Wątek: Tacy jak ty 3
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2008, 21:32   #676
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Ray`gi; Bratanie się z demonami ma jeden poważny mankament. Demony są nieprzewidywalne. Chaotyczne. Nigdy nie wiesz na jakiego trafisz. Zdarzają się opiekuńcze, jak Gaav wobec Valgaava, zdarzają się kochające, jak Verion wobec Słonka. Ale demony żyją w innym planie astralnym, w planie mgieł. I świata poza nim nie widza. Wszystko co egzystuje na innych planach jest dla nich równie obce, co nic nie znaczące. A że czasem nadarza się okazja, by zabawić się czyimś kosztem - bywa, że demony przyjmują propozycje sojuszów od przedstawicieli innych ras. Co z reguły kończy się w jedyny możliwy sposób. Znudzony demon wyrzuca zabawkę, poszukując nowej. Dziwne więc, że od niepamiętnych czasów trafiają się odważni, którzy próbują swego szczęścia szukając łask u demonów.
Uważasz, że Astaroth nie jest dobrym kandydatem na Nowego Shabranifo. Zdajesz sobie sprawę, że demony bardzo, BARDZO nie lubią, kiedy śmiertelnicy wtrącają się w ich sprawy prywatne, ale zamierzasz być pierwszym, który zadrze z Władcą Mgieł i przeżyje!

Nie wierzysz, jakoby Astaroth sam stworzył plan mgieł w Wymiarze Bieli. Nie przyjmujesz tego do wiadomości i nazywasz go raczej nieprawowitym dziedzicem, niż władcą tego, co jego. Kradziej! Spadkobierca Ritha, też coś. Wszystkiemu winna jest Mistress. Jakim prawem wybrała jego?! I ciebie?! Pf.

W sumie postronnemu obserwatorowi ciężko byłoby określić o co właściwie ci chodzi. Nie chcesz władzy ani potęgi, wściekasz się na Mistress, zabraniasz Astarothowi władania Mgłami, jednocześnie nie myśląc nawet o przyjęciu jego propozycji zostania skazicielem któregoś żywiołu. Twoje postępowanie jest istną zagadką!

Barbak; Znalazłeś się... tutaj. W Wymiarze Bieli, 600 lat wstecz. W czasoprzestrzeni, która nigdy nie istniała. A może... to ta, z której pochodzisz nie miała racji bytu?
Bzdura. Tam się urodziłeś, wychowałeś, tam walczyłeś, wygrywałeś, przegrywałeś, miałeś przyjaciół i wrogów. To wszystko... zabrał ci... SAM sobie to odebrałeś!
Cierpieli? Chyba nie. Powrócą? Za 600 lat? Chyba. Warto było?

Fioletowe niebo nie zwiastuje niczego Dobrego.

Kejsi; Wróciliście. Kissi żyje, Satchem żyje. Ilu zginęło? Zginęli...? Wiedzieli co... KTO ich zabił...?
Czy Alamanakh wie, że... przypieczętowaliście los Tamtych? Czy tego właśnie się spodziewała, takiej decyzji z waszej strony? Czy to była wasza misja? A może wykonaliście to, co... chcieliście wykonać?

Bo Kissi będzie żył. Bo Satchem będzie żył. Bo Kejsi ‘nigdy już nie wypchnęła’ zielarki z balkonu? Bo nie ocaliliście duszy Ilundila? Bo nikt się o tym nie dowie? Hm?

Światło pozwala wam wybrać. Lecz może... może widzieliście to, co łatwiej było dostrzec? Oczywiste, wygodne wyjście, wskazane przez Veriona?
Wszystko wam przygotował. Zapiął wszystko na ostatni guzik. Hm?

Fiolet nieba nie jest raczej wyrazem waszego tryumfu.

