Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2008, 22:42   #8
Durendal
 
Reputacja: 1 Durendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputację
Koen rzucił okiem na bransoletę i wykrzywiając twarz w coś na kształt uśmiechu założył ją na rękę. Słuchając wiadomości na niej zapisanej sięgnął ręką za drzwi i włączył prąd. Goła żarówka pod sufitem oświetliła obskurne wnętrze umeblowane tym co dało znaleźć się na śmietnikach. Jedynym elementem który wyglądał w miarę porządni był stojący w kącie blat. Cały zasłany był kabelkami, różnego rodzaju częściami elektronicznymi i narzędziami. Obok piętrzyła się sporego rozmiaru kupa zardzewiałych rur i stała skrzynka z oznaczeniami wskazującymi na niebezpieczną zawartość. Koen odstawił lekko przetłuszczoną torbę z jedzeniem na stół, zrzucił płaszcz i kurtkę odsłaniając zawieszony na szyi karabinek i lekki pancerz na torsie. Słuchając odzywających się z komunikatora głosów siadł w jednym z dwóch rozpadających się foteli i zapalił wygrzebanego z kieszeni papierosa. Paczkę rzucił na stół. Kiedy w eterze wreszcie zapanowała cisza rzucił do mikrofonu:

-Koen. Póki co nie wierzę w ani jedno słowo z tego śmierdzącego na mile prowokacją gówna. Jeśli zmienię zdanie to się odezwę.

Skończył i zaciągając się głęboko dymem skoncentrował uwagę na dziewczynie bobrującej po lodówce.

-Jak już jesteś przy lodówce to przynieś piwo.

Odezwał się lekko drwiącym tonem rozpakowując żarcie z torby, ilość wskazywała na zakupy na minimum trzy dni więc raczej powinno wystarczyć na posiłek dla dwojga.

- Chodzi ci o ta lurę w puszkach? Heh nawet w najgorszych chwilach bym sie do tego nie zabrała.... Czy ty tu w ogóle masz cokolwiek zjadliwego?!

Nie czekając na odpowiedź wyprostowała sie i lekko stając na palcach stop i wyciągając ręce w górę. Kimkolwiek była czuła się w tej piwnicy jak u siebie skoro najzwyczajniej w świecie przeciągała sie prezentując całkiem zgrabne ciało, zupełnie nie zrażona zachowaniem mężczyzny i bronią, która bez dwóch zdań mogla pozbawić ją życia w ciągu sekundy.
Niespiesznym krokiem ruszyła w stronę drugiego fotela aktywując jednocześnie własną bransoletę.

- niestety tu w kanałach ciężko o coś lepszego... W wieżowcach Konsorcjum pewnie dostajesz lepsze ale cóż... Mam mniejszy budżet...

Koen nadal nie rezygnował z ironii i sarkastycznego tonu.Z westchnieniem ulgi usadowiła sie wygodnie sięgając dłonią po najlepiej wyglądający kąsek.

- Nie da sie ukryć, ze kredytami od ciebie nie zalatuje. Heh czas sie włączyć do rozmowy...

Co mówiąc ustawiła przekaz na nadawanie.

- Pepper. Bar odpada, jest pod obserwacja. Lepsze będą wieżowce Skyreal.

Na chwile zamilkła by rzucić mężczyźnie złośliwy uśmiech.

- Koen i ja będziemy tam za dwie standardowe godziny. Uważajcie na siebie. Bez odbioru.

Jego reakcja było tylko krótkie stwierdzenie.

- Zbytnia pewność siebie niejednego zgubiła, uważaj.

Dziewczyna roześmiała sie wesoło.

- Brak kąpieli również.... Rozumiem, ze nie masz tu nigdzie ukrytego prysznica?

Koen przyjrzał sie jej wyraźnie głodnym spojrzeniem lekko oblizując wargi.

- Jeśli chcesz to mogę ewentualnie zrobić dziurę w rurze z ciepłą wodą. Warunki polowe na gumowa kaczuszkę nie licz.

Najwyraźniej idea montowania prysznica w tymczasowej kryjówce była dla niego na tyle absurdalna, że tym razem ton głosu był lekko zirytowany.

- Gumowe już od dawna mnie nie cieszą...

Rzuciła wstając i spoglądając wyczekująco.

- Podniesiesz się sam czy tez tak już zramolałeś, że trzeba ci pomoc? Idziemy do mnie... Musze wziąć kąpiel, a i tobie nie zaszkodzi...

- Jesteś całkowicie pewna że chcesz wyjść ze mną na ulicę? Listy gończe krążą. Ale hmm...

Obrzucił ja niedwuznacznym spojrzeniem.

-Pomyślę...

- No cóż.. to już sam pomyślisz. Ja sie zmywam. Jestem głodna, brudna i chce mi sie pic, a to co ty ....

W dokończeniu wypowiedzi przeszkodził jej cichy dźwięk przychodzącej rozmowy dobiegający z małego aparaciku przy lewym uchu.

- Szlag by go..... Tak? ... Odpada.. Tez odpada...To znajdź kogoś na moje miejsce... Na pewno.. Tak...

Koen widząc że to koniec zabawy w przekomarzanki wszedł w poważny i rzeczowy ton.

-Spuść ciśnienie, potrzeba mi piętnaście minut na zdemontowanie pułapek i zebranie gratów. Nie zostawię uzbrojonych min bo jeszcze jakiś dzieciak tu wlezie i zrobi z tego miejsca dymiący lej. Pasuje? I ostrzegam, że jeśli zauważę coś podejrzanego to pierwsza oberwiesz kulkę.

Kończąc rozmowę niechętnie skinęła głowa w twoja stronę na znak zgody.

- Piętnaście....

