Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-05-2008, 11:03   #10
Midnight
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
- Niech szlag tafi tego przemadrzalego, gburowatego ignoranta.

Strumien zimnej wody przyjemnie chlodzil rozgrzane cialo splukujac kurz calego dnia. Zazwyczaj taka sesja uspakajala ja i przygotowywala na atrakcje kolejnych godzin. Dzis jednakze sytlacja przedstawiala sie nieco inaczej. Owo "inaczej" siedzialo wlasnie w jej salonie na jej ulubionej kanapie i zawziecie nad czyms pracowalo. Nieprzyjemny dreszcz strachu przebiegl po plecach okrywajac nagie cialo oslona gesiej skorki. Po jaka cholere go tu sciagala z tym jego zasyfialym plecakiem mogacym zrobic z nich widowiskowe fajerwerki. Po jaka cholere w ogule odpowiedziala na wezwanie. Przeciez zyla sobie spokojnie i dosc przyjemnie. Stala praca byla zrodlem nieprzerwanego dostepu do kredytow, a ukochane wyscigi do slawy i... kredytow. Miala wszystko co chciala. Nie zyla jak oni ukrywajac sie, walczac o kazda godzine, glodujac lub jedzac syfy z dolnych poziomow. Moze i nie byla calkiem wolna od strachu to jednak.... Teraz zas odwolala swoj udzial w dwoch zapowiadajacych sie calkiem ciekawie rundkach po zlomowisku. W jej mieszkaniu w najlepsze siedzial sobie poszukiwany listem gonczym Straznik, a ona sama za okolo godzine spotka sie niemal oficjalnie z czworka jemu podobnych.
Z ciezkim westchnieniem oparla czolo o biala scianke kabiny.

- Co ja do diabla wyprawiam...

Zaskoczyl ja wlasny glos. Od kiedy to niby nabrala zwyczaju uzalania sie nad swoim losem? Ona? Nieustraszona Pepper igrajaca ze smiercia tak conajmniej trzy razy w ciagu standardowego tygodnia? Grajaca w kotka i myszke z Konsorcjum? Bedaca na swieczniku w czasach gdy wszyscy wola nie wychodzic z cienia?
Jej rozmyslania przerwal dzwiek dobiegajacy z branzolety.

- Schlangeaugen z tej strony. Flame, Troll:
Kod:
;-:: 5+0++0:Z56*05)696*58#805;+:6'9A$85&,-5)6;50'0),.6*)$05;*.8#65;+-;:-95;A8A.:-'5&-);-:8%.(15+:-+-).%05,6:6;5'5+6*685+*6A65'5CEE59A$0*)$8 15&,-5)$05A96A 5'5+-*5@-9A$) Z5+:-'69A$5)6;*.8#5)657:6);-*08$05DD5($)., 5+-5+6:A ;,0%15
Bez odbioru.

Przez chwile pozostala w bezruchu.

- Sorry Pepper, ale nadal chce sprawdzic kto nas ewentualnie slucha sposrod szczurow Konsorcjum. Proponuje taras w Palace Plaza w 244 dzielnicy. Kto nie zdazy w pol godziny, prowadzi nasluch na branzolecie 33 minuty po parzystej.


Wyrecytowala cicho jednoczesnie zastanawiajac sie nad najlepsza trasa. Na szczescie Plaza nie bylo tak znowu bardzo oddalone od jej mieszkania wiec powinna tam doleciec.... Szybkie spojzenie na zegarek uswiadomilo jej, ze jednak moze sie spoznic.

- Cholera! Suszenie do diabla!

Strumien wody ustal, a na jego miejsce poslusznie pojawilo sie chlodne powietrze. W niespelna trzy minuty, odziana w sama bielizne wymaszerowala z lazienki kierujac sie w strone sypialni. Po drodze rzucila do Koena wscieklym glosem starajac sie nie patrzec na to czym obecnie sie zajmowal.

- Rusz dupe!

Na bogow jakaz miala ochote dac mu w morde za ten jego bezczelny usmieszek zdajacy sie byc nieodlaczna czescia twarzy Koena. Jakos nie dziwila sie specjalnie, ze cena za jego glowe rosnie. Osobiscie z checia cos do puli dorzuci jak juz wszystko sie skonczy.

