Kelly

Arkadij i Borys Strugaccy to absolutna klasyka światowego sf. Mają jednak na swoim koncie również kilka pozycji z pogranicza fantasy. Właśnie taką powieścią jest "Trudno być bogiem". Jest to dziwna pozycja, smutna, kontemplacyjna. Można powiedzieć, że to socjologiczna science fantasy. Akcja toczy się na jakiejś nieznanej planecie, którą zamieszkuje społeczność o poziomie rozwoju mniej więcej naszego renesansu. Ludzkość, kierując się szlachetnymi ideami, pragnie przyśpieszyć rozwój cywilizacyjny i zbudować demokrację wysyłając specjalnych agentów. Bohaterem głównym powieści jest właśnie taki posłaniec, który występuje jako don Rumata Estorski, arcybogaty szlachcic z ziem cesarstwa, który przybył do prowincjonalnego państewka Arkanar.

Tymczasem wybuchają zamieszki. Dotychczasowy porządek prawny Arkanaru zostaje zniszczony, szlachtę poddaje się ścisłej inwigilacji, a rządy przejmuje wielebny don Reba stojący na czele fanatycznego zakonu. Upadek moralny, degeneracja, dekadentyzm, to cechy świata niezwykle mrocznego, gdzieniegdzie tylko rozświetlonego płomieniami miłości i przyjaźni. Namiętność, frustracja, pytanie o sens działań, które podejmują Ziemianie na tej planecie – to fabuła tej książki. Autorzy snują gorzkie refleksje. Powieść to ponura, zarazem zaś przejmująca i docierająca do serca czytelnika. Wiem, że taką recenzją nie zachęcę tych, którzy żądają akcji, intryg, smoków, magii etc., lecz ta książka należy do klasyki i jest naprawdę szczupła. A ponieważ znakomicie się ją czyta warto poświęcić godzinę lub dwie na lekturę.