Niemłody już naukowiec twardo postępował w swych działaniach. W końcu to on posiadał nie codzienny umysł, który miał być kartą atutową w jego codziennych sprawunkach, które ostatnio de facto stały się bardzo ważnymi sprawami i z goła odmiennymi od intelenektualnych doznań.
Umysł jednak zawodził, nieco rozproszony i zdekoncentrowany strachem przed spotkaniem z władcą Areny, no ale Dimosa dość łatwo znaleźć - nie ukrywa się wszakże przed nikim.
-
Duże pomieszczenie, ale grawitrona od Revhisa i Mailina, czyli moich gladiatorów przerobiłeś bez niego. Możesz pracować na odsłoniętym placu pośrodku kompleksu. Nie jest ono zamknięte, ale osłoni urządzenia przed pustynnym piaskiem. - Dimos zrobił kilka króków po korytarzu, w którym się znajdowali. Przystanął, rozejrzał się dokładnie i spojrzał w oczy Nokturna; były chłodne i wiało od nich starością i .. chyba znudzeniem życiem, -
Dzisiaj wieczorem masz tam być, dostarcze Ci tam potrzebne części - władca Areny powiedział to z takim spokojem jakby był pewny tego, że wie co dostarczyć naukowcowi -
Jeśli Cie tam nie będzie to módl się lepiej, żeby to było nasze ostatnie spotkanie. - Nokturn chciał coś powiedzieć, ale Dimos spojrzał ponuro i machnął ręką oznaczającą ciszę. Obrócił się na pięcie i powoli odchodził. Zrobił kilka kroków i zatrzymał się. -
A odnośnie twoim porywaczy.. to byli Tok'ice - rzekł nie odwracając się i ruszył w swoją stronę.
Wszyscy spotkali się w miejscu gdzie ćwiczył Thomas. Nie daleko jego było widać dziwną dziurę w skale, która wyglądała jak wejście, bowiem wieńczyły ją schody.
-
Co to jest? Nigdy tego nie widziałem w tym miejscu - powiedział surowo ledwo wypoczęty Mailin. Był wyjątkowo małomówny - cóż przegrał walkę w końcu i najwyraźniej nie chciał o tym wspominać. Najważniejsze, że jest zdrowy, a co do Gortxa? Nikt nic nowego nie słyszał, a i jego samego nie widział. Czyżby tak szybko go się pozbyli?
-
Ćwiczymy czy się temu przyglądamy a może wejdziemy tam?! - dodał Revhis trochę niecierpliwy.
Mailin skinął głową i ruszył w kierunku nowo odkrytego przez Ziemianina wejścia do jakiegoś nieznanego dotąd kompelsku jaskiniowego.
Zresztą każdy był ciekawy co to jest, a co szkodzi się dowiedzieć?
Było około popołudnia, słońce mocno na zewnątrz prażyło, natomiast tu wewnątrz było całkiem chłodno. Schody były z kamienia i prowadziły delikatnie w dół i równie delikatnie skręcały w prawo. Thomasowi przypominały się w tym momencie filmy z Harrisonem Fordem, co wiązało się z uczuciem tego że korytarz ten najeżony jest pułapkami. No ale cóż grupa ruszyła dość szybko dochodząc do nie dużego pomieszczenia wykutego w skale. Na przeciw nich widniało coś na wzór kamiennych drzwi, obok nich znajdował się otwór wielkości pięści nad którym widniały pewne zakurzone i troche ześniedziałe znaki:
-
No tak i co teraz? - spojrzał na reszte lekko rozczarowany Revhis.