Jan Chryzostom Kapica herbu Tuczyński - krzepki i dość wysoki szlachcic w wieku nieco ponad 20 lat, dobrze, lecz praktycznie ubrany z polska i więcej niż dobrze uzbrojony - zabałaganił nieco czasu w karczmie w Ożarowie gdzie nocował. Spotkał wieczorem znajomych i bez trunków się nie obeszło. Wyruszył więc późno i pierwsza milę stępa jechał, przy studniach często się dla zmoczenia głowy zatrzymując. Tak ponad 3 godziny zmitrężył, a do Sochaczewa jeszcze ze cztery mile zostało. Że Anioł Pański było słychać doszedł do oczywistego wniosku, że południe już jest i w takim tempie to przed zmrokiem nie zajedzie, a przecie na wczesny obiad miał się stawić. Zebrał się w sobie i pozwolił Myszorowi przyspieszyć. Koń zresztą od dawna się niecierpliwił, podobnie jak pacholik Osip jadący na jednym z dwóch luzaków, patrzący się z brakiem zrozumienia, typowym dla młodzika, na cierpiącego szlachcica.
Następne mile pokonał w 2 godziny, szybka jazda wywiała opary do reszty, pan Jan się ożywił i o posiłku zaczął myśleć, bo rano wyruszył prawie na czczo, zaledwie piwem i jajecznicą się pokrzepiwszy.
Gdy podjechał do znajomej karczmy rzucił Osipowi wodze i pospieszył do wnętrza. Stojący pod drzwiami pacholik go poznał, bo drzwi bez pytania otwarł kłaniając się nisko.
Wchodząc Jan uchylił kołpaka - Witam Panowie Bracia i za spóźnienie przepraszam. Waszmości panie Cześniku ukłony od Oćca mam przekazać i wieść, że w razie potrzeby hajduków użyczy, co by prawu pań Kucińskich do Roztoki stało się zadość. A ja mam w Jego i swoim imieniu interesa ich wspierać na wszelki sposób, jako, że Ociec przez lata za pocztowego u pana Tomasza był i wielce go ta niesprawiedliwość poruszyła.
To rzekłszy - na zapraszający gest cześnika - przysiadł się do stołu, gdzie pan Sosnowski w towarzystwie nieznajomego szlachcica posiłek spożywał. Gdy Sosnowski przedstawił ich sobie rychło z panem Samuelem znaleźli wspólny temat i o wyprawach moskiewskich oraz obronie smoleńszczyzny nad jedzeniem rozprawiać zaczęli czekając na innych defensorów praw niewiast.
Tymczasem Osip, dopilnował rozkulbaczenia koni i stwierdziwszy, że stajenni znają się na rzeczy zostawił im czyszczenie, a sam wniósł do izby juki i olstra, po czym w części czeladnej karczmy zajął się kaszą ze skwarkami.
Ostatnio edytowane przez Gwena : 06-05-2008 o 23:33.
|