Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2008, 15:44   #7
Fehu
 
Fehu's Avatar
 
Reputacja: 1 Fehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodze
Rayvitch
Nietrudno było znaleźć rynek. Jako doświadczona zielarka wiedziałaś, że należy ufać nosowi. Podążyłaś więc za smrodem świeżych ryb i w krótkim czasie odnalazłaś port, a wiadomo, że gdzie port, tam i targowisko. Straganów było od groma i trochę, a zewsząd rozchodziły się najdziwniejsze, niekoniecznie przyjemne zapachy. Rozejrzałaś się uważnie. Dzikie tłumy kupujących nieco ograniczały widoczność, ale bez większych problemów odszukałaś stoisko z ziołami. Był to niewielki kramik prowadzony przez jakąś starą, przygarbioną kobietę. Uśmiechała się przyjaźnie i twarz miała jakąś taką szczodrą i dobrotliwą, co dodało ci nieco śmiałości. Podeszłaś bliżej i zaczęłaś się uważnie przyglądać towarom wystawionym na drewnianym stole. Wiele roślin wyglądało znajomo, choć trafiły się i takie, których nie mogłaś rozpoznać. Staruszka, widząc twoje zainteresowanie jej straganem, podeszła do ciebie i zapytała uprzejmie z szerokim uśmiechem na twarzy:
- Czegoś ci potrzeba, kochaneczko?

Sera
Widok z dachów był rzeczywiście doskonały. Na zachodzie lśniła wielka tafla morza. W popołudniowym słońcu fale mieniły się złotem i srebrem. Wyglądało to rzeczywiście cudownie, jednak nie miałeś czasu na podziwianie widoczków. Czym prędzej przeskoczyłeś na jeden z pobliskich dachów. W trakcie tego "spaceru" zaobserwowałeś kilka rzeczy. Po pierwsze całe miasto otaczał gruby i wysoki mur, gdzieniegdzie upstrzony basztą strażniczą. Drugi mur, nieco niższy i węższy, biegł wewnątrz miasta, również na planie okręgu. Ów wewnętrzny mur dzielił Everdret na dwie zasadnicze strefy. Nietrudno się domyślił, że w środku, tam gdzie znajdowała się wielka twierdza, mieszkali ludzie zamożniejsi. Jak później usłyszałeś, strefa zewnętrzna (pomiędzy dwoma murami) nazywana była Pierścieniem. Po drugie zaobserwowałeś, że Pierścień również jest podzielony, choć już nie tak "oficjalnie". W pewnych jego częściach domy wyglądały na większe i okazalsze, w innych zaś na mniejsze i niezadbane. Po trzecie miasto przecinała srebrzysta wstęga - rzeka Adas-Midoras. Wypływała z okolicznych gór, przepływała przez Everdret i wpadała prosto do morza, pół mili za miastem. Port natomiast zbudowany był tuż obok ujścia rzeki, na samym skraju Everdret. Po wstępnej analizie budowy miasta, postanowiłeś poszukać dla siebie jakiejś w miarę bezpiecznej kryjówki. Pomyślałeś o dokach. Tam często znaleźć można jakieś opuszczone magazyny. Chwilę później byłeś już na miejscu. Poszukiwania schronienia zacząłeś na własną rękę, jednak szybko zdałeś sobie sprawę, że nie obejdzie się bez pomocy "odpowiednich" ludzi. Przepytałeś kilku takowych, jednak nie potrafili wskazać ci żadnego pustego magazynu. Najwidoczniej miałeś jednak szczęście. Gdy, zawiedziony głupotą mieszkańców, poszedłeś poraz drugi obadać doki, zobaczyłeś otwarte tylne drzwi jednego ze składów. Po cichu wślizgnąłeś się do środka. Nikogo nie było. Zaczekałeś parę minut. Nikt nie przyszedł. Uśmiechnąłeś się tryumfalnie i rozejrzałeś się po magazynie. Rzeczywiście wyglądał na nieużywany od dawna. Wszędzie pełno było pajęczyn, a podłogę pokrywała dość gruba warstwa kurzu. Wszędzie walały się jakieś trociny i kawałki drewna. Zdałeś sobie sprawę, że musiał to być skład jakiegoś tartaku, albo czegoś w tym rodzaju.
- A zatem, zakwaterowanie mam chyba z głowy - mruknąłeś do siebie.

