Odpierał pan Jacek ataki rywala z taką łatwością jakoby się kot z myszą bawił, nie poruszał się przy ten wiele, jeno krok, zastawa, zbicie, zejście, to znowu krok i tak stał w ciasnym kole niemal nie poruszony.
Przeciwnik zupełnie zdezorientowany widząc że obrót spraw niekorzystny dla niego, nie poprzestawał szaleńczych ataków i poczynał nacierać tym zacieklej im spokojniey pan Jacek sie bronił.
W izbie cisza nastała taka że jeno dziki świst szabli było słuchać i głuche sapanie atakującego szlachcica...wszyscy oglądali widowisko własnym oczom niedowierzając.
Ostatnio edytowane przez Pan Starosta : 03-06-2008 o 20:01.
|