Piec minut pozniej ubrana w luzne, czarne spodnie i nieco obcisla acz wygodna gore wymaszerowala z sypialni kierujac sie w strone jednej ze scian. Wstukujac kod dostepu starala sie skupic cala swoja uwage na danej czynnosci. Obecnosc tego mezczyzny zdecydowanie zbytnio dzialala jej na nerwy. Wreszcie ochronna powloka znikla ujawniajac jej oczom (jak rowniez Koenowi) galerie broni bialej poprzeplatana kilkoma sztukami palnej. Wybranie oreza nie najelo jej dluzej niz minute. Jej kochane zabawki. Wszystkie wykonani ze specjalnego materialu wydobywanego na rodzimej planecie. Wszystkie niemal tak unikatowe jak jej mieszkancy. Wiekszosc zas jej wlasnego pomyslu. Czuly usmiech towarzyszyl przypinaniu szelek z kabura i pojemnikami na naboje.
Potezny aczkolwiek wygladajacy na dosc lekki miecz znalazl swoje miejsce w pochwie przypietej do pasa.
Biorac ostatnia rzecz
wstukala kod zamykajacy.
Szybkie spojzenie na zegar. 7:25.

- Idziemy.

I nie czekajac na swego "goscia" lekkim krokiem skierowala sie do wyjscia.
Bedac juz wewnatrz pojazdu powoli i w skupieniu aktywowala dodatkowy panel kontrolny wstukujac w niego kilka kodow. Delikatny usmiech nie zchodzil z jej twarzy gdy Skabik zmienial swoj kolor na szary z elementami blekitu, a jego szyby pokryla lustrzana powloka uniemozliwiajaca dostrzezenie twarzy czy chociazby liczby pasazerow.

- Plaza ma dosc sprawna siec kamer. Umieszczone na kazdym poziomie wylapuja wszystkich. Mam nadzieje, ze masz jakis sposob na ukrycie twarzy lub zmiane wygladu.. Chociaz tobie moze to i wszystko jedno. W koncu i tak kazdy wie jak wygladasz...

Konczac drwina zalozyla zdobna maske. Jej wlosy niemal natychmiast zmienily swoj poprzedni kolor na lsniaco srebny okrywajac jej plecy niczym dlugi plaszcz.
Kolejne zerkniecie na zegar pokladowy uswiadomilo jej, ze o ile nie wyrusza natychmiast nie beda musieli ruszac wogule.

- Zapnij pasy.

Rzucila nie ogladajac sie na swego przymusowego towarzysza uruchamiajac jednoczesnie silnik.
Po brawurowej jezdzie w trkacie ktorej jedynie o wlos mijali wyprzedzane pojazdy dotarli na miejsce dokladnie o 7:40. Budynek dawnego parkingu publicznego znajdowal sie dokladnie naprzeciw centrum handlowego.

- Komputer skan budynku nr 243566673 pod wzgledem obecnosci organizmow zywych. Gorne pietra parkingowe. Wynik w postaci hologramu przestrzennego.


Otrzymawszy rozkaz komputer pokladowy mruczal przez chwile w trakcie ktorej Pepper z calych sil starala sie nie zwracac uwagi na to co wyczynial Koen. Wreszcie po okolo 10 sekundach na desce rozdzielczej rozblysl oczekiwany plan z jednym blyskajacym punkcikiem na trzecim od gory pietrze.

- Sam...

Mruknela pod nosem odwracajac sie w strone Keona.

- Ruszamy?

Mezczyzna zajmujacy siedzenie pasazera w ramach odpowiedzi wyjal spod plaszcza dosc powaznie wygladajacy karabinek, a nastepnie nalozyl na twarz prosta, czarna kominiarke.

- No to jedziemy z tym koksem, jak zrobi sie goraco to rzuce pare granatow hukowych. Jak dam znak to lepiej zamknij oczy, zatkaj uszy i otworz usta. I to nie jest zadej zart.


Przez chwile spogladala na niego jakby nie do konca bedac pewna czy przy takiej perspektywie chce wogule gdziekolwiek ruszac. Jakos tak niebardzo pasowala jej perspektywa jakichkolwiek niekontrolowanych (bo takie wedle niej musialy by byc) wybuchow w wykonaniu tego typka. Zegar wskazal wlasnie 7: 43.
Czas kurczyl sie gwaltownie odcinajac jej mozliwosc sprzeciwu wieksza niz mrukniecie kilku dosadnych slow na temat mezczyzn.
Skrabik gladko osiadl na dachu Palace Plaza dokladnie o 7:44. Hiperwinda przetransportowala ich na zadane pietro w przeciagu kolejnych 30 sek. Przy kolejce 55 byli dokladnie o 7:45.

- To niekoniecznie dobre miejsce na spotkanie...

Rzucila czekajacemu na nich mezczyznie usmiechajac sie lekko pod oslona maski jednoczesnie uwaznie badajac otoczenie.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]

Ostatnio edytowane przez Midnight : 07-05-2008 o 11:36.
Midnight jest offline