- Przylecieli ich zniszczyć - powiedziała cicho, spokojnie, tuż za spiczastym uchem Garrema. Mimo wariackiej pogoni za Qarenem przez pół Świątyni oddychała normalnie. Pod względem zwykłej, prozaicznej kondycji z pewnością biła na głowę dobrych paru mistrzów, którzy z niechęcią patrzyli na samodzielne ćwiczenia a zwłaszcza bieganie wieczorami po korytarzach. Medytacja, oto czego ci, dziecko, trzeba - mówili... Medytacje... Gdyby nie Moc, połowa z nich medytowałaby nad własnymi płucami i kontemplowała mroczki w oczach po dziesięciu schodkach do kibla. Chociaż... może oni już nawet nie muszą chodzić do kibla...
Poruszenie Qarena było niezwykłe. Nie był może przeciętnym jedi, ale jednak mieścił się w ogólnie przyjętych normach. Z bieganiem po Świątyni (nawet jeśli technicznie wciąż pozostawało marszem) byłoby trudno. W dodatku miał być przykładem dla krnąbrnej dziewczyny. Takie bieganie nie wróżyło nic dobrego, zwłaszcza w towarzystwie źle ukrywanego poruszenia innych jedi i zupełnie otwarcie przestraszonych padawanów. O tak, takie bieganie po Świątyni było bardzo pouczające. Nich się schowa medytacja.
Kiedy zobaczyła sylwetki za oknem, była już pewna, że Qaren nie spieszył się, żeby przywitać gości. - Wszystkich. My też się pewnie załapiemy, Garr.
Wciąż patrzyła przez okno...
Ostatnio edytowane przez Betterman : 10-06-2008 o 14:17.
|