Zaślepion i zagłuszon zemsty żądzą, krzyków imć Pawła nie słyszałem. Charczącego konia popędzając mamrotałem pod nosem obelgi pod adresem rządcy i obietnice najrozmaitsze - wyrywanie nóg z rzyci, obcinanie łbów czy przyrodzeń urywanie. Do Krakowa od południowego-wschodu wpadłem, miejskich strażników nawet nie zauważywszy. Kopyta końskie stukały o Kazimirski bruk.
Ostatnio edytowane przez Kaleson : 19-05-2008 o 17:58.
|