Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-06-2008, 21:37   #61
Hellian
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Eryk

Rynek Mały – biuro Francois Lafayette’a
Niewiele mogliście wspólnie poradzić na trapiące Cię kłopoty. Ale dobrze poinformowany przyjaciel ukierunkował Twoje podejrzenia co do dwoistej natury uprzejmości pięknej Catherine. Służył też radą w sprawie zapięstka. Zgodnie z jego wskazówkami powinieneś odwiedzić mistrza Hubertusa badającego powiewy eteru złotej tradycji esencji Chamon, czyli alchemika.
Rzeczony alchemik, wielbiciel różnorakich roztworów, w tym szaleńczo drogiej brandy z Parravonu, był dobrym znajomym Francois. Może nie przyjacielem, bo w życiu Huberusa miejsce na przyjaźnie całkowicie wypełniały pasje zawodowe, ale miałeś na kogo się powołać i mogłeś mieć nadzieję na dyskrecję.

Dzielnica szlachecka, Rezydencja de Bariesów
Poszedłeś za majordomusem.
- Monsieur Eryk Halsdorf, herbu Dwa Topory
Zaanonsował Cię w progu jasnego salonu. Jego oficjalny ton przestał Cię dziwić gdy zauważyłeś wszystkich obecnych w salonie.
Leticia jako jedyna siedziała. W pozie niespokojnej, z obydwiema rękoma opartymi na poręczach fotela, jakby dopiero weń opadła, cały czas gotowa do ponownego powstania.
Mężczyzn obecnych w salonie spotykałeś ostatnio nazbyt często. Na ustach Jana de Veille błąkał się charakterystyczny dla niego lekki półuśmiech, obok szampierza stał Beraud Loisel niepozorny jak zawsze, skryty w cieniu, jakby go ze sobą nosił, tak zwyczajny, że aż zaczynało Cię to niepokoić.
Leżący na marmurowej podłodze wielki bukiet krwiście czerwonych róż roztaczał duszący zapach. Przygniecione płatki, pojedyncze listki znaczyły drogę jaką musiały odbyć ciśnięte o śliską powierzchnię kwiaty.
- Panowie, Wasze szczere wyrazy troski przyjęłam, ale teraz przepraszam, jestem doprawdy bardzo zmęczona.
- Oczywiście droga Leticio, nie wątpię, że pan Halsdorf podobnie jak my nie ośmieli się Cię męczyć. Pan przodem – Jan de Veille pokazał Ci drzwi.
Ciężko czasem dziewiętnastolatkowi zapanować nad wzburzeniem i gdy oponowałeś, z trudem powstrzymywałeś drżenie wzburzonego głosu.

Zostałeś z Leticią sam.
- Słucham panie Halsdorf? – Leticia pozwoliła Ci zostać, ale nie wyglądała na zadowoloną.
- Nie traktuje Pan moich słów poważnie. A ja naprawdę jestem zmęczona i naprawdę zawiódł Pan dziś moje zaufanie. Wrażenie, że łączy nas coś szczególnego opuściło mnie na dobre.
Promienie słońca rozświetlały smutną twarz Leticii. Rękaw prostej białej sukienki nie maskował zbyt dobrze wielkiego siniaka.


Wyszedłeś. Nawet nie zdziwiłeś się gdy majordomus podał Ci na srebrnej tacy list od Jana de Veille. Starannym charakterem napisano:
Oczekuję Pana dziś o ósmej wieczorem w Zajeździe u Hrabiego. Pewne sprawy powinniśmy omówić, dla dobra naszych wspólnych przyjaciół.
Zajazd - elitarny klub, z oknami wychodzącymi na ogrody rezydencji samego księcia de Comte. Dla wielu szlachetnie urodzonych briończyków, zwłaszcza młodych, bywanie tam było szczytem marzeń. Bo wpuszczano tylko członków. Jeśli pójdziesz będziesz tkwił przed wejściem jak jakiś sługa, aż Jan de Veille potwierdzi że Cię oczekuje.

Kwartał Żakowski, Pracownia alchemiczna
W pobliżu briońskiej Akademii mieszkali przede wszystkim żacy. Była to okolica wesoła, nocami troszkę niebezpieczna i bardzo głośna. W pobliskich tawernach serwowano najtańsze w mieście wina, a ktoś pozbawiony zmysłu smaku mógł się tu bardzo tanio najeść. Toteż w okolicy poza żakami zawsze pełno było oszczędnych przyjezdnych, w których oskubywaniu specjalizowali się co biedniejsi przyszli magistrowie. Hubertus mieszkał na tyłach ulicy Skrybów słynnej z nieustającego festiwalu opilstwa, jaki na niej się odbywał. Otoczony niewielkim murkiem dom wydał Ci się bardzo zwyczajny. Wpuścił Cię do środka młodziutki chłopiec, może 13-letni. Większość parteru zajmowała olbrzymia pracownia i tu przyjął Cię Mistrz Chamonu. Do środka nie docierały żadne hałasy z zewnątrz.
Hubertus wyglądał na góra 35 lat, był wysoki, chudy i lekko przygarbiony, miał zmierzwione, dość rzadkie rudawe włosy i wbrew temu opisowi był całkiem przystojny. Wyciągnął do Ciebie poplamioną prawicę, zapewnił, że przyjaciele Francois są jego przyjaciółmi i zapytał z czym przybywasz.
 
Hellian jest offline