Michelle
Michelle za wszelką cenę starała się ominąć jeźdźców. Wolała nie przekonywać się na własnej skórze jakie mają zamiary. Niestety, teren uniemożliwiał rozwinięcie prędkości powyżej 30 km/h, więc nie było mowy o ucieczce. Wszyscy mogli się jedynie przyglądać jak Indianie zbliżają się do samochodu. Kobieta po słowach Coyote wzięła broń z deski rozdzielczej i trzymając ją w ręku jechała dalej. Gdzie by Cię tu schować - myślała. W końcu wiedząc, że jeźdźcy są już blisko wrzuciła zabezpieczoną Berettę pod siedzenie. Gdy dostrzegła wzniesioną w górę rękę jednego z czerwonoskórych na jej twarzy wystąpiło zdziwienie.
- To wy się znacie!? - krzyknęła do Coyote lekko oburzona
Mimo całego zajścia latynoska nie zdejmowała nogi z gazu. Dopiero, gdy wódz zwrócił się w ich stronę zaciekawiona zwolniła. W momencie, gdy koń Indianina zrównał się z samochodem, kobieta zatrzymała wóz. Na słowa człowieka z pióropuszem odpowiedziała:
- My również witamy o wielki wodzu tych regionów - mówiła wyniośle zdając sobie sprawę, że jedno źle sformułowane zdanie, lub nie wspomnienie o tytule może rozgniewać rozmówcę. W końcu, kto zna tych Indian? Podróżujemy tędy i opuścimy twe tereny jak najszybciej będziemy mogli, gdyż nie chcemy nadużywać Twej gościnności o wielki - kontynuowała.
__________________ Nie-Kud*aty, ale ciągle z metalu... |