[media]http://youtube.com/watch?v=K41iLYVCBeg[/media]
Cała historia miała zaczeła się w sali odpraw kilka poziomów poniżej siedziby Noradu w kopleksie Chayene Mountain.
Sala nie była duża - dość długi, podłużny stół wieńczyło 10 krzeseł. Przy wejściu do sali stało dwóch oficerów lotnictwa Stanów Zjednoczonych, toteż w tej sali znajdowała się flaga tego kraju i tej armii.
W sali znajdowało się trzech mężczyzn i jedna kobieta, która w odróżnieniu od trzech pozostałych nie była wojskowym, siedzieli milcząco czekając aż coś sie stanie. Wiedzieli tylko, że tego typu zebrania w tajnych i strzeżonych kompleksach wiążą się na ogół z awansem i jakąś narodową tajemnicą.
Suchą ciszę przerwały otwierające się drzwi i odgłos butów salutujących strażników. Do pomieszczenia weszły dwie osoby. Pierwszą z nich był krępej budowy, może troche otyły generał.
Drugą osobą był młody człowiek w okularach.
-
Spocznijcie - powiedział szybko generał pokazując by Ci którzy wstali szybko usiedli. -
Ci którzy mnie nie znają, nazywam się generał George Hammond i jestem odpowiedzialny za część tego kompelsku - powiedział dość dumnie i pewnie, jakby to nie był jego pierwszy raz. -
Zostaliście wybrani z pośród najlepszych i mam nadzieje, że z dumą i honorem będziecie służyć naszemu kraju w słusznej sprawie, a w jakiej to sprawie? To opowie już będący tutaj Doktor Daniel Jackson - generał Hammond wskazał ręką na młodego człowieka znajdującego się z a nim.
-
Dziękuje generale. Zaczne może z grubej rury. W 1969 nie daleko kompleksu piramid w Gizie odkryto dziwne urządzenie. Przez ponad 20 lat nikt nie potrafił ich uruchomić, aż grupka naukowców... - w tym momencie doktorowi przerwał generał Hammond
-
Danielu, wybacz że Ci przerwe ale to ty rozwiązałeś zagadkę Gwiezdnych Wrót - doktor delikatnie się uśmiechnął i zaczął kontynuować.
-
No dobra przechodząc do meritum, udało się nam uruchomić urządzenie, które okazało się że służy do transportu pomiędzy różnymi planetami. Oczywiście wtedy myśleliśmy że tylko do jednej... - ah długa historia. Doktor archeologii, Daniel Jackson, jeszcze chwilę opowiadał historię pierwszej wyprawy na Abyddos, kiedy zobaczył miny sugerujące brak wiary.
Nagle przerwał, wyprostował się i podszedł do ściany, która wyglądała jak okno przysłoniete metalową przesłoną. Jackson wyciągnął mały pilot z kieszeni, wcisnął czerwony guzik poczym przesłona odsłoniła wielkie pomieszczenie.
Wyglądało na to, że sala odpraw znajdowała się na drugim piętrze, poniżej było widać...
-
Pomieszczenie Wrót i same wrota. Zaraz grupa SG-3 uda się na planete PX-435 w celu umieszczenia pomocy medycznej tamtejszej ludności.
-
Symbol trzeci aktywowany - dało się usłyszeć głos dochodzący z pomieszczenia wrót.
-
Może zejdziemy na dół, do samego pomieszczenia wrót - Jackson wskazał drzwi, po czym cała grupa udała się na dół krętymi schodami.
Przed wrotami stała grupa SG-3 składająca się z czterech osób i dodatkowych dwóch medyków.
-
Symbol siódmy zaskoczył - obręcz gwiezdnych wrót się poruszała zapalając się jednocześnie, w tym samym momencie pomieszczenie wrót pojasniało niebieskim światłem. A we wrotach pojawiło się coś jak niebieska plazma, czy poprostu woda.
[media]http://youtube.com/watch?v=0rZWlg9w9r4[/media]
-
To jest horyzont zdarzeń, pozwala on na wysyłanie każdej materii na drugą stronę wrót, ale więcej w tym zakresie wytłumaczy wam Kapitan Carter. Macie jakieś pytania? - zakończył doktor i wyglądał jakby nie pierwszy raz przeprowadzał takie rozmowy. Co dało się odczuć... czwórka całkiem zielonych osób, prócz historii wrót i ich historii nie dowiedziała się kompletnie niczego. Szkoda, że nie było juz nimi generała Hammonda - wojskowy napewno byłby ściślejszy w dzieleniu się informacji, a po doktorze Jacksonie było widać dodatkowo zmęczenie.
Podróże między planetami? Gwiezdne Wrota? Czy to wszystko prawda? Z kim i z czym mają tak dokładnie doczynienia? Tyle pytań i odpowiedzi a w dodatku wszystko wydaję się całkiem urwane z rzeczywistości....