Krótkie pipnięcie… wprowadź pin… wybierz kwotę… klawisze bankomatu były wypolerowane na wysoki połysk, przez setki naciskających je codziennie palców. Sto złotych… potwierdzenie… wypłata z wydrukiem. Z wnętrza urządzenia wydobył się krótki metaliczny dźwięk. Na niewielkim ekraniku wyświetlił się napis „ Dziękujemy za skorzystanie z usług naszego banku ”
Dziewczyna z rosnącym zniecierpliwieniem czekała, aż maszyna zwróci jej kartę i wypłaci pieniądze. Nic się jednak nie działo. Marysia zaczęła gorączkowo obmacywać automat, schyliła się i spojrzała w bezkresną czerń szpary do której przed chwila włożyła kartę bankomatową. Nadal nic. Wciskanie wszystkich klawiszy w różnej kolejności i konfiguracji, tez nie wiele pomogło. Wściekła na zepsuty bankomat, zbyt głośnych ludzi, dmuchająca zbyt gorącym powietrzem klimatyzację a przede wszystkim krnąbrnego i nieodpowiedzialnego Jacka, dziewczyna ruszyła walczyć o swoje z działem obsługi klienta.
Przy wejściu na salę prawie zderzyła się z ubranym na czarno mężczyzną. Rozdrażniona Mery rzucała mu spojrzenie z gatunku „ Co się gapisz baranie! Z drogi! ” i skierowała się do najbliższego okienka. Wyminęła kilka osób, mrucząc pod nosem zdawkowe przepraszam i zza pleców jakiegoś grubego jegomościa zwróciła się do kasjerki.
- Bankomat wciągnął mi kartę i nie wypłacił pieniędzy!
Tłuściutki mężczyzna popatrzył na nią z dezaprobatą.
- Kolejka jest! Nie widzisz smarkulo! – zniesmaczony odwrócił się do stojącego za nim staruszka – Patrz pan, ta dzisiejsza młodzież… Za grosz kultury!
- Śpieszy mi się! – prawie wykrzyczała Marysia puszczając mimo uszu wywody grubasa.
- Proszę usiąść i zaczekać. Zaraz ktoś pani pomoże – oznajmiła z uśmiechem pracownica banku. Ci też pewnie mają wysokie standardy obsługi - złośliwie zauważyła Marysia, siadając na metalowym stołeczku na przeciwko wyjścia.
Nerwowo spojrzała na zegarek.
Wszystko przez Loftura. W tej chwili była go w stanie obarczyć odpowiedzialnością za powstanie dziury ozonowej, głód w Afryce a nawet rozpętanie II Wojny Światowej i wyginięcie dinozaurów.
Marysia wlepiła wzrok w resztki śnieżnej breji topniejącej na czubkach jej butów.
Nagle w pomieszczeniu zapanowało dziwne poruszenie, ktoś coś krzyknął. Dziewczyna uniosła wzrok i spojrzała wprost w wycelowaną w nią lufę karabinu. Mery zabrakło powietrza, kurczowo wbiła paznokcie w siedzenie krzesełka. Dzięki Bogu po chwili złapała oddech. Fale przenikliwego zimna i uporczywego gorąca na przemian zalewały jej ciało. Czarny golf zdawał się dusić i wgryzać w ciało tysiącem małych, szorstkich nitek.
Dziewczyna zgodnie z poleceniem powoli położyła się na ziemi. Długie czarne włosy lepiły się do twarzy pokrytej pośniegowym błotem. Brudna woda wdzierała się do oczu i nosa. Marysia skuliła się koło krzesełek starając się być jak najmniej widoczną. Leżała całkiem sama na końcu sali. Odruchowo spojrzała w kierunku przeszklonych drzwi, całych zalepionych ofertami nisko oprocentowanego kredytu mieszkaniowego. Nie miała szans, nawet jeśli by do nich dobiegła, wypadła by na ulicę z kulką w plecach. Poruszenie na środku sali trwało nadal, do uszu Marysi dobiegało szuranie, słyszała szepty, płacz. Ponad tymi odgłosami unosił się histeryczny, kobiecy szloch. Nagle usłyszała tępmy odgłos i kobieta zamilkła. Dziewczyna stłumiła falę mdłości, która ją ogarnęła.
Jeden z napastników odebrał klucze ochroniarzom i ruszył w kierunku drzwi wyjściowych. Marysia skuliła się jeszcze bardziej. Pryskające z pod ciężkich butów krople mokrego błota, spadły na jej głowę, kiedy mężczyzna przechodził obok. Po krótkiej szamotaninie z zamkiem i kluczami, bandyta wrócił na salę.
Mery myślała gorączkowo. Jak to się może dziać naprawdę!? W środku dnia, w centrum Warszawy!?
Do oczu napłynęły jej łzy złości i bezsilności. To wszystko przez niego i te jego cholernie Newrocki! - przeklinała w duchu Jacka. A ci ochroniarze! Czemu nic nie robią!?
Samotna łza spłynęła jej po policzku i zmieszała się z mokra breją na podłodze. Gdyby nienawiść i złość potrafiły zabijać, bandyci już dawno leżeli by martwi. W Marysi kłębiło się tyle negatywnych uczuć, że zdołały by one uśmiercić nie tylko przestępców ale również klientów banku i pół ulicy Targowej.
__________________ Zagrypiona...dogorywająca:(
Ostatnio edytowane przez MigdaelETher : 16-06-2008 o 17:30.
|