Rasberry Forest by *GeneAut on deviantART

Tev; Dla ciebie Rith nie stanowi problemu. Nie wiesz właściwie o co tyle halasu. Rith zginął, zabiliście go jak innych, wielu innych. No i co z tego?
Waldorff stanowczo drażni cię ostatnimi czasy. Zniosłeś opętanie Thomasa, znosisz gadatliwośc Kejsi, znosisz nawet Ray`giego. Ale przemiany kaplana w jakiegos Funghrimma czy jak mu tam, nie. Nie i tyle. Waldorff reprezentował sobą coś ... innego, oryginalnego, coś fajnego. Co właściwie się zmieni? Jako kapłan był... był skory do bitek. To akurat lubisz. Może nie był najlepszym kapłanem, to prawda, ale był... fajny.

Thomas;
Odzyskałeś ciało. Odzyskałeś Żywy Ogień. O dziwo, Astaroth oddał ci ostrze do ręki, nie sztychem w serce.
Uzbrojony, ruszasz na spotkanie z Verionem.
- Hapsssen, hapssssen...
Oj... Czy aby...? Wiesz... co robisz...?
- Hatsh-enth… - cichutki szum liści.
- Oh my, bardzo zły moment, skrzydlaty przyjacielu, verry, VERRY bad!;3 – słyszysz głos Veriona.
- ...hatshien ovhna... hatshien ovhna... – zaszumiała trawa.
- Go back – odparł surowo Verion. – Go back, dammit, you fool! – warknął.
Pokaż się. Pokaż swoją gębę i fioletowe oczka, choć na moment. Najwyraźniej Kihara Riona nie ma ochoty się z tobą widzieć w danej chwili. Czekasz jeszcze chwilę, ale zrezygnowany wracasz do reszty drużyny.

Charlotte; Rozwrzeszczana parówa znowu biega wokół i morduje wasze uszy tekstami o Świetle i Almanakh. Litości. Spotkanie rodzinne przebiega całkiem uroczo. Tatuś-Thomas próbuje wymigać się od ojcostwa, ale po chwili ulega. Upadły Anioł i alimenty? Byłoby słodko.

Astaroth; No. Najwyższa pora zabrać się do dzieła...
Azmaer zjawia się na wezwanie.
- Jesteś pierwszym, który zrodził się z mojego chaosu. Nie jesteś jednak zwykłym tworem, ale moim przyjacielem, wręcz synem. Dlatego tobie, jako pierwszemu wyznaczam zadanie, od którego zależą losy fioletu.
- Co tylko rozkażesz, Pa... Ast i Aroth.
- Daję ci zadanie skażenia żywiołu ziemi.
Oczy Azmaera robią się wielkie jak talerze. Demon mruga ze zdumieniem, wpatrując się w ciebie w osłupieniu. Chyba nie spodziewał się usłyszeć czegoś takiego z twoich ust.
- Zgodnie z twoją wolą, uczynię co w mej mocy – obiecał, z wahaniem, jakby zgadzał się na samobójczą misję.
- Od tej chwili korzystaj z mojej mocy, za pomocą tego – wręczasz mu miecz.
- Nie jestem godzien – kłania się tobie, odbierając ostrz.

Wysyłasz psy na poszukiwania. Z ujadaniem odbiegają.
Teraz pora sprawdzić jak radzi sobie Tho...
O. W ogóle sobie nie radzi, jak się okazuje – albowiem powraca, z kwaśną miną. Wygląda na to, że Verion olał go, jak to mówią gęstym i ciepłym strumieniem moczu [problem w tym, że Verion nie potrafiłby nawet gdyby chciał...]

Funghrimm;
- Wygląda na to że tamta cześć koszmaru jest za nami.
‘Oh my’, wręcz przeciwnie. Nieboskłon puszy się od fioletowych chmur, przez które przebijają się walecznie przebłyski białego światła.
Śmierć? O tak, wieczny spokój. Jak przyjemnie będzie zginąć w heroicznej walce i zaznać odkupienia win. Jakie to proste.
Poświęcenie? Ucieczka od kłopotów?
Fioletowe kłopoty mają to do siebie, że nie chodzą parami, za to śledzą uparcie swój cel. Zadrżeć z demonami oznacza brak spokoju. Wiecznego. Świętego. Każdego. Fioletowe chmury kłębią się w ciszy ponad wami.
Pora zając się swoimi niedokończonymi sprawami. One jednak czują najwyraźniej większa potrzebę zajęcia się wami...

