Paul taszcząc plecak z całym ekwipunkiem, wszedł do pokoju za burmistrzem tego całego cyrku. Pokój wyglądał na schludny, był dosyć ładnie urządzony, mimo niewielkiej ilości przedmiotów. Najemnik usiadł na jednym z niewygodnych foteli i zastanawiał się po jaką cholerę został tutaj 'zaproszony':
- O tutaj, tutaj proszę postawić...dziękuję.-Z rozmyślań wyrwały go słowa burmistrza, a przed nim i Paulem położono talerze z posiłkiem. Dosyć przyjemny zapach zapanował w całym, niewielkim pomieszczeniu. Danie składało się z kawałka słabo podsmażonej wieprzowiny, nieświeżej kukurydzy.
******
Widać było, że Paul uważnie wsłuchał się w słowa burmistrza Birmingham. Gdy ów skończył i z nadzieją spojrzał w twarz najemnika, zapadła chwila ciszy. Warunki, jak i nagroda została podana jasno. Paul wstał z krzesła i zaczął krążyć po pokoju, gładząc swój już wcale niemały zarost. W końcu przystanął, spojrzał na siedzącego za biurkiem człowieka i przemówił:
- Lepiej nie mogłeś trafić, burmistrzu. Zajmuję się takimi sprawami, w zasadzie mój 'zawód' na niczym innym nie polega.- twarz burmistrza rozpromieniła się, a Paul kontynuował
- Cholera, to chyba ten posiłek tak mnie przekonał.- w tym momencie najemnik spróbował się uśmiechnąć, w jego fachy, uśmiechanie nie było wcale takie łatwe
- Dobrze, jestem w stanie zrobić do dla Ciebie..dla Brimgh...dla miasta.