Ciekaw był, skąd gość po tamtej stronie wziął nadwyżkę informacji... Której najwyraźniej zabrakło innym posiadaczom bransolet. A może tylko jemu...
Ale pomysł przedstawienia się nie był zły... Poza tym personalia tego kogoś coś mu mówiły...
- Wielki Samotnik - w głosie mówiącego zabrzmiało rozpoznanie. I pewne rozbawienie. - Miło mi.
Odchrząknął.
- Cholera... Jeszcze trochę, a bym zapomniał porządnie mówić - powiedział. W zasadzie do siebie, ale i tak było go słychać.
Widać odchrząknięcie podziałało, bo głos zabrzmiał znacznie czyściej.
- Zhaaaw Kthaara z tej strony. Chociaż mogłeś nie słyszeć...
Zamilkł na ułamek sekundy.
- Może więcej ci powie miano Hammurabi... Albo Troll - z tonu jasno wynikało, że mężczyzna podający się za Zhaaawa w najmniejszym stopniu nie przejmuje się tym niezbyt pochlebnym przydomkiem.
- W moim pałacu nie ma miejsca na wielką imprezę, więc możesz coś wymyślić... Daj znać. Kwadrans po nieparzystej.
- Kthaara. Bez odbioru.
Rozejrzał się po swoim królestwie. W zasadzie nie był przygotowany na przyjmowanie gości. Lodówka prawie pusta, spać nie ma gdzie... siedzieć też... Tyle, że było dość czysto...
A nawet w takich podłych czasach nie wypadało zapraszać gości z własnym wyżywieniem. I łóżkiem pod pachą...
Wbrew komunikatowi nie wyłączył całkiem bransolety. Pozostawiona na nasłuchu nie emitowała żadnych fal. A gdyby w środku siedział mały, paskudny nadajniczek, który odezwie się, gdy bransoleta odbierze określony impuls... Cóż... O 'lewych' sygnałach emitowanych przez świecidełko dowie się natychmiast. Nie po to odwiedził sklep z elektroniką, by nie móc się przygotować na taką ewentualność.
W dodatku nikt, nawet Konsorcjum, nie namierzy go w ciągu pół minuty... Ani nie dotrze do niego w pięć minut...
Zapadł w wygodnym fotelu. Pamiętającym lepsze czasy. I pewnie lepszego właściciela. Podgryzając kolejnego paluszka, tym razem podgrzanego w mikrofali, czekał na nowe wieści.
Uśmiechnął się. Mogło zrobić się ciekawie... |