Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-05-2008, 17:27   #1
Salazar
 
Salazar's Avatar
 
Reputacja: 1 Salazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumny
[Wampir Maskarada] Bloody Warsaw

[MEDIA]http://pulpa1.googlepages.com/VampireBloodlines-33-VampireTheme.mp3[/MEDIA]

Bloody Warsaw



Ciemne chmury zbierają się nad Warszawą. Ciężkie krople deszczu zmywają codzienny brud i kurz, zapadł zmierzch. Gdy słońce schowało się za horyzontem do życia włączają się niecodzienni mieszkańcy tego miasta.
Spokrewnieni, wampiry, tak się ich nazywa.
Istoty nocy. Pełne dekadencji, pychy, zła i dobroci, siły i mądrości. Uosobienie mitu o nieśmiertelnych.
Metropolia co noc spływa krwią niewinnych czy to rozlaną podczas walki czy wypitą prosto z żył. Wampiry w swym nieśmiertelnym życiu nie umieją uciec od codzienności ludzkiego bydła. Wtrącają nosy w ludzkie interesy, porachunki, nawet życia. Szukają rozrywki, ofiar i okazji do ubicia interesu.

**

Jest kilka spraw o których każdy warszawski wampir musi wiedzieć.
Miasto podzielono na strefy wpływów, w których mieszkają i polują członkowie poszczególnych klanów.


W mieście działa również grupa "Kitajców", którzy rezydują na Stadionie Dziesięciolecia.
Miejsca w których rezyduje Sabat nie są znane.

Assamici są ochroniarzami i oprawcami księcia.

Pariasi najczęściej są likwidowani od razu, bez żadnych pytań. Tylko ci, którzy zdołali zdobyć protekcję któregoś klanu mogą normalnie „nieżyć” w Warszawie.

**

Książe był zły. Siedział przed telewizorem w swojej siedzibie, Zamku Królewskim.
Niepokoiło go to co widzi.
Spiker w wiadomościach rozwodził się nad tajemniczymi zniknięciami i morderstwami na terenie całej Warszawy. Tomasz Kozłowski, książę z klanu Tremere, wiedział co się święci. Sabat podnosił łeb w jego mieście. W JEGO DOMENIE! Ze złości mimowolnie wysunął długie, śnieżnobiałe kły.
- To jest do ch..a niepodobne. Maskarada leży i kwiczy... – stwierdził gniewnie pod nosem, a w myślach dodał. – I to wszystko za mojej kadencji. – zaraz jednak się opamiętał, przecież Książe, a do tego Tremere nie może ulegać tak ludzkim emocjom.
Wiedział, że normalne metody nic tu nie pomogą. Assamici sami byli zbyt zadufani w sobie żeby zajmować się Sabatem. Wilkołakami, Pariasami, watykańskimi i owszem, ale nigdy Czarną Ręką, jak to się mówiło na mieście.
Sięgnął po komórkę i wykonał kilka bardzo ważnych rozmów po czym wstał z kanapy i poprosiwszy służbę o płaszcz zszedł do limuzyny, która zawiozła go do Elizjum.
- Trzeba to przedstawić Radzie póki nie jest za późno. – pomyślał, popijając w czasie jazdy świeży, boski nektar, który pochodził z dwudziestoletniej dziewicy, tak przynajmniej napisano na etykiecie.
- Dojechaliśmy, panie. – z małego głośniczka doniósł się mocny i stanowczy głos kierowcy, Brujaha.
- Dziękuję Robercie. Wejdź ze mną i zabaw się trochę, mam dużo do omówienia.
Książe nie usłyszał odpowiedzi, wyszedł z samochodu prosto w strugi ulewnego deszczu.
Elizjum mieściło się w hotelu Sheraton.
Ostatnie piętro zostało zamienione w wielką salę z małymi alkowami. Były też pokoje dla Vipów, ale większość warszawskich krwiopijców nigdy nie miała okazji tam zawitać, to była domena Księcia i Rady.
Przy wejściu na piętro czekało kilku ochroniarzy- Brujahów, za nimi był składzik na broń, (wszak trzeba pamiętać o Tradycjach) i szatnia. Wszystko dopięte na ostatni guzik.
Gdy Tomasz wchodził na salę wszyscy spojrzeli w jego kierunku, a muzyka przycichła, gdy przechodził do strefy zastrzeżonej wszyscy składali mu delikatny pokłon, wszyscy oprócz większości Brujahów i Gangreli. No wśród Malkavian też zdarzały się wyjątki, ale oni widzą świat inaczej.
Gdy Książe zniknął za pancernymi drzwiami, na sali znów rozpoczęły się rozmowy, dysputy, a muzyka znów zaczęła grać w sposób potęgujący nocną i dekadencką atmosferę.
Tremere wszedł do małej sali, na środku której stał długi konferencyjny stół. Wszystkie miejsca były zajęte przez przedstawicieli klanów Camarilli, a także kilku klanów niezależnych. Wszyscy ubrani w nienaganne garnitury lub stroje przynajmniej wyglądajace na wyjściowe.
- Witam panów. Piękna noc, ale okoliczności nie najlepsze. Mamy sprawy do przedyskutowania...

