Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-05-2008, 15:22   #8
Empress
 
Reputacja: 1 Empress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwu
Gdy tylko wyszła na zewnątrz, uderzyły ją chłód i orzeźwienie, których niestety nie miała jak uświadczyć w szczelnie zamkniętym, niemal hermetycznym mieszkaniu, w którym to zawsze panował zaduch. Przez chwilę zastanawiała się, czy nie pobudzić swych od dawna martwych dróg oddechowych i nie zaczerpnąć haustu nocnego powietrza. Szybko jednak zrezygnowała z tego pomysłu. Mimo to, uśmiech nieznanego pochodzenia wykwitł na jej twarzy. Czekający w aucie piesek łańcuchowy, szybko jednak oderwał ją od przyjemnych rozmyślań i sprowadził na ziemię. Assamici, od zawsze stanowili dla nie je zbieraninę elitystycznych gburów, poniekąd zbliżoną do tej, którą reprezentowali Ventrue, tylko że w nieco innych aspektach. W miejscach gdzie książątka sądziły, że ich prawem jest rządzić, diaboliści z bliskiego wschodu uważali wszystkich innych krwiopijców za towar drugiej kategorii, mylnie sądząc, że rzekome pochodzenie od wampira niższej generacji czyni ich…lepszymi. Dodatkowo społeczność ich klanu była niezwykle szczelna i hermetyczna. Cóż. Każdemu co jego. Dziewczyna wzruszyła nieznacznie ramionami i wsiadła do samochodu, który zaraz ruszył. Kierowca gnał na złamanie karku, a Nicole przypomniała sobie swój niedawny wypadek samochodowy w Nowym Jorku. W podobnych warunkach. Wydarzenie, które wywarło by traumę na całe życie u normalnego człowieka, obudziło w niej rozbawienie. Lot był bardzo przyjemny. To spotkanie z ulicą należało do…dotkliwych. Zaśmiała się cicho pod nosem, jednak natychmiast przestała, jakoś dziwnie niepewna reakcji „szofera”.
- So, I guess a lil’ chit-chat is out of the question…eh? Bummer.
Nie oczekując odpowiedzi wyciągnęła z kieszeni I-Pod’a, rozpoczynając szperaninę w swoich zbiorach, szukając czegoś odpowiedniego do sytuacji i sztucznego nastroju, który sprawiał, że w ustach robiło jej się gorzko. A w jej obecnym stanie było to nie lada sztuką. W końcu palec zatrzymał się na dość ciekawej selekcji, a muzyka popłynęła z słuchawek. „Ring of Fire”. Lata 60te i 70te były chyba jej ulubionym okresem w historii cywilizacji. Psychika ludzka była prosta, ludzie wiedzieli czego chcieli, do czego dążyli. Posiadali jakąś świadomość społeczną i obowiązek względem innych. I może najważniejsze, potrafili być szczęśliwi. Spojrzała na miasto. Nie to co teraz. Bezkształtna, szara masa, agresywnych, korporacyjnych robotów. Na całe szczęście nie musiała dalej zagłębiać się w tą myśl, gdyż dotarli na miejsce.
- Thanks for the ride…
Powiedziała wysiadając z samochodu, ściągając słuchawki z uszu i chowając przewody na powrót do kieszeni. Zamknęła za sobą drzwi i przyjrzała się reszcie. Po prawdzie dość przeszywającym wzrokiem. Nie umiała zbytnio odnaleźć się w tej sytuacji. Wiedziała jedynie, że ich także przywieziono tutaj w jakimś celu, a jeżeli to ona miała zacząć rozmowę, gadką pokroju „Hej, jestem Nicole!”, wolała wcale się nie odzywać. Gdyby była to jedna osoba, mogłaby spróbować, zaryzykować, jednak grupy i publiczne prezentacje znacznie ją przytłaczały. Uniosła więc jedynie lekko dłoń i skinęła głową w abstrakcyjnym wyrazie powitania. Krótkie rozeznanie. Z kim wylądowała? Motocyklista sprawiający wrażenie dość niespokojnego i agresywnego. Już stereotypowo mogła stwierdzić, że to Gangrel, albo Brujah. Chociaż, gdyby była to druga opcja, nigdy nie widziała go na spotkaniach klanowych. Ten drugi, był bardzo przysto…erm…specyficzny. Pozostając ostrożną, wolała nie zagłębiać się w szczegóły. Trzeci natomiast stanowił wisienkę na torcie. Nie musiała nawet wysilać się, żeby odgadnąć jego przynależność. Ventrue.
- Jeez…dzwonił wiek XVIII. Chcą z powrotem swoje bryczesy i kapotę…
Mruknęła pod nosem z zabarwieniem złośliwego rozbawienia, jednak słowa wypowiedziała cicho, zupełnie jak mała dziewczynka, która boi się, że ktoś dorosły mógłby usłyszeć o jej zachowaniu. Widząc, jednak, że Ventrue stara się grać gentlemana, opamiętała się i zrezygnowała z dalszych prześmiewek. Co więcej zrobiło jej się nieco głupio.
- Thanks. I appreciate it.
Rzuciła w jego stronę, z przyzwyczajenia w rodzimym języku, przechodząc przez drzwi i znikając w środku hotelowego budynku. Teraz pozostawało jedynie przygotować się na rozmowę z księciem, która, jak zawsze, zapewne okaże się wyjątkowo jednostronna. I nudna jak flaki z olejem. Palce spoczęły na odtwarzaczu, zastanawiając się czy nie zaryzykować potajemnego umieszczenia słuchawki w uchu. Kolejny uśmiech.
 
Empress jest offline