Wszyscy;
Wrzuta.pl - Nightwish - Sleeping Sun

- Nie boimy się was! – pogroziła niebu Kejsi. - Możecie nas ścigać, tępić, ale Biel nigdy nie wygasa, Światło nigdy nie gaśnie! Nie poddamy się!
- My również nigdy się nie poddamy – obiecuje Astaroth.
- Czy nie staliśmy się Tacy jak Oni? – spytał retorycznie Barbak.
- Morradine, Reorxie oraz ty Grungi – mruknął Funghrimm. - Wzywam was na świadków mojej przysięgi. Zgodnie z odwiecznym obyczajem i świętymi prawami oddaje swoje życie w wasze ręce.
- Almankh nie jest opętana w tym świecie – wydzierała się Kejsi. - I przyjdzie nam z pomocą, czekajcie wy, fioletowe farfocle, przyjdzie, przyjdzie, przyj...!!!

Transcend the Mundane by *GeneAut on deviantART

Z nieba spłynęła pętla wijących się, mglistych, białych smug. Wpatrujecie się w nią niczym zahipnotyzowani, jest coraz bliżej, jest...! Spada na ziemię i mknie zygzakowato, zostawiając za sobą ślady białych strug mgieł, które formują się w szczyty pasm górskich, a na końcu w...!

Lord of the Earth by ~krazykrista on deviantART

- Barbaku synu Zerat`hul`a – odezwał się gromkim pomrukiem smok. – Zwątpiłeś.
Olbrzymia paszcza rozwarła się, jakby smok chciał pożreć Gwiazdę – a z pewnością zmieściłaby się w jego szczękach!...
Zionął w waszą stronę kulą białego ognia, po czym rozwiał się znów na kometę z mgieł.
Kula ognia malała w oczach, zamiast rosnąć, zbliżając się, sycząc. Barbaka zamurowało, mieliście wrażenie, że wrósł w ziemię, i kiedy wszyscy umknęli, on stał nadal, niemal ze łzami w oczach zapatrzony na ogień. Białe płomienie z sykiem rozbiły się o orka, otaczając go aurą białej mgły. Barbak nie krzyczał z bólu, nie szalał, nie turlał się po ziemi. Stał, w fascynacji patrząc na swe wielkie, zielone dłonie. Białe płomyki skupiły się wokół jego szyi, na której pojawił się...

http://www.phoenixdesignjewellery.co...es/N2-HOME.jpg

- Zwątpiłeś, Tak Jak Ja, jak my wszyscy – usłyszeliście jeszcze głos Lavendera z wnętrza białej komety. – Mimo to jesteś tutaj.
Trzy smoki. Symbol Bieli. Symbol Lavendera.

Biała kometa zawraca! Jest... jest szybka, o diabli, cholernie szybka, jest...!!! Omiata was wirem białych mgieł, po czym kurczy się, coraz bardziej się kurczy, aż jest już tylko niewielkim wirem krążącym wokół Kejsi. W końcu skupia się w białą chmurę, formującą się w realne kształty.

Resurrection by ~muhoho-seijin on deviantART

Trójskrzydła kobieta zerka na Kejsi, uśmiechając się przyjaźnie. Dolne prawe skrzydło protekcyjnie obejmuje osłupiałą chimerkę, cofa się, upuszczając jedno skrzące się prześlicznie, białe pióro, lądujące na nadstawionych łapkach Kejsi.

- W ciemnościach jasne światło... – wyszeptała Almanakh, spoglądając w niebo, z którym dzieje się coś naprawdę złego!