**

Vincent
-
Noc dopiero co się rozpoczęła. Twoje mieszkanie jak zwykle sprawia dziwne wrażenie. Jakby należało do innej osoby.
Widzisz poprzestawiane sprzęty według czyjegoś gustu i upodobania, zupełnie różnego od twojego.
Tuż po wstaniu z łóżka w twojej głowie zjawia się myśl, że może ktoś się włamał.
Nie.
Już wiesz czyja to sprawka, ale musisz z nim to załatwić po swojemu i delikatnie.
Założyłeś elegancką koszulę i spodnie, uprzednio biorąc prysznic, proste, ludzkie przyzwyczajenie, ale czemu jako nieśmiertelny miałbyś brzydko pachnieć?
Gdy już zbierałeś się do wyjścia na „śniadanie”, bo głód dawał już we znaki, usłyszałeś dzwonek do drzwi. Podszedłeś do „gerdowskich”, grubych, antywłamaniowych drzwi i spojrzałeś przez wizjer na klatkę schodową.
Zobaczyłeś wysokiego mężczyznę ubranego w garnitur, nawet mimo szykownego stroju widać było, że jest umięśniony i wysportowany. Chwilę potem zobaczyłeś jego oczy. Drapieżne, okrutne. Zwróciłeś uwagę na jego twarz, która potwierdzała to co zobaczyłeś w oczach.
Assamita zadzwonił jeszcze raz.
- Otwieraj. Bo inaczej, będziesz musiał wymieniać wizjer...
Otworzyłeś drzwi i usmiechnąłeś się uprzejmie.
-Nie ma potrzeby. Aktualny jest dość dobry.- odpowiedziałeś na jego groźbę
-Książe zaprasza na rozmowę. Jedziemy? – powiedział twardym i nie znoszącym sprzeciwu tonem.
-Doskonale, akurat wychodziłem - po czym odruchowo sprawdzasz czas i wychodzisz zamykając drzwi na klucz.
Zeszliście na dół, otworzył ci drzwi do luksusowego BMW, a sam usiadł za kierownicą.
- Pod siedzeniem jest Vitae, częstuj się.
Kiedy spoglądasz na Assamitę starasz się być uprzejmy. Gapi się na ciebie tym swoim twardym wzrokiem a ty oceniasz dokładniej jego ubiór i widzisz, że chyba nie lubi się pokazywać w oficjalnych strojach.
Patrząc się chcesz też wyrazić życzliwość i tak jakby podstawowe zasady dobrego wychowania.
Ruszyliście przez Warszawę, do samego centrum, do Elizjum.

