- Czasami tak chcą bogowie - powiedział wesoło Cliff. - Dzięki temu więcej zostaje dla innych...
Przyzwyczaił się zarówno do otwarcie wyrażanego zdziwienia, jak i braku alkoholu w ustach...
Uniósł kubek do ust... Sok był najwyraźniej świeżo wyciśnięty.
Delektując się napojem uważnie wsłuchiwał się w słowa karczmarza. "Opuszczona wioska?" - pomyślał. - "Bez nazwy? Ciekawe..."
Ludzie opuszczali swe domy z różnych powodów. Dziwne było to, że ani karczmarz, ani przygrywający im bard nie znają nazwy wioski...
Pochylił się nad podaną mu przez karczmarza strawą. Jedzenie było naprawdę smaczne...
Gdy karczmarz skończył mówić powiedział:
- Osobiście byłbym za tym, żeby wyruszyć teraz. Najwyżej spędzimy kilka godzin w tych ruinach... Ale jak chcecie. Jeśli będziecie się upierać by zostać tu na noc, to bez problemu mnie przekonacie...
Uśmiechnął się, a potem zwrócił się do karczmarza:
- Od jak dawna ta wioska jest opuszczona? I czy krążą jakieś plotki na jej temat? |