Koen wstał przeciągnął się i ruszył do drzwi wyjmując z kieszeni małe cążki. Szybko i bez wahania przeciął kilka kabelków wystających z framugi po czym podważył ją nożem i wyjął kilka sporych grudek szarej substancji i fiolkę z niebieskimi kryształami. Zniknął na chwile w korytarzu po czym wrócił do blatu w kącie. Zebrał narzędzia i części do niedużego pudełka które wrzucił do plecaka wyjętego spod blatu. Po chwili dołożył do środka skrzynkę z oznaczeniami i jakieś graty spod łóżka.

- Jestem gotowy. Dla Twojego komfortu psychicznego dodam, że mam przy sobie dość materiałów wybuchowych żeby wysadzić spory wieżowiec.

Pepper nieco przybladła i nie spuszczając wzroku z plecaka rzuciła nieco zduszonym głosem.

- Obyś faktycznie umiał sie z tym obchodzić...

Choć starała się to ukryć widać było, ze jest co najmniej przerażona.

- Ja umiem ale... jak ktoś trafi w to z jakiejś broni to...

Robiac pospieszny krok w tył podniosła głowę tak, że wasze oczy sie spotkały. Brązowe dotąd nagle przybrały świetliście złotego koloru o wąskiej, niby kociej źrenicy.

- W takim razie może lepiej już ruszajmy...

Głos sugerował jednak, ze gdyby nie wcześniejsza deklaracja w życiu nie zaprosiła by go do siebie...Koen odpowiedział chyba pierwszy raz szczerym uśmiechem i trzeba przyznać że było mu z nim do twarzy. Narzucił kurtkę i płaszcz i ruszył pierwszy do drzwi po drodze zarzucając niedbałym ruchem na ramię plecak. Nim Pepper podążyła za nim dało sie słyszeć głeboki wdech i wydech dziwnie zbieżny z momentem zarzucania plecaka. Wkrótce przejęła prowadzenie. Zwinnie omijając wszelkie przeszkody wyprowadziła oboje do jednego ze starych wyjść obok złomowiska starych transportowców gdzie czekał jej dwuosobowy Skabik.



- Hmm mam nadzieję że ten pryszcz nie spada ot tak sobie. Bo nie chcę tak głupio zginąć, nikt nawet sobie na nagrodzie nie zarobi.
- Hmm mam nadzieje, ze jednak kiedykolwiek myślisz .. ot tak sobie...


Odwarknęła na skraju wytrzymałosci która to zanikała z każda chwila pobytu w pobliżu tego mężczyzny i jego kinder niespodziankowego plecaka.

- Uch chyba to ten czas w miesiącu co? A plecaka się nie bój to nie eksploduje udarowo, mogę walić młotkiem i nie wybuchnie. Potrzeba iskry elektrycznej albo impulsu termicznego żeby rąbnęło. Więc jeśli nie masz w tym maleństwie przebić z instalacji to nie ma się co bać.

Koen był spokojny i wyluzowany, pogwizdywał i uśmiechał się pogodnie spod kaptura. Psucie komuś humor wyraźniej poprawiało mu nastrój.

- Uch to ten czas co zawsze? Czyżby ostatnia mysiofretka cię rzuciła? A Skrabika sie nie boj.. Nie spadnie o ile jakiś piro spec go przez przypadek nie wysadzi w powietrze...

Odwarknęła sadowiąc sie w fotelu pilota dopasowanym do jej budowy ciała. Z namaszczeniem kładąc dłonie na konsolki uśmiechnęła sie czule niczym do kochanka.

- Zapnij pasy .. Torebki wymiotne są w schowku..

Dodała złośliwie odpalając silnik.

- Ja niczego nie wysadzam przypadkiem. Jeśli coś wylatuje w powietrze w wyniku mojej działalności to jest to działanie celowe.

Koen użył bardzo irytującego w jego wykonaniu mentorskiego tonu.

- Wiec teraz celowo zamknij sie łaskawie.

- Taaa lepiej nie rozpraszać nadpobudliwej kobiety za sterami.


Mruknął pod nosem. Ostry zakręt wzięty przy pełnej szybkości był nagroda za mruczenie pod nosem w jej pojeździe. Postanawiając nie zwracać dłużej uwagi na swojego irytującego towarzysza w pełni skupiła sie na tym co robiła najlepiej. Prowadzeniu pojazdów powietrznych. Do hotelu dotarli w rekordowym czasie dwudziestu minut. Położony w nieco lepszej części miasta sprawiał całkiem przytulne wrażenie. Pepper płynnie wylądowała na przeznaczonym dla niej podjeździe z którego szerokim i (o dziwo) wyposażonym w dywan korytarzem dotarli do drzwi otwieranych przy pomocy karty.

- Rozgość się...

Rzuciła po przekroczeniu progu sama kierując sie do półprzezroczystych drzwi za którymi jak sie okazało umiejscowiona była łazienka. Koen za to skorzystał z doświadczenia,walnął sie jak długi na kanapie i wygrzebawszy z plecaka kawałek płytki drukowanej, kilka kabelków i małą kieszonkową lutownice, zajął sie jakimiś tajemniczymi czynnościami. Obcowanie z materiałami wybuchowymi go uspokajało i pomagało się skoncentrować. Bo czy jest lepsza motywacja do skoncentrowania się niż perspektywa zakończenia życia w spektakularnym wybuchu? Zastanawiał się nad całą tą sytuacją. Przyjście tu było czysta głupotą sam nie wiedział co go tu przyciągnęło. Wersja robocza brzmiała: ładna dziewczyna pod prysznicem. I postanowił sie jej trzymać dopóki nie wymyśli nic lepszego.
 

Ostatnio edytowane przez Durendal : 06-05-2008 o 22:58.
Durendal jest offline