Widać pomoc żadna nie nadchodziła.
- Jak mie, jak mie...jak mie tutej ustrzelicie, to z kłopotów nie wyjdziecie, bo ja dla Pana Kiszcza pracuja, on nie daruje mojej śmirci- łotr wyprostował się, jakby odzyskując przed chwilą utraconą pewność siebie- długo przy życiu waść nie ostaniesz się w Krakowie.
Kolejny raz spojrzał w stronę zaułka.
Uśmiech wykrzywił jego poznaczoną głębokimi bliznami po ospie gębę.
- Jak moi kompani hałas posłyszą to cię waść z konika jaki pocisk ode rusznicy może zsadzić, więc się miarkuj- splunął- jedźta w swoją stronę, ale letko sypiej, bo jeszcze się policzym!
Ostatnio edytowane przez Pan Starosta : 18-05-2008 o 08:28.
|