Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-06-2008, 21:17   #115
Lkpo
 
Lkpo's Avatar
 
Reputacja: 1 Lkpo ma wyłączoną reputację
Imię – Danael

Nazwisko – nie posiada/nie używa

Rasa – Wampir

Wiek – 28 lat (tak sądzi)

Wygląd - http://tn3-2.deviantart.com/fs6/300W..._by_wycked.jpg
Do tego na lewej łopatce kazał wytatuować sobie czarnym tuszem Ankh.

Charakter – Danael jest typem samotnika. Nie potrafi się do nikogo przywiązać. Nikomu nie ufa. Potrafi być wybuchowy. Nigdy nie umiał używać pięknych słówek, choć nadrabia to rzeczowością. Wciąż toczy się w nim niedokończona walka, czy dobrze zrobił pozbawiając ojca życia. Nie boi się podejmować ryzykownych akcji, gdyż nie wątpi iż sobie poradzi.
Empatia nie jest jego najlepszą stroną.

Historia – Cóż mogę opowiedzieć o swej skromnej osobie? Wiedz, że jestem wampirem. Nie bój się, nie jestem głodny. Przestań płakać albo Ci wyrwę drugie oko. No, a jednak można.
Wiedzieć musisz, że moje życie znacząco się różni od tego kim byłem kiedyś. Drzewiej jako jeszcze jeden z was, ludzi byłem najemnikiem.
Otóż kiedyś mój tata sprzedał mnie do oddziału najemników pod dowództwem Grissa Czarnogłowego. Słyszałeś o nim? I dobrze, niemiły człowiek. Był z niego głupi sukinsyn, który właśnie takich chłopców jak ja posyłał w najgorsze bagno.
To nam, jego młodzieży kazano tłumić bunty w krasnoludzkich gettach. Byłem jednym z niewielu, którzy dożyli w tych warunkach szesnastki. Wtedy miałem dość pieniędzy, aby się wykupić. Jako już wolny człowiek odnalazłem swego ojca.
Siedział w barze przepijając swą wypłatę. „Dlaczego mnie sprzedałeś” zapytałem. Już ładnie podpity odpowiedział mi ze łzami w oczach, że nie stać go było na wyżywienie dziewiątki dzieci, a ja jako najstarszy mogłem przeżyć los młodocianego najemnika. Wezbrała we mnie nienawiść. „Nie miał pieniędzy” powiedziałem do siebie „dlatego miałem w wieku trzynastu lat po raz pierwszy raz zabić?”
Dalej wydarzenia działy się jakby w zwolnionym tempie. Wyciągnąłem zza pasa nóż. Widziałem strach w jego oczach, tylko napędzał moją rządzę. Jednym sprawnym ruchem rozciąłem mu gardło. Do dziś pamiętam jak próbował jeszcze wymówić ostatnie słowo, lecz krtań rozdarta na pół ma to do siebie, że nie spełnia swojego zadania.
Czy tego żałuję? Teraz nie, lecz następnego dnia po tamtych wydarzeniach nie mogłem uwierzyć w to co zrobiłem. Nie mieściło mi się w głowie, żebym w gniewie mógł podnieść rękę na własnego ojca. Tłumaczyłem sobie to jego głupotą. To przez niego nauczyłem się zabijać. Choć nie mogę powiedzieć, że życie nie ma dla mnie żadnej wartości. Sam się czuję do niego mocno przywiązany. Lecz takie pasożyty jak mój ojciec nie zasługują na nie bardziej od pluskw co się czają w łóżkach tego hotelu.
Wpadłem w depresję. Może to przez jesienną pogodę? Sam nie wiem. Coś się w moim życiu skończyło.
Pewnego dnia gdy siedziałem w tym oto hotelowym pokoju pogrążony w niewesołych myślach, ktoś zapukał. Wiem co to za dzielnica, nie uważaj mnie za głupca, że nie wziąłem broni. Po prostu ludzie o złych zamiarach nie pukają, przynajmniej w tych okolicach. Otworzyłem. W drzwiach stanęła ciemnoskóra kobieta o zgrabnej figurze i zmysłowych ustach.
Powiem szczerze, że dawno nie zawitała u mnie tak piękna kobieta, a nie chwaląc się gust mam niezgorszy. Zaprosiłem ją do środka. Łatwo wyczytałem z jej twarzy, że nie przywykła do lokalów tego pokroju. Wiem, że nie wygląda tu cudownie, ale co zrobić. Zabijesz jedną pluskwę, na jej miejscu pojawią się następne.
Powracając do tej kobiety, to wyobraź sobie, że reprezentowała tajemniczą organizację. Nazwa Sanguis nic mi nie mówiła. Kiedy dowiedziałem się, że ta organizacja, czy jak wolała mówić, stowarzyszenie obserwuje mnie od dłuższego czasu, zaniepokoiłem się. Chciała mnie jako ochroniarza pewnego naukowego projektu, który przeprowadzają na niedalekiej planecie. Z początku nie chciałem się zgodzić. Sprawa wyglądała na podejrzaną. Lecz gdy dowiedziałem się o nagrodzie, parędziesiąt tysięcy za ledwo ponad trzy miesiące, zmieniłem zdanie. Zachowałem pozory prosząc o kilka dni do namysłu.
I tak oto zimowym porankiem wszedłem do jednego z tych wieżowców co to kiedy się spojrzy w górę, nie widać końca. Pojechałem zgodnie ze wskazówkami na sto któreś piętro. Nie mogłem sobie wyobrazić, że ludzie tak wysoko mieszkają.
