Przeszło 120 lat i wciąż ta sama wizja rodzice, martwe ciała leżące w kałuży krwi. Pieprzone gangi. Nagle obraz znikną, byłą tylko ciemność i jakieś przygłuszone dźwięki. Jakieś liczby, obiekty, nic z tego nie zrozumiałem. Dopiero gdy otworzyłem oczy uświadomiłem sobie gdzie jestem. "Te sukinsyny już nie żyją" - pomyślałem - "Tak minęło 120 lat". Nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Podszedłem do kapitana, przynajmniej tak mi się wydawało - wzrok jeszcze nie powrócił do normy. Stanąłem na baczność i zasalutowałem, czemu to zrobiłem, przecież nie musiałem, nawyk z wojska. Wziąłem przeznaczony dla mnie ręcznik. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Komputer chyba wcześniej wspominał coś o badaniach, trzeba więc ruszyć tyłek. |