Łotrzyk pobiegł do zaułka i zniknął panu Jackowi z oczu.
Sam pan Jacek natomiast powrócił na drogę okalającą klepaski rynek, wsunął pistolet na powrót za pas, przystanął, aby jeszcze raz spojrzeć w stronę miejsca które przed chwilą opuścił, ale nie dostrzegł tam już nikogo- pewnie zbiegli łachmyty- pomyślał.
Przechodzący nieopodal łyk, którego pan Jacek zapytał o karczmę wskazał mu drogę i już po chwili pana Jacek znalazł się przez wejściem do niewielkiej oberży zwanej "Jałowcowa Górka".
Karczma znajdowała się w dwupiętrowym z podmurowaniem ociosanym kamieniem drewnianym domu- zapewne za górze mieszkał karczmarz z rodziną na dole zaś prowadził interes.
Przed wejściem, przy żłobie napełnionym wodą stało kilka koni.
Po chwili z karczmy wyszedł pewien człowiek odziany w szary wełniany żupan, poklepał przyjacielsko jednego z nich i począł go odwiązywać od belki.
Ostatnio edytowane przez Pan Starosta : 18-05-2008 o 18:02.
|