Tam to mnie przyjęto, choć ku mojemu rozczarowaniu nie zobaczyłem ciemnoskórej piękności. Zamiast niej w biurze spotkałem małego grubaska co to stara się zatuszować swoją krasnoludzką domieszkę krwi.
Wprowadził mnie w szczegóły. Lot odbywał się następnego dnia. Zostałem wyselekcjonowany przez jakiś tam ich system jako najlepszy. Naszym zadaniem miało być rutynowe patrolowanie korytarzy całego tego jajogłowego kompleksu.
Po jego zapewnieniu o łatwości tejże misji, zostałem odprowadzony wiele pięter niżej, gdzie miałem asymilować się z załogą. Szczerze to nikogo nie pamiętam. No może poza moim partnerem. Wszyscy na niego mówili Brutal. Miało to uzasadnienie w jego wyglądzie, lecz nie miał wybuchowego charakteru.
Następnego dnia, wszystko przebiegało zgodnie z wszelkimi przypuszczeniami. Weszliśmy do komór, gdzie zasnęliśmy, aby lepiej znieść podróż. Gdy się obudziłem wszystko wyglądało sztampowo. Typowy obiekt dla ludzi w białych uniformach, tworzących najróżniejsze rzeczy.
I to prawie wszystko. Od tego momentu zaczynają się moje mgliste wspomnienia. Pamiętam, że pewnego dnia mojej służby usłyszałem alarm. Nagle ktoś zaczął mnie gonić. Uciekałem, lecz nie wiedziałem gdzie. Brutal chyba został złapany. Nagle to wszystko się urywa i jeszcze wspomnienie jakiegoś człowieka w maseczce lekarskiej, który się nade mną pochyla i woła „Przebudził się, podać ...”.
Dalej już tylko pamiętam strach, głód i zagubienie. Nie panowałem nad sobą. Zdaje mi się, że polowałem. Tak, na pewno byłem wtedy łowcą. Radował mnie strach innych gdy czuli, jak zostają pozbawieni krwi.
Jak już się domyślasz, działałem jak zwierzę. Widocznie podczas przemiany wyższe ośrodki mózgu wyłączyły się. Na szczęście po tych wydarzeniach stopniowo zaczęła mi wracać świadomość. Począłem rozumieć co się dzieje. Stopniowo stan otępienia mijał.
Zdałem sobie sprawę, że wciąż jestem w tej wielkomiejskiej dżungli. Parę dni błądziłem po ulicach, przeprowadzając rekonesans.
Chciałem wrócić do tamtego wieżowca, po wyjaśnienia. Lecz na jego miejscu stała inna budowla. Nie wpuszczono mnie do środka. Tak skołowany postanowiłem wrócić tu. Ludzie dziwnie na mnie spoglądali. Zastanawiałem się co jest nie tak, i wtedy zobaczyłem w szybie swoje odbicie. Było niewyraźne, lecz dostrzegłem swoją bladość. Moje oczy zmieniły się. Zacząłem się bać, lecz spojrzałem na zęby i się uspokoiłem. Wyglądają normalnie.
Lecz poczułem głód. Od razu zrozumiałem o co chodzi, czego potrzebuję. Wiesz, to jest tak jak z jedzeniem i piciem. Od razu wiesz czy jesteś głodny czy spragniony. Ja potrzebowałem krwi. Było to uczucie nie do wytrzymania, a odkąd w pełni odzyskałem świadomość nikogo nie zabiłem. Skręciłem w jakąś drobną uliczkę. Była pełna kurw. Spojrzałem na jedną i po krótkiej rozmowie już staliśmy w zacienionej bramie. Nie wiedziałem czy mam zacząć ją gryźć, aby wyssać krew. Pomyśl jak dziwnie się czułem. Zacząłem drobne pieszczoty lecz gdy mój język napotkał jej tętnicę stało się coś nieoczekiwanego. Jego spód zmienił się w przyssawkę i wczepił się w szyję kobiety. Nawet nie jęknęła. Po prostu upadła na ziemię. Zaspokoiłem swój głód.
I tak oto jestem w tym lokalu. Kiedy go opuszczałem wyglądał znacznie młodziej o ile mógł tak wyglądać. A ty jako nieproszony gość musisz ponieść tego kosekwencje.

Po tym wydarzeniu Danael zdał sobie sprawę, że upłynęło trochę czasu odkąd znowu jest sobą. Nie pamięta swojego nazwiska, a nawet nie bardzo starał się sobie je przypomnieć. Zaczął znowu najmować się do najróżniejszych misji. Wychodził tylko nocą, albo szczelnie ubrany w ciemnych okularach. Zaczął również działać w nowej branży, zabójstwa.

Umiejętności –
Doskonale znane
Zręczność
Strzelanie

Średnio –
Walka w zwarciu
Spostrzegawczość (ciekawy efekt w połączeniu ze zręcznością)
Ukrywanie się
Wytrzymałość

Słabo
Znajomości
Charyzma
Wiedza
Siła
-----
I to by było wsio. Poprawiłem co nieco, choć zapewne nadal nie jest idealnie. Przepraszam za poślizg, lecz czasami po prostu nie dawałem rady nerwowo, gdy windows tudzież world się zawieszał.
 
__________________
"Tylko uczciwi pozostaną dłużej żywi
Będą umierać powoli
Tak znacznie bardziej boli
Więc zastanów się co wolisz"

Ostatnio edytowane przez Lkpo : 19-06-2008 o 21:20.
Lkpo jest offline