Nicole Lince

Obudziłaś się tuż po zachodzie słońca, od razu sięgnęłaś po laptop. Przeszłaś do salonu, podłączyłaś go do sieci w międzyczasie odpalając jakąś delikatną muzykę.
Rozczochrana i nieumalowana usiadłaś w swoim ulubionym wiszącym fotelu, rozpoczęłaś podbijanie sieci.
Czarne pasemko włosów opadło ci na oczy i zasłoniło na chwilę logo wyszukiwarki Google, ale szybko je poskromiłaś odrzucając za ucho.
Nagle rozległo się delikatne, rytmiczne pykanie systemu kamerującego wejście do twojego mieszkania. Chwilę potem rozległ się dzwonek do drzwi.
Pomyślałaś sobie- Ki diabeł?!
Spojrzałaś na monitor wiszący przy drzwiach. Zobaczyłaś na nim jednego z tak zwanych psów gończych Księcia, assamitę ubranego w szykowny i elegancki garnitur.
Widocznie zauważył jeden z obiektywów kamer, spojrzał w niego i powiedział:
- Książe zaprasza na rozmowę. – po chwili dodał. – Zaczekam na dole w samochodzie.
Odwrócił się i zszedł po schodach.
Czujesz się trochę zdezorientowana całą sytuacją, ale w końcu to nie pierwszy raz, gdy Camarilla i jej wysłannicy składają ci tak nieoczekiwane wizyty.

Kamil „Kimi” Kmielik

Czujesz, że żyjesz, czy może nieżyjesz pełnią życia? Chrzanić to. Czujesz powiew świeżości. Jazda na twoim ukochanym motorze tuż po przebudzeniu to najlepszy sposób na rozpoczęcie udanej i przyjemnej Nocy.
Wracałeś właśnie do swojego mieszkania jadąc jedną z głównych ulic Wawra, ulicą Wydawniczą, gdy drogę zajechało ci czarne BMW.
W ostatniej chwili zahamowałeś i omal nie zarysowałeś najprawdopodobniej bardzo drogiej karoserii wozu. Szyba przy miejscu kierowcy opuściła się i zobaczyłeś, że kierujący pojazdem to Spokrewniony, a co więcej Assamita.
Książe zaprasza na rozmowę. – powiedział grobowym, basowym głosem. – Jedź za mną.
Potarłeś swój kilkudniowy zarost, który najprawdopodobniej zostanie ci na resztę wieczności i zrozumiałeś, że to następna rozmowa kwalifikacyjna o pracę w twoim nieżyciu, a wiesz też, że nie ma nic lepszego niż stały dopływ gotówki, więc ruszyłeś za nim do Śródmieścia.

Wilhelm von Richtenstein

Swoją kolejną Noc wytężonej i ciężkiej pracy dla Camarilli rozpocząłeś od oglądania panoramy miasta z okna apartamentu w hotelu Marriott.
Podszedłeś do stolika i sięgnąłeś po pilota włączając kanał CNBC Bussines, aby dowiedzieć się jakie spółki dzisiaj brylują jako najdroższe indeksy na giełdzie.
Przemknąłeś wzrokiem po swojej największej pamiątce z poprzedniego życia, zabytkowym rapierze teraz wiszącym na telewizorem.
Rozległ się przeciągły sygnał telefonu stojącego na komodzie pod oknem.
-Halo? - spytałeś grzecznym tonem.
-Panie Richtenstein, ktoś do pana w recepcji. - odpowiedziała recepcjonistka.
-Proszę go dać do słuchawki. - poprosiłeś.
-Książe zaprasza na rozmowę. - w słuchawce rozległ się zimny głos. - Czekam przed północnym wejściem, czarne BMW.
 
__________________
Oto pięść moja. Zna ją świata ćwierć...
Kto ją ujrzy, ujrzy swoją... śmierć...

GG: 953253

Ostatnio edytowane przez Salazar : 22-05-2008 o 14:26.
Salazar jest offline