Final Sunset by *zeiva on deviantART

* * *
I wtedy... Wtedy, kiedy wściekłość uderzała mi już do głowy, gniew palił na skórze a żal zbierał wilgoć łez na oczach, wtedy... powiedział...
- Stęskniłem się za tobą.
Wściekłość, gniew, żal, słowa. Uwięzły w gardle dławiącym klinem. Otworzyłam szeroko oczy, ale nie widziałam nic poza... jego... uśmiechem.
Jak mogłeś?!
Jak mogłeś to powiedzieć tak... po prostu...?! Przecież my... już więcej... już nigdy... się nie spotkamy! Moje uczucia cię bawią, nic dla ciebie nie znaczą, nie interesują cię, ty tylko... ty... powiedziałeś to tak... powiedziałeś to... tylko... mnie! Nikomu... innemu!...
Zaprosiłam cię...
To był... głupi pomysł. Nie powinnam. Już nigdy więcej się nie spotkamy, tylko ta jedna noc, tylko... Byłam... samotna. Po odejściu Lavendera czułam się tak... Szukałam pomocy, pomocy kogoś kto... Kim.. ty... jesteś...? Wiem, że nie powinnam. Wiem, że tylko na to czekasz, żeby zabawić się, moimi uczuciami, moją naiwną radością, ukojeniem, po którym przyjdą jeszcze większy żal, głębsza pustka, wstyd, obrzydzenie do samej siebie. Nie zależy ci! Wiem o tym! Uwielbiam to.
Ja tylko... zaprosiłam cię. Chciałam to zrobić, gdyż... gdyż twoje oczy... nie umiem... ich zapomnieć... nigdy nie umiałam...!
Wszystko było dobrze. Uśmiech, zimna krew, składne zdania, bez drżącego głosu. Było przyzwoicie i przyjacielsko. A ty niespodziewanie ująłeś moją dłoń i pocałowałeś ją. Dotyk twoich ust pali na skórze. Głos się łamie, serce dudni, odwracam wzrok, nie umiem znaleźć słów, myśli, nie umiem nazwać uczuć. Jeden, głupi gest. Obudzone setki dawnych marzeń.
Tylko jedna noc. Tylko jeden taniec. Zatańczysz ze mną, tak jak cię prosiłam. Nie z Nią. Ze mną. A potem wrócisz do niej. Tak jak zawsze wracałeś. A ja będę czekać. Jak dawniej. Pewnego dnia ulegniesz. Wiem o tym. Zostaniesz ze mną dłużej niż na noc.

* * *

- ...Zabłysło promykiem nadziei
Pełna wiary i odwagi
Pełna blasku promieni
Ruszyłaś samotnie
Na śmierć...

Za co walczyłaś
Jest niepokonane
A w co wierzyłaś
Oto dziś nastało
Imię twoje będzie wychwalane
Śmierć o nim nie zapomni...

- Ti-ja;3



Wszyscy; Zjawia się Verion. U boku Almanakh.

Poczuliście to. Fala. Jakby niebo wybuchło.
Gravity Well Alpha by *GeneAut on deviantART

Wszystkie chmury zassał naraz jeden, niewielki punkt, jakby na nieboskłon rzucono czar implozja. Pulsujący punkt, otoczony wirem wijących się szaleńczo fioletowych oparów, zaczął opadać równomiernie ku ziemi.

Verion!...
Verion zamknął oczy. Przyklęknął na jedno kolano i schylił nisko głowę w hołdowniczym pokłonie! O__O

Almanakh westchnęła nerwowo, nie spuszczając wzroku z fioletowego punktu i mgieł. Z zabraniająco wyciągniętymi na boki ramionami i rozłożonymi skrzydłami wbiegła pomiędzy was a Punkt mieniący się odcieniami fioletu tuż nad ziemią.
- Sło...!!! –nko...! – wyszeptał raptownie przez zaciśnięte zęby Verion.
Jakby ją upominał. Jakby się o nią bał.

Wirujące mgły szepcząc cicho muskały wciąż lewitującą fioletową kulę. Szeptały... ivji...thia...