Dragar
W okolicy portu panował straszny zgiełk, ale mimo to karczmę zobaczyłeś już z daleka. Właściciel wiedział, skąd nadciągać będą potencjalni klienci. Już przy bramie wjazdowej stała tablica z "reklamą" tawerny. Odstawiłeś więc swego wierzchowca do stajni i wszedłeś do gospody. Od razu powitały cię dzikie okrzyki pijanych marynarzy i podniesione głosy coraz przerywane wybuchami śmiechu. Zamrugałeś kilka razy, nieco oszołomiony całym tym rabanem. Barman biegał między stolikami nienadążając za zamówieniami klientów. Uśmiechnąłeś się nieznacznie. Znajomy widok... Poczułeś się nieco pewniej i naszła cię ochota na odrobinę rozrywki. W porę przypomniałeś sobie, jak nieprzyjemnie musisz pachnieć i nieatrakcyjnie wyglądać w przepoconych i brudnych ubraniach. Za pozwoleniem gospodarza skierowałeś się pod schodach na górę, do wolnego pokoju. Tam młoda dziewka o rudych, kędzierzawych włosach szykowała ci już kąpiel. Uśmiechnęła się do szeroko, a wychodząc puściła do ciebie oczko. Godzinę później zszedłeś z powrotem na dół, w nowym komplecie ubrań, świeży i pachnący. Zbliżał się wieczór, a słońce wyraźnie chyliło się ku zachodowi. Postanowiłeś zamówić sobie kufel piwa, potem może drugi, albo i trzeci... kto wie... Siedziałeś tak sobie przy dębowym stoliku, sącząc powoli bursztynowy trunek i przyglądając się z rozbawieniem awanturze dwóch spitych żeglarzy. Wówczas kątem oka dostrzegłeś, że pomiędzy stolikami przeciska się ta urocza dziewczyna, którą spotkałeś na górze. Spojrzała w twoją stronę i rozpromieniona ruszyła w twoją stronę. Dosiadła się do ciebie i powiedziała wesoło:
- Witaj, nieznajomy! Nie widziałam cię tu wcześniej - nagle przerwała, jakby coś jej się przypomniało i dodała podekscytowana - Już wiem! Bierzesz udział w tym całym wyzwaniu, czy tak?

Del
Po zasięgnięciu języka u pewnego przechodzącego właśnie obok jegomościa, udałeś się do karczmy zaraz za wewnętrzną bramą. Atmosfera w gospodzie nie przypominała zbytnio biesiad w podmiejskich tawernach. Ludzie wyglądali raczej na zamożniejszych, aniżeli na biednych. Nie dziwiło cię to jednak. W sumie, kto chciałby się bawić wśród snobów. Wiedziałeś jednak, że w dzisiejszych czasach te gorsze karczmy zupełnie schodzą na psy i nie można się w nich czuć bezpiecznie. Nagle zauważyłeś ciemnoskórego drowa, w którym rozpoznałeś swojego oponenta. Widać on też nie miał zaufania do portowych tawern.

Loffta
Przekroczyłeś główną bramę miasta i od razu skierowałeś się do następnej, która prowadziła do wewnętrznej strefy. Tam rozejrzałeś się uważnie. Dookoła widać było dziesiątki pięknych i zadbanych kamienic. Były tam również większe posiadłości, gdzieniegdzie trafił się nawet istny dworek. Od razu widać było, że mieszkają tam ludzie zamożniejsi. Postanowiłeś więc nieco dokładniej przyjrzeć się okolicy. Zacząłeś przechadzać się uliczkami, uważnie rozglądając się na boki. Przed co większymi willami zatrzymywałeś się na chwilę, by dokładnie je obejrzeć. W niedługim czasie odnalazłeś Główną Siedzibę Straży Miejskiej oraz budynek, gdzie mieściło się Przedstawicielstwo Legionu Królewskiego. Po długim spacerze udałeś się do gospody niedaleko wewnętrznej bramy. Klientela owej karczmy różniła się nieco od tej z typowych portowych tawern. Większość gości stanowili co bogatsi rzemieślnicy i strażnicy. Nie było tam aż tak głośno i wszyscy byli przynajmniej na tyle trzeźwi, żeby nie spaść z krzesła. Gospodarz też był raczej dostojny, ubrany w modne, czyste ubrania. Nie działo się nic ciekawego...

Melegaunt
Zdałeś sobie sprawę, że nie ma sensu czekać aż pogoda sie poprawi, chociażby z racji, że mogło to nastąpić dopiero za parę tygodni. I tak już byłeś poważnie spóźniony. Czym prędzej przygotowałeś więc powóz i nie tracąc cennego czasu ruszyłeś na północ, a później na zachód. Droga była potworna. Przemierzyłeś całe Zimne Pustkowia i Jeszcze Zimniejszą Puszczę, aż wreszcie dotarłeś na szczyt Wichrowego Stoku. Stamtąd droga była już łatwa. Wystarczało kierować się wybrzeżem na południe. Po długiej i wyczerpującej podróży zajechałeś wreszcie do Everdret. Szybciutko rozpakowałeś bagaże i wyprawiłeś wóz w powrotną drogę. Tak oto wkroczyłeś do miasta zwanego Klejnotem Morza...
 

Ostatnio edytowane przez Fehu : 06-05-2008 o 16:01.
Fehu jest offline