i ponętna mieszanka i mimo, iż czasem urozmaicali sobie swoje igraszki poprzez bardziej wyzywające i niebezpieczne zabawy, agresji w jej rzeczywistym znaczeniu, nigdy nie było. Jednak z dzisiejszym dniem się to zmieniło…

Kiedy blada dłoń Onyxa owinęła się wokół jędrnych ud Tricii, coś błysnęło w mroku, lecz oczom Onyxa, szczególnie w ciemności, niewiele może umknąć i nie umknął mu sztylet, który zbliżał się w kierunku jego mrocznego serca. Okrzyk, podniecenie, strach, fanatyzm, te emocje… wzbudziły w Onyxie dreszcze, chęć zagłębienia się mnie, lecz był na tyle świadomy, że oznaczałoby to jego zgubę… Ręka Tricii zadrżała w powietrzu, znieruchomiała a na twarzy dziewczyny malowało się zaskoczenie i strach…

Uśmiech w ciemności.

Po paru minutach dziewczyna się ocknęła z transu wywołanego zaskoczeniem i tak intensywnymi emocjami. Zobaczyła swoją dłoń trzymaną w mocnym uścisku przez Onyxa oraz swój sztylet trzymany pomiędzy jej biustem przez jego drugą rękę. Chciała zrobić krok w tył, ale poczuła ból, jak ręka ściska się mocniej wokół jej nadgarstka i ustąpiła. Onyx się uśmiech lubieżnie, prowadząc czubek sztyletu po ciele zdrajczyni, od szyi, poprzez piersi, po uda aż do warg sromowych, gdy nagle chwycił go mocniej i skaleczył ją delikatnie w udo. Chciał sprawdzić czy broń była zatruta, minęło kilka chwil i nic się nie działo.

Prawdę mówią Onyx poczuł się nieco urażonym tym brakiem wiary w jego umiejętności… jakoby takiej małej dziwce udało się jego zabić w tak prymitywny sposób… Lecz chwilę potem go to rozbawiło, poza tym dało mu niesamowitą mieszankę emocji i był jej za to w sadystyczny sposób wdzięczny…

-Pora przyszła by się jej odwdzięczyć…- Myśl przyszła niczym sadystyczny uśmiech na twarzy Onyxa.

Chwycił on ostrze i przejechał nim delikatnie po dłoni po czym odrzucił go na bok, na podłogę. Z rany na ręce leciała ciurkiem krew spadając na podłogę… lecz w pewnym momencie ku przerażeniu Tricii zaczęła płyną w drugą stronę, pomiędzy palcami Onyxa, jakby stanowiła jego zabawkę. Jego oczy świeciły podnieceniem puścił on przerażoną dziewczynę, ta się przewróciła, lecz po chwili wstała i zaczęła niczym osaczone zwierze, w panice biegnąc w stronę drzwi, nadal nie wydając z siebie okrzyku.

-Och czyżby zaschło ci w gardle ukochana, pozwól więc że ci ulżę.- Krew w postaci wstęg poruszających się w powietrzu niczym mitycznego orientalne smoki, o których czytał Silver, dopadły dziewczynę przy drzwiach, obwiązując jej usta niczym knebel, jej ręce niczym lina, podobnie jak nogi. Potem ruchem ręki Onyx skierował ją na ścianę obok, gdzie krew zastygła, stając się twarda niczym stal i przykleiła się do ściany, przytwierdzając dziewczynę niczym więźnia w lochach, stopy miała nad ziemią, aby ból mógł spływać i kumulować się w jej nadgarstkach. Przerwał on połączenie pomiędzy linami wiążącymi ją a swoją raną, nadal miał nad nimi władzę, więc nie było potrzeby utrzymywania więzi.

Podszedł do niej, nagiej, wiszącej na ścianie i zaczął głaskać niczym stęskniony kochanek po jej twarzy. Chwycił ją delikatnie za szyję i polizał po policzku, dziewczyna była przerażona, ale jednak podniecona mając w pamięci ich zabawy. Bez dalszych gier wszedł w nią ostro, szybko, tak żeby ją bolało, w sposób, który był i przyjemny i wyjątkowo bolesny. Napierał w nią patrząc się w jej oczy, wzrokiem, który dawał do zrozumienia, że to dopiero początek. Dopiero teraz przypomniała sobie o krwawiącej dłoni, ona ją też mocno trzymała… gdy nagle zauważyła coś… pod jej skórą coś… jakby wąż a może owad… poruszało się, pełzało. Pojawiały się kolejne owady, wszystkie wychodzące z miejsca gdzie zakrwawiona dłoń trzymała jej pierś. Rozlazły się po niej całej, czuła ból, strach, orgazm…

Spojrzała przed siebie próbując się wyrwać, krzyczeć, zobaczyła lustro. A w nim jego gwałcącą ją i owady na całym jej ciele, pod jej skórą, na jej twarzy. Gdzieniegdzie „wyskakiwały” jak delfiny po łuku i wracały pod skórę, były to dużo mniejsze wstęgi krwi z małą główką przypominającą węża. Wtedy poczuła, że Onyx dochodzi, w dzikim szale wpatrywał się w nią, jego ruchy były ostrzejsze, bardziej gwałtowne, a z jej twarzy zaczęły spływać łzy, wpatrywał się w jej twarz wchłaniał wszystkie jej emocje, niby gąbka, próbująca pożreć ocean. Jego uśmiech był aż nienaturalnie szeroki.

-Stój!- rozległ się w głowie Onyxa głos Silvera, lecz on nauczył się go ignorować i tak też tym razem zrobił… doszedł.

-Teraz dziwko kto wie, może urodzisz moje dziecko – ruchem ręki przywołał wszystkie „węże” spod jej skóry, które spłynęły do jego ręki. Uwolnił ją a ona spadła zrezygnowana ze ściany, obrócił ją i tym razem bez walki w całkowitym zobojętnieniu poddała się jego woli. Nie bawiło go już to tak bardzo więc odrzucił ją od siebie, tak że uderzyła głową o ścianę.

-Mów! Powiedz mi kto cię nasłał, chyba że masz ochotę stać się moją osobistą zabawką do reszty swych mizernych dni! A uwierz mi znam wiele nieprzyjemnych zabaw, dużo, dużo nieprzyjemnych zabaw, to był tylko ich przedsmak. – po czym jej knebel się lekko rozsunął pozwalając jej mówić. Wściekłe, lecz usatysfakcjonowane oczy Onyxa spoczęły na niej wyczekująco.
 
Qumi jest offline