- I am the darkness beyond the blackest pitch, deeper than the deepest night – z wnętrza kuli dobiegł spokojny, łagodny kobiecy głos!

Ogromne fioletowe skrzydła uformowane z mgieł rozłożyły się i gwałtownie złożyły, zasłaniając kokonem rosnącą z kuli sylwetkę.

Demon: Lucifer by *Wen-M on deviantART

Skrzydła rozwiały się i zniknęły.

- I am the violet that shines above the Sea of Chaos.
I am Almena. Sister of Almanakh.

wantu vol6 by ~EugeneCh on deviantART

* * *
- Słonko, muszę ci... coś... – odwróciła się twarzą do niego. - ...powiedzieć.
- Tak? – jej wyraz twarzy przeraził go.
- Eeer.... olśniewająco wyglądasz, kochanie ^_^’’’
Zaśmiała się z zagubieniem.
- Słonko... pamiętasz dzień swoich narodzin?
Ucichła, zdumiona.
- Ktokolwiek pamięta...?
- Wiesz, że narodziłaś się w tym samym wymiarze, w którym ja?
- Tak.
- Nie zastanawiało cię to nigdy? ^_^’’’
- Cóż... Mam skrzydła, więc...
- Masz trzy skrzydła. Nie dwa, jak anioły. Nie zastanawiało cię to nigdy? ^_^’’’
- Trzy to symbol Bieli – wyjaśniła wesoło.
- Tak, Słonko, ale... dlaczego akurat ty, hm?;3 KTO mógł cię stworzyć? W tamtym wymiarze nie ma białej gwiazdy. Nie zastanawiało cię to nigdy?!?! ^_^’’’
- Tuż po narodzinach znalazłam się tutaj. Brama musiała być wtedy otwarta.
- Była – potwierdził.
- Światło z tego wymiaru mogło...
- Nie mogło ^_^’’’ – jęknął rozpaczliwie.
- A ty skąd wiesz? – zachichotała na widok jego zbolałej miny.
- Ponieważ dowiedziałem się dziś, kto cię stworzył, Słonko ^_^’’
- Co? – spytała z fascynacją.
* * *
- To byłaś ty.
Słowa Almanakh były pełne zdumiewającego spokoju.
- Więc to prawda. Biel i Fiolet powstały jako Jedno! Jako Jedna Istota! Oddzieliłaś Biel od swego Chaosu! Stworzyłaś mnie i siebie! Jesteś stwórcą Chaosu! Jesteś Mgłami, Słowem, z którego narodził się Shabranido! Ale... nie zgładziłaś mnie! Wysłałaś mnie do Wymiaru Bieli, abym... żyła...? – ostatnie słowa wypowiedziała niepewnie.

Almena przysłuchiwała się jej w ciszy. Uśmiechnęła się tylko. Odwróciła się twarzą ku wam.

+Black Angel+ by ~raptorzysko on deviantART

- Jestem Czarną Zorzą. Szeptem Mroku. Słowem poruszającym mgłami chaosu. My children call me Mistress. Ale Tacy Jak Ty znają mnie... jako Emgie.

Emgie?! Mityczne bóstwo, najpotężniejsze ze wszystkich, stwórca bytu i niebytu, doli i niedoli?! [bardziej niedoli niż doli...]

- Verion.
- Yes, Mistress? – odparł natychmiast Kihara Riona, wciąż klęcząc.
- Co byś uczynił, gdybym rozkazała ci zgładzić Almanakh?
- ...
- Verry well – uśmiechnęła się Almena.

Powoli przyjrzała się badawczo każdemu z was, w tajemniczym oczekiwaniu. Wreszcie wzrok jej niesamowitych oczu pada na Astarotha. W milczeniu, powolnym ruchem pełnym gracji, zapraszająco wyciąga ku wam prawą rękę.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.

Ostatnio edytowane przez Almena : 06-05-2008 o 21:35.